Książka wywołała wielkie zainteresowanie na całym świecie, również w Polsce, mimo że polskie tłumaczenie ukaże się dopiero w styczniu 2011 r
Czy wiara Waszej Świątobliwości zmieniła się od czasu, gdy Wasza Świątobliwość jako najwyższy Pasterz jest odpowiedzialny za Kościół? Czasami ma się wrażenie, jakby była teraz bardziej tajemnicza, mistyczna.
– Nie jestem mistykiem. Jest jednak prawdą, że będąc papieżem, ma się o wiele więcej okazji do modlitwy i do całkowitego oddawania się Bogu. Widzę bowiem, że prawie wszystko, co muszę robić, jest czymś, czego sam w ogóle nie potrafię. Chociażby przez to jestem, że tak powiem, zmuszony, aby oddać się w ręce Pana i powiedzieć Mu: „Uczyń to Ty, jeśli tego chcesz!”. W tym sensie modlitwa i kontakt z Bogiem jest teraz czymś bardziej koniecznym i jeszcze bardziej niż wcześniej czymś naturalnym i oczywistym. (...)
A jak modli się papież Benedykt?
– Co się tyczy papieża, to jest on także jedynie prostym żebrakiem przed Bogiem – nawet bardziej niż wszyscy inni ludzie. Oczywiście modlę się przede wszystkim do naszego Pana, z którym mnie po prostu łączy, że tak powiem, stara znajomość. Ale przywołuję także świętych. Jestem zaprzyjaźniony z Augustynem, Bonawenturą, Tomaszem z Akwinu. Do takich świętych mówi się: „Pomóżcie!”. Ważnym punktem odniesienia jest zawsze Matka Boża. W tym sensie zagłębiam się we wspólnotę świętych. Z nimi, przez nich wzmocniony, rozmawiam też z Dobrym Bogiem, przede wszystkim prosząc, ale też dziękując, albo po przyjacielsku, całkiem po prostu. (…)
Pontyfikat Benedykta XVI rozpoczął się falą zachwytów. „Jego wybór jest dobrą nowiną”, zachwalał nawet przywódca postkomunistów we Włoszech. Papież miałby, według Massimo D’Alema, „darzyć sympatią ludzi obdarzonych intelektem i kulturą”. W pierwszym roku swego urzędowania nowy papież zgromadził na Placu św. Piotra prawie cztery miliony ludzi, dwa razy tyle co jego poprzednik w swoim pierwszym roku. Pierwsza encyklika rozeszła się w samych Włoszech w trzech milionach egzemplarzy. Na Światowy Dzień Rodziny do hiszpańskiej Walencji przybyło milion ludzi, aby razem z papieżem modlić się i świętować. Powodzenie trwało. „Od Habemus papam 19 kwietnia w Rzymie”, tak donosił „Der Spiegel”, „nie ustaje przychylność opinii publicznej dla papieża Benedykta XVI alias Józefa Ratzingera”. Czy ten sukces zaskoczył albo może nawet przestraszył Waszą Świątobliwość?
– Tak, pod pewnym względem tak. Ale wiedziałem: to nie jest moje dzieło. Było widoczne, że Kościół jest pełen życia. Cierpienie Jana Pawła II i jego śmierć to wydarzenia, które – można powiedzieć – poruszyły cały Kościół, a nawet całą ludzkość. Przypominamy sobie wszyscy, jak cały Plac św. Piotra, jak cały Rzym był pełen ludzi. Przez to została w pewnym stopniu stworzona nowa świadomość papieża i Kościoła, która w naturalny sposób wywołała pytanie: Kim jest ten nowy? Jak – po tym tak wielkim papieżu – będzie umiał ktoś sprawić, aby chciało się go słuchać i go poznawać? Poza tym istnieje zawsze pozytywny efekt związany z nowością, z innym stylem. Tak więc byłem wdzięczny i szczęśliwy, że jest kontynuacja, że to pozytywne przyjęcie trwa. Zarazem byłem zaskoczony, że jest tak wielkie i tak żywe. Było jednak dla mnie czymś jasnym: wszystko to pochodzi z wewnętrznej kontynuacji z poprzednim pontyfikatem i z życia zawsze obecnego w Kościele.
Cztery lata rządził Wasza Świątobliwość szczęśliwie. Jak określa to starożytna formuła, był Wasza Świątobliwość: feliciter regnans. Nowy papież rozszerzył przestrzeń liturgiczną przez ponowne dopuszczenie do sprawowania Mszy w liturgii trydenckiej. W ramach ekumenii ogłosił, że celem Kościoła jest doprowadzenie do pełnej jedności z prawosławiem, a do jej osiągnięcia Kościołowi nigdy przez ostatnie tysiąc lat nie było bliżej. Dzięki swojej postawie wobec grzechów przeciwko środowisku naturalnemu, niesprawiedliwości i wojnie mógłby stać się członkiem Partii Zielonych. Pasowałby dobrze do lewicy przez swoją krytykę bezwzględnego kapitalizmu, który coraz bardziej powiększa przepaść pomiędzy biednymi i bogatymi. Można odczuć rewitalizację Kościoła, nową świadomość. Udało się Waszej Świątobliwości to, czego po takim olbrzymie jak Wojtyła nikt nie uważał za możliwe, a mianowicie: płynna zmiana pontyfikatu.
– To był oczywiście dar. Pomógł powszechnie znany fakt, że Jan Paweł II darzył mnie sympatią, że istniało pomiędzy nami głębokie porozumienie. A także to, że ja traktuję siebie jako jego dłużnika, który próbuje swoją skromną postawą kontynuować to, co czynił Wielki Jan Paweł II. Pomiędzy sprawami, które wywołują sprzeciw i przez które stajemy w ogniu krytyki, są oczywiście i takie tematy, które leżą na sercu całemu światu i przez ten świat są pozytywnie przyjmowane. Mój Poprzednik zyskiwał zawsze wielkie zrozumienie i poparcie jako obrońca praw człowieka, pokoju i wolności. Te sprawy pozostały. Papież jest i dzisiaj jak najbardziej zobowiązany, aby wszędzie występować w obronie praw człowieka, bo jest to wewnętrzną konsekwencją wiary w fakt, że człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boże i że jest powołany przez Boga. Papież jest zobowiązany, aby walczyć o pokój, walczyć przeciwko przemocy i zagrożeniu wojną. Jest wewnętrznie zobowiązany, aby walczyć o zachowanie i szanowanie stworzenia, aby występować przeciwko jego niszczeniu. Jest więc z natury rzeczy wiele tematów, o których można powiedzieć, że są bliskie nowoczesnej moralności. Nowoczesność nie jest zbudowana tylko z elementów negatywnych. Gdyby tak było, nie mogłaby dłużej istnieć. Niesie w sobie wielkie moralne wartości, które także pochodzą z chrześcijaństwa i które właśnie przez chrześcijaństwo zostały jako wartości wszczepione w świadomość rodzaju ludzkiego. Tam, gdzie są one bronione – a muszą być bronione przez papieża – istnieje szerokie poparcie. To nas cieszy. Nie może to jednak wprowadzać w błąd co do faktu, że istnieją inne tematy, które powodują sprzeciw. (...)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.