Ponad dwa lata temu Papież Franciszek pojechał do Dublina na Światowe Spotkanie Rodzin. W Irlandii ukazała się książka zbierająca świadectwa osób zaangażowanych w organizację tego wydarzenia i jego uczestników.
Wśród bohaterów publikacji zatytułowanej „Humans of the World Meeting of Families” pod redakcją Brendy Drumm znaleźli się zarówno świeccy jak i duchowni, osoby młode i w dojrzałym wieku. W ich pamięci szczególnie pozostała Msza, którą Papież odprawił w parku Phoenix w Bublinie i elektryzująca atmosfera Festiwalu Rodzin w Croke Park.
Książka jest też refleksją nad ich drogą wiary i życiem rodzinnym. „Wszystko zaczęło się jeszcze w 2017 r. od strony internetowej, która miała pomóc w organizacji wydarzenia. Zaczęła jednak żyć własnym życiem” – powiedział bp Denis Nulty, od początku zaangażowany w przygotowania do Światowego Spotkania Rodzin.
„Ta wspaniała książka nie jest o bardzo ważnych ludziach, jest o zwykłych rodzinach, o radościach i smutkach życia rodzinnego. Wiele osób pisze, że żadne małżeństwo ani rodzina nie są doskonałe i że w najciemniejszych momentach pomagał im przetrwać związek z Jezusem – powiedział bp Nulty. – Do tej książki warto zaglądać szczególnie teraz w czasie pandemii, bo ona ożywia wiarę. Wielu ludzi pracuje zdalnie, ze swoich domów, co niby jest dobre dla ich życia rodzinnego, ale i stresujące, bo nagle dom stał się również środowiskiem pracy. Publikacja pobudza także radość z życia rodzinnego, a jej znaczenie jest kluczowe dla udanego związku. Wszystkie pary przyznają, że bardzo pomocne dla utrzymania tej radości było spotykanie innych rodzin, dzielenie się swoim życiem i obecność w parafii. Jednym z efektów wizyty Papieża jest obecność nowych rodzin w naszej wspólnocie, również uchodźców i migrantów, którzy potrzebują dobrego przyjęcia, z którymi możemy się podzielić radością rodzinnego życia.“
Syn zmarł 18 lat temu, „lecz wydaje się, jakby to było wczoraj”.
"Niech z waszych rodzin, wspólnot parafialnych i diecezjalnych płynie przykład miłości..."
W komunikacji medialnej będzie teraz jak włoski, angielski czy hiszpański.
Głód bywa dziś już traktowany jako coś w rodzaju „muzyki w tle”, do której się przyzwyczailiśmy.
To nie tylko wydarzenie religijne, ale też publiczne świadectwo wiary.