Rozmowa z Markiem Skwarnickim, który na zaproszenie Jana Pawła II uczestniczył
w Watykanie w przygotowaniach do druku napisanego niedawno przez Papieża
„Tryptyku rzymskiego".
- Kiedy nawiązał Pan bliższą poetycką znajomość z Ojcem Świętym?
- Pierwszy raz zobaczyłem Karola Wojtyłę w 1958 r., kiedy przyniósł wiersze do redakcji „Tygodnika Powszechnego”. Ale mój bardzo osobisty kontakt poetycki z ówczesnym kardynałem miał miejsce w osobliwych warunkach w 1973 roku. Nagle znalazłem się w szpitalu. To był krytyczny moment, miałem transfuzję krwi. Kiedy obudziłem się, na stoliku leżał list.
Wyjmuję go z koperty i czytam, że kard. Wojtyła zapewnia mnie o modlitwie, „a jak już wyjdzie Pan ze szpitala, to z chęcią porozmawiamy o poezji”. Traf chciał, że list, którym w listopadzie ubiegłego roku zapraszał mnie do Rzymu, był podobnie sformułowany. Ponieważ latem bardzo poważnie chorowałem, Papież napisał, że się za mnie modlił i dalej: „Jeżeli Panu zdrowie pozwala, to z chęcią bym porozmawiał z Panem w Rzymie o poezji”.
Te poetyckie spotkania to wyraz więzi, która między nami przez tyle lat istnieje. Pierwszy wiersz, który Ojciec Święty chciał ze mną omawiać, nosił tytuł „Chrystus” (ukazał się potem jako „Rozważania o śmierci”).
- Czy Papież prosił o ocenę?
- Kiedy przyszedłem, powiedział: „Niech Pan nie mówi, czy to dobre, czy złe, ale chciałbym, żeby się Pan zastanowił, czy ja mam wiersze podpisywać nadal pseudonimami, czy nie”. Doradziłem mu, żeby nie rezygnował z pseudonimów, jeżeli chce występować na scenie literackiej na równych prawach. Bo jest niemożliwe czytanie wierszy podpisanych „kardynał Wojtyła” w ten sam sposób jak podpisanych „Jawień” czy „Gruda”.
Wnioskuję, że fakt, iż po wybraniu na papieża zdecydował, że cała jego poprzednia twórczość ma być sygnowana „Karol Wojtyła”, bez ksiądz, to z jego strony pójście tym samym tropem. Przecież dopiero w chwili wyboru na papieża świat dowiedział się, że Karol Wojtyła pisze wiersze. Wcześniej podpisywał je wyłącznie pseudonimami. Po wyborze na Stolicę Apostolską zdecydował, żeby jego drukowane już teksty literackie zebrać w książkę w „Znaku”, a zadanie to powierzył Jerzemu Turowiczowi i mnie. To egzemplarz z 1981 r. z jego osobistym wpisem: „Panu Markowi z serdecznym podziękowaniem i błogosławieństwem Jan Paweł II”.
«« | « |
1
|
2
|
3
|
»
|
»»