Wuj kocha góry, a że i nas kocha, więc wybraliśmy się razem w Gorce. Najpierw była Msza św. w kaplicy przy ulicy Kanoniczej, a potem pobiegliśmy na dworzec, żeby zdążyć na zakopiański autobus. Mieliśmy wysiąść z niego w Rdzawce, by się spotkać tam z Księdzem Biskupem, którego podwoził kierowca.
Wbiliśmy się do autobusu, a ponieważ działo się to za ”głębokiej komuny”, jechaliśmy w sposób, który dziś nawet trudno sobie wyobrazić. Staliśmy sprasowani jak sardynki, nie widząc wcale, co się dzieje za oknem. W taki to sposób przejechaliśmy właściwy przystanek i musieliśmy wracać do Rdzawki parę kilometrów. Kiedyśmy tam przybiegli, Wuja już nie było - zgodnie z umową poszedł na Turbacz. Goniliśmy go więc parę kilometrów pod górę, a dogoniwszy, dalej szliśmy już razem. Po drodze wspinaliśmy się na wieże triangulacyjne, by popatrzeć na góry, podziwialiśmy kolor lasów, odpoczywaliśmy pod drzewami.
Wędrując, rozmawialiśmy o sprawach naprawdę ważnych (...). Szliśmy więc, patrząc i rozmawiając, a że Wuj kocha góry i nas kocha, a przede wszystkim kocha Pana Boga i dużo się modli, więc i my modliliśmy się trochę razem z nim. Ponieważ przyjaźń jest jak wino, im starsze, tym wyborniejsze, więc i nasza przyjaźń nabrała przez lata szczególnej wartości. Kiedyśmy jednak wędrowali na Turbacz, byliśmy jeszcze bardzo młodzi, a Wuj też był młody, choć jako biskup i profesor miał mnóstwo obowiązków. Mimo to - jak mógłby ktoś powiedzieć - poświęcał nam dużo czasu. Nie jest to jednak dobre określenie. Nie było tak, że Wuj poświęcał nam czas, on włączał nas do swojego czasu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.