Rozważania Drogi Krzyżowej w Koloseum 30 marca 2018 r.
Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: «Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu (Łk 2, 34-35).
Rozważanie
Widzę cię, Jezu, gdy spotykasz swą matkę. Maryja jest tam, idąc zatłoczoną drogą. Obok niej jest wielu ludzi. Jedyną rzeczą, która ją odróżnia od innych jest fakt, że jest tam, aby towarzyszyć swemu Synowi. Sytuacja, która ma miejsce codziennie: matki towarzyszą swoim dzieciom do szkoły lub do lekarza lub zabierają je ze sobą do pracy. Ale Maryja wyróżnia się spośród innych matek: towarzyszy swemu Synowi w drodze ku śmierci. Widzieć, jak umiera dziecko, to najgorszy los, jakiego można życzyć komukolwiek, najbardziej nienaturalny. Jeszcze bardziej okrutny jeśli niewinny syn umiera z rąk wymiaru sprawiedliwości. Cóż za nienaturalna i niesprawiedliwa scena przed moimi oczyma! Moja matka wychowała mnie do poczucia sprawiedliwości i pokładania ufności w życie, ale to, co widzą teraz moje oczy nie ma nic z tego, jest bezsensowne i pełne bólu.
Widzę cię, Maryjo, jak patrzysz na swego biednego Syna: ma ślady biczowania na plecach i musi nieść ciężar krzyża. Zapewne wkrótce pod nim upadnie z powodu trudu. A jednak wiedziałaś, że prędzej czy później to się stanie, zapowiedziano to Tobie. Ale teraz, gdy się to stało, wszystko wygląda inaczej. Zawsze tak jest. Zawsze jesteśmy nieprzygotowani wobec życia, jego surowości. Jesteś teraz smutna Maryjo, jak byłaby na Twoim miejscu każda kobieta, ale nie rozpaczasz. Twoje oczy nie są zgaszone, nie patrzą w pustkę, nie idziesz ze spuszczoną głową. Jaśniejesz także w swoim smutku, bo masz nadzieję, wiesz, że droga Twojego Syna nie będzie tylko w jedną stronę i wiesz, czujesz tak, jak to czują tylko matki, że wkrótce zobaczysz Go na nowo.
Modlitwa
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.