Papież bez cenzury

Książka wywołała wielkie zainteresowanie na całym świecie, również w Polsce, mimo że polskie tłumaczenie ukaże się dopiero w styczniu 2011 r

Zdjęcie ekskomuniki w styczniu 2009 z czterech biskupów należących do Bractwa św. Piusa to pierwsze pęknięcie. Będziemy jeszcze na ten temat mówić, także o godnym uwagi tle tego wydarzenia. Za jednym zamachem ten tak wcześniej wychwalany papież, o którym mówiło się, że wywołuje prawdziwą „gorączkę Benedykta”, stał się „nieszczęsnym papieżem”, kimś, kto ma przeciwko sobie połowę świata. Komentarze są katastrofalne. „Neue Zürcher Zeitung” ma powód, aby wobec z niczym nieporównywalnej antypapieskiej kampanii medialnej mówić o „agresywnym braku wyczucia” dziennikarzy. Żydowsko-francuski filozof Bernard-Henri Lévy zauważa, że jak tylko rozmowa schodzi na Benedykta XVI, „dyskusję opanowują przesądy, nierzetelność, a nawet całkowita dezinformacja”. Czy zdjęcie ekskomuniki było błędem? 
– Tu chyba trzeba coś powiedzieć na temat samego zdjęcia ekskomuniki, gdyż jest w tej sprawie rozpowszechnianych niesamowicie wiele błędów, także przez uczonych teologów. Nie jest tak, jak to wielokrotnie było przedstawiane, że ci czterej biskupi zostali ekskomunikowani ze względu na swoją negatywną postawę wobec Drugiego Soboru Watykańskiego. W rzeczywistości zostali ekskomunikowani, ponieważ przyjęli święcenia biskupie bez papieskiego pozwolenia. Zadziałał zatem obowiązujący w tym wypadku kanon, który był już obecny w starożytnym prawie Kościoła. Według niego, pod karę ekskomuniki podlega każdy, kto bez papieskiego pozwolenia święci innych biskupów, a także ci, którzy dają się w ten sposób wyświęcić. Zostali więc ekskomunikowani, bo wystąpili przeciwko prymatowi. Analogiczna sytuacja była w Chinach, gdzie także biskupi zostali wyświęceni bez papieskiego pozwolenia i dlatego też zostali ekskomunikowani. Jest tak, że gdy taki biskup uzna prymat aktualnie urzędującego papieża, jego ekskomunika zostaje cofnięta, gdyż nie jest już uzasadniona. Tak robimy w Chinach – i mamy nadzieję dzięki temu powoli zlikwidować schizmę – i tak też postępowaliśmy w przywołanych tu przypadkach. Krótko mówiąc: tylko z jednego powodu zostali ekskomunikowani, a mianowicie dlatego, że zostali wyświęceni bez papieskiego pozwolenia; i z jednego powodu została z nich zdjęta ekskomunika – bo uznali władzę papieża, nawet jeśli nie we wszystkich punktach się z nim zgadzają. Jest to samo w sobie całkiem normalne postępowanie prawne. Przy czym muszę powiedzieć, że w tym wypadku zawiodła nasza komunikacja z prasą. Nie zostało w wystarczający sposób wyjaśnione, dlaczego ci biskupi zostali ekskomunikowani i dlaczego teraz musieli zostać, z całkowicie prawnych powodów, uwolnieni od ekskomuniki. (...)

Przypadkiem Williamsona jeszcze zajmiemy się bliżej. Dokładnie rok później nadciągnęły nad Kościół katolicki najciemniejsze chmury. Jak z głębokiej otchłani wyszły z przeszłości na światło dzienne niezliczone i niepojęte przypadki seksualnych nadużyć popełnianych przez księży i osoby zakonne. Chmury te rzuciły cień na Stolicę Piotrową. Nikt już nie mówi o najwyższej moralnej instancji, jak było w zwyczaju określać papieża. Jak wielki jest ten kryzys? Czy jest on rzeczywiście, jak się czasami czyta, jednym z największych w historii Kościoła? 
– Tak, to jest wielki kryzys, trzeba to przyznać. Był on dla nas wszystkich wstrząsem. Nagle tak wiele brudu. To było rzeczywiście prawie jak krater wulkanu, z którego nagle wydobywają się ogromne chmury pyłu, który wszystko zaciemnia i brudzi. Tak też przede wszystkim kapłaństwo okazało się nagle miejscem hańby, a każdy ksiądz stał się podejrzany, że i on jest taki. Niektórzy księża tłumaczyli, że nie mają już odwagi podać dziecku ręki, nie mówiąc już o wyjeździe z dziećmi na wakacyjny obóz. 
Dla mnie sprawa nie pojawiła się całkiem niespodziewanie. W Kongregacji Doktryny Wiary miałem już do czynienia z przypadkami amerykańskimi; widziałem też, jak rozwija się sytuacja w Irlandii. Ale taka skala problemu była mimo wszystko niesamowitym szokiem. Od mojego wyboru na Stolicę Piotrową spotykałem się wielokrotnie z ofiarami nadużyć seksualnych. Trzy i pół roku wcześniej, w październiku 2006 roku, zwróciłem się w przemówieniu do irlandzkich biskupów z żądaniem, aby prawda wyszła na jaw, aby zrobić wszystko, co konieczne, żeby się tego rodzaju okropne przestępstwa nie powtarzały, aby uwzględniać zasady sprawiedliwości i prawa oraz, przede wszystkim, nieść uzdrowienie ofiarom. 
Widząc tak zbrukane kapłaństwo, a przez to sam Kościół katolicki w czymś dla niego najgłębszym – trzeba się było z tym rzeczywiście uporać. Ale ważne było też, aby równocześnie nie stracić jasnego spojrzenia na dobro, które jest w Kościele, i żeby te okropne rzeczy go nie przysłoniły. (...) 

Główna część tych przypadków dotyczy dziesiątków lat wstecz. Obciążają one jednak pontyfikat Waszej Świątobliwości. Czy Wasza Świątobliwość myślał o rezygnacji? 
– Nie można uciekać, gdy coś poważnie zagraża. Dlatego na pewno nie jest to moment, aby ustępować. Właśnie w takich chwilach trzeba wytrwać i przetrzymać trudne sytuacje. Takie jest moje zdanie. Ustępować można w momencie spokojnym albo gdy już po prostu nie można dalej. Nie wolno jednak w niebezpieczeństwie uciec i powiedzieć, aby ktoś inny tym się zajął. 

Można więc wyobrazić sobie sytuację, w której Wasza Świątobliwość widzi uzasadnienie dla rezygnacji papieża? 
– Tak. Gdy papież wyraźnie widzi, że fizycznie, psychicznie i duchowo nie może już dłużej poradzić sobie ze swoim urzędem, wtedy ma on prawo, a w niektórych sytuacjach nawet obowiązek, zrezygnować. 

Fragment książki „Światłość świata” Benedykta XVI, która ukaże się nakładem Wydawnictwa Znak w styczniu 2011 r.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama