Pielgrzymkę Benedykta XVI do polski wspomina o. Andrzej Koprowski SJ, dyrektor
programowy Radia Watykańskiego, który towarzyszył Papieżowi jako członek
papieskiego orszaku.
Wydawało się, że świat najbardziej czekał na wizytę Benedykt XVI w Auschwitz i Birkenau. Papież w rozmowie dziennikarzami wskazał, że udaje się tam nie tyle jako Niemiec ale przede wszystkim jako chrześcijanin, katolik...
- To był bardzo ważny punkt programu. Jakby dodany, ponieważ ta wizyta miała zasadniczo dwa etapy. Pierwszy etap „polski”: Kościoła, który jest w Polsce, ślady wiary kardynała Wojtyły. I później ten wymiar międzynarodowy, zresztą też związany z sytuacją w jakiej Polska była i z kard. Wojtyłą, bo przecież był on nieraz w Auschwitz. Wydaje się, że to spotkanie było bardzo ważne. Podejrzewam, że rekordowa ilość ponad 4 tys. akredytowanych dziennikarzy była tak wielka głównie ze względu na ten punkt wizyty Benedykta XVI. W moim przekonaniu to spotkanie było wspaniale zorganizowane, bardzo spokojne, wyciszone, bez przemówień, a z modlitwą ze strony różnych Kościołów chrześcijańskich, modlitwą Romów, a w sposób szczególny środowiska wspólnoty żydowskiej.
Przemówienie Ojca Świętego było bardzo poruszające, pokazało klasę osobowości człowieka. I jego doświadczenie wiary, poprzez które patrzy na wszystko. To, co mówił o milczeniu Boga jako problemie, z którym zmaga się człowiek wobec tak wielkiego dramatu zła. I później to, co mówił o wymowie tablic. O ludzkim cierpieniu, ale i cynizmie władzy, która traktuje ludzi jako przedmioty nie dostrzegając, że są Bożym obrazem. To, co mówił o poszczególnych tablicach i narodach. Zmiażdżyć naród żydowski, wyeliminować spośród narodów ziemi dlatego, że ten naród stanowi świadectwo obecności i działania Boga. „Mocni” chcieli, żeby Bóg umarł, a cała władza żeby spoczęła w rękach ludzi. Chcieli wyrwać korzenie wiary chrześcijańskiej i w to miejsce wsadzić wiarę w panowanie człowieka mocnego. Odnośnie Romów: skazać ich na zagładę, bo ich życie dla tych tak zwanych „mocnych” jest bezwartościowe. Dramat Rosjan - zresztą do tego nawiązywał już Jan Paweł II jak był w Oświęcimiu. Dramat Rosjan walczących z reżimem narodowo - socjalistycznym a zarazem zmuszanych do służby innej dyktaturze, komunistycznej, zniewalającej narody. Obydwie odrzucały Boga i chciały stworzyć dla wybranych świat na trupach innych.
I wreszcie to, co Benedykt XVI zauważył przy okazji tablicy niemieckiej. Postać Edyty Stein traktowanej przez nazistów jako wyrzutka społeczeństwa, a dzisiaj wspominanej z wdzięcznością jako świadek prawdy i dobra, które przetrwało w niemieckim narodzie. Muszę powiedzieć, że dla mnie to wszystko się składało na całość wizyty Papieża. Bo w innych spotkaniach, jak chociażby tym, o którym mówiliśmy wcześniej, na Błoniach z młodzieżą, mówił o wielorakich formach odrzucenia, ignorowania, wyśmiania Jezusa. Spychany do lamusa spraw i osób jak ktoś, o kim nie powinno się mówić na głos… Zagrożenie gonitwą za tym, żeby wszystko mieć, wszystko osiągnąć w jednym momencie. Zagrożenie relatywizmem, wybiórczością prawd. To wszystko prowadzi do konsekwencji, które w dramatyczny sposób zaowocowały tragediami XX wieku. Tymczasem, jeśli rzeczywiście chcemy budować dom na skale, trzeba żebyśmy byli tego świadomi, żebyśmy umieli właściwie wybierać, by było nas na to stać pomimo „nacisków” których nie brakuje dzisiaj.