Z Papieżem o poezji

Barbara Gruszka-Zych

publikacja 15.06.2005 23:06

Rozmowa z Markiem Skwarnickim, który na zaproszenie Jana Pawła II uczestniczył w Watykanie w przygotowaniach do druku napisanego niedawno przez Papieża „Tryptyku rzymskiego".

Z Papieżem o poezji

- Kiedy nawiązał Pan bliższą poetycką znajomość z Ojcem Świętym?
- Pierwszy raz zobaczyłem Karola Wojtyłę w 1958 r., kiedy przyniósł wiersze do redakcji „Tygodnika Powszechnego”. Ale mój bardzo osobisty kontakt poetycki z ówczesnym kardynałem miał miejsce w osobliwych warunkach w 1973 roku. Nagle znalazłem się w szpitalu. To był krytyczny moment, miałem transfuzję krwi. Kiedy obudziłem się, na stoliku leżał list.

Wyjmuję go z koperty i czytam, że kard. Wojtyła zapewnia mnie o modlitwie, „a jak już wyjdzie Pan ze szpitala, to z chęcią porozmawiamy o poezji”. Traf chciał, że list, którym w listopadzie ubiegłego roku zapraszał mnie do Rzymu, był podobnie sformułowany. Ponieważ latem bardzo poważnie chorowałem, Papież napisał, że się za mnie modlił i dalej: „Jeżeli Panu zdrowie pozwala, to z chęcią bym porozmawiał z Panem w Rzymie o poezji”.

Te poetyckie spotkania to wyraz więzi, która między nami przez tyle lat istnieje. Pierwszy wiersz, który Ojciec Święty chciał ze mną omawiać, nosił tytuł „Chrystus” (ukazał się potem jako „Rozważania o śmierci”).

- Czy Papież prosił o ocenę?
- Kiedy przyszedłem, powiedział: „Niech Pan nie mówi, czy to dobre, czy złe, ale chciałbym, żeby się Pan zastanowił, czy ja mam wiersze podpisywać nadal pseudonimami, czy nie”. Doradziłem mu, żeby nie rezygnował z pseudonimów, jeżeli chce występować na scenie literackiej na równych prawach. Bo jest niemożliwe czytanie wierszy podpisanych „kardynał Wojtyła” w ten sam sposób jak podpisanych „Jawień” czy „Gruda”.

Wnioskuję, że fakt, iż po wybraniu na papieża zdecydował, że cała jego poprzednia twórczość ma być sygnowana „Karol Wojtyła”, bez ksiądz, to z jego strony pójście tym samym tropem. Przecież dopiero w chwili wyboru na papieża świat dowiedział się, że Karol Wojtyła pisze wiersze. Wcześniej podpisywał je wyłącznie pseudonimami. Po wyborze na Stolicę Apostolską zdecydował, żeby jego drukowane już teksty literackie zebrać w książkę w „Znaku”, a zadanie to powierzył Jerzemu Turowiczowi i mnie. To egzemplarz z 1981 r. z jego osobistym wpisem: „Panu Markowi z serdecznym podziękowaniem i błogosławieństwem Jan Paweł II”. - Jak przebiegały prace redakcyjne?
- Kiedyśmy w 1978 i 1979 r. selekcjonowali teksty Papieża, czuliśmy, że dopuścił nas do ufnej konfidencji. Dano nam z archiwów Kurii stosy maszynopisów, wśród nich także przedwojenne młodzieńcze utwory Wojtyły. Starałem się dopuścić do druku jak najwięcej tekstów. Turowicz był bardziej wybredny. Wśród niepublikowanych utworów były wszystkie wiersze do 1944 r., czyli do „Pieśni o blasku wody”, a także dramaty. Przeforsowałem druk „Brata naszego Boga”.
Turowicz był mniej wrażliwy na kwestie socjalne, a ja uznałem sztukę za przekaz myśli społecznej Papieża. Z góry zakładałem, że kiedy ktoś czyta Jana Pawła II, to nie skupia się wyłącznie na kwestiach estetycznych utworów, ale na ich przesłaniu.

Tak się później stało, że Papież beatyfikował i kanonizował bohatera swego dramatu. Dlatego rozdzielanie twórczości Wojtyły od jego nauczania papieskiego jest niemożliwe. Bo wtedy nie można odkryć całej prawdy o nim.

- Powiedział Pan, że Papież przede wszystkim w każdym dostrzega poetę.
- W „Liście do artystów” Jan Paweł II napisał, że tworząc dzieło, powołujemy coś z niczego, niejako bierzemy udział w stwórczym akcie Boga.

- „Tryptyk rzymski” - pierwszy utwór poetycki napisany przez Jana Pawła II w czasie jego pontyfikatu - ukazuje się po polsku w krakowskim Wydawnictwie św. Stanisława.
- Taka była wola Papieża. W Watykanie to nie powinno się zdarzyć. W zasadzie to dzieło najpierw powinno być przełożone na włoski i wydane w Watykanie. Skoro Papież decyduje się złamać tę regułę, to znaczy, że najpierw nam chce coś ważnego powiedzieć we własnym języku.

Bez względu na to, jaką to nowe dzieło ma formę, jest ono enuncjacją papieską - to słowa, myśli, wyznania Papieża. „Tryptyk” ma 14 stron wydruku komputerowego. Jego język, styl przypomina wcześniejsze wiersze. To trzy poetyckie utwory, każdy w trochę innej stylistyce, opatrzone podtytułem „Medytacje Jana Pawła II”.

Zostałem poproszony o napisanie posłowia do nich, w którym tłumaczę, na czym polega związek tych trzech medytacji i dlaczego ułożono je w takiej kolejności. - Jakie są upodobania poetyckie Ojca Świętego?
- Papież przede wszystkim lubi Biblię. To człowiek, który się bez ustanku modli, czyta Ojców Kościoła, odmawia Liturgię Godzin, Psałterz. (To mnie jeszcze zbliżyło z Papieżem, bo pod skrzydłem Wojtyły tłumaczyłem w latach 1972-1973 Psalmy, używane w liturgii polskiej).

Jeśli chodzi o poezję, Ojca Świętego zawsze fascynowała twórczość romantyków, to nimi nasiąkł na studiach w Krakowie. Poza Mickiewiczem, bo o Słowackim mniej wspomina, ceni Norwida i Wyspiańskiego. Ze współczesnych czytał też Mieczysława Jastruna. Za wielkiego poetę i pisarza uważa Czesława Miłosza, bardzo chrześcijańskiego od pierwszych wierszy.

Niedawno przekonałem Ojca Świętego, że powinno się wydać jego wczesne niedrukowane utwory młodzieńcze. I ukazał się „Renesansowy Psałterz” z fotografiami Bujaka. To jest przecież czysta wyspiańszczyzna. Wczesna poezja Karola Wojtyły jest rymowana, młodopolska, ale w 1944 r. napisał poemat, w którym znalazł własny, medytacyjny styl, z filozoficznymi pomysłami, trudnymi do rozgryzienia. „Tryptyk” też jest taki. Budziłem się w Rzymie, w nocy, powtarzałem jego wersy, bo musiałem się wczuć w to wszystko. A to wymaga pracy duchowej.

rozmawiała BGZ

„Tryptyk rzymski” to pierwszy utwór poetycki, napisany przez Jana Pawła II w czasie jego pontyfikatu. Niebawem jego oryginalna wersja ukaże się po polsku w krakowskim Wydawnictwie św. Stanisława.