Życie i dokonania Pseudo-Dionizego Areopagity, anonimowego pisarza z przełomu V i VI wieku były tematem katechezy Benedykta XVI podczas audiencji ogólnej 13 maja na Placu św. Piotra. W improwizowanym niemal w całości rozważaniu papież nazwał go prekursorem teologii mistycznej.
Był to czas zagorzałych polemik po Soborze w Chalcedonie; on natomiast, w swoim Siódmym Liście, pisze: „Nie chciałbym polemizować; mówię po prostu o prawdzie, szukam prawdy”. A samo światło prawdy sprawia, że upadają błędy i jaśnieje to, co dobre. Dzięki tej zasadzie oczyścił on grecką myśl i umieścił ją w relacji do Ewangelii. Zasada ta, którą wyłożył on w swoim siódmym liście, jest również wyrazem prawdziwego ducha dialogu: szukania nie tego, co dzieli, szukania prawdy w samej Prawdzie; ona sama zajaśnieje i obali błędy.
A zatem choć teologia tego autora jest, by tak rzec, „ponadosobowa”, prawdziwie eklezjalna, możemy umieścić ją w VI wieku. Dlaczego? Ducha greckiego, którego oddał on na służbę Ewangelii, Dionizy Areopagita spotkał w księgach niejakiego Proklosa, zmarłego w 485 roku w Atenach: autor ten należał do późnego platonizmu – nurtu myślowego, który przekształcił filozofię Platona w rodzaj religii, której ostatecznym celem było stworzenie wielkiej apologii greckiego politeizmu i powrót, po sukcesie chrześcijaństwa, do starożytnej religii greckiej. Chciał udowodnić, że w rzeczywistości bóstwa były siłami działającymi w kosmosie. Następstwem tego było, że za prawdziwszy należało uznać politeizm, a nie monoteizm, z jednym Bogiem Stwórcą. Proklos ukazywał wielki kosmiczny system bóstw i tajemnych sił i w tym przebóstwionym wszechświecie człowiek mógł odnaleźć dostęp do bóstwa. Rozróżniał on jednak drogi dla prostych, którzy nie byli stanie wznieść się na szczyty prawdy – dla nich wystarczające mogły być nawet pewne obrzędy – i drogi dla mędrców, którzy musieli się jednak oczyścić, by dotrzeć do czystego światła.
Jak widać, myśl ta jest głęboko antychrześcijańska. Stanowi ona spóźnioną reakcję na zwycięstwo chrześcijaństwa; antychrześcijańskie wykorzystanie Platona, kiedy dokonano już chrześcijańskiego użytku z wielkiego filozofa. Ciekawe, że Pseudo-Dionizy ośmielił się posłużyć właśnie tą myślą, aby ukazać prawdę Chrystusa; przekształcić ten politeistyczny wszechświat w kosmos stworzony przez Boga, w harmonię kosmosu Boga, gdzie wszystkie siły sławią Boga, i ukazać tę wielką harmonię, tę symfonię kosmosu, która rozciąga się od serafinów po aniołów i archaniołów, po człowieka i wszystkie stworzenia, które razem odzwierciedlają piękno Boga i są chwałą Boga. Przekształcał tym samym politeistyczny wizerunek w pochwałę Stwórcy i Jego stworzenia.
W ten sposób możemy odkryć zasadnicze cechy jego myślenia: jest ono przede wszystkim kosmiczną chwałą. Całe stworzenie mówi o Bogu i jest pochwałą Boga. Skoro stworzenie jest chwałą Boga, teologia Pseudo-Dionizego staje się teologią liturgiczną: Boga odnajdujemy przede wszystkim wysławiając Go, nie tylko rozmyślając; liturgia zaś nie jest czymś stworzonym przez nas, czymś wymyślonym dla doznań religijnych w określonym odstępie czasu; jest ona śpiewem w chórze stworzeń i wstąpieniem w samą rzeczywistość wszechświata. Właśnie w ten sposób liturgia, pozornie jedynie eklezjastyczna, staje się szeroka i wielka, staje się naszym związkiem z językiem wszystkich stworzeń. Mówi on: nie można mówić o Bogu w sposób abstrakcyjny; mówienie o Bogu jest zawsze – wyraża on to w greckim słowie „hymnein” - opiewaniem Boga przez wielki śpiew stworzeń, który odbija się i ukonkretnia w czci liturgicznej. Jednakże chociaż jego teologia jest kosmiczna, eklezjalna i liturgiczna, jest ona również głęboko osobista. Stworzył on pierwszą wielką teologię mistyczną. Co więcej, słowo „mistyka” nabiera dzięki niemu nowego znaczenia. Do tego czasu dla chrześcijan słowo to było odpowiednikiem pojęcia „sakramentalny”, to znaczy tego, co należy do „mysterion”, do sakramentu. Wraz z nim słowo „mistyka” staje się bardziej osobiste, bardziej wewnętrzne: wyraża drogę duszy ku Bogu.
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
"Dar każdego życia, każdego dziecka", jest znakiem Bożej miłości i bliskości.
To już dziewiąty wyjazd Jałmużnika Papieskiego w imieniu Papieża Franciszka z pomocą na Ukrainę.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
„Organizujemy konferencje i spotkania pokojowe, ale kontynuujemy produkowanie broni by zabijać”.