26 maja, w Boże Ciało, odszedł sekretarz św. Jana XXIII. Kard. Loris Capovilla w tym roku ukończyłby 101 lat. Był jednym z czterech najstarszych purpuratów na świecie.
Spotkaliśmy się przed trzema laty, w Sotto il Monte, rodzinnej miejscowości św. Jana XXIII, na północy Włoch. Duchowny, mimo 97 lat, tryskał energią i zadziwiał błyskotliwym umysłem. Zamiast 30 minut, potrzebnych, żeby zrobić wywiad, spędziliśmy z fotografem w domu sekretarza Dobrego Papieża niemal dwie doby. Oczarował nas. Rozmawialiśmy o Kościele, papieżu Janie (cytował jego przemówienia z pamięci!), o Chrystusie i o dobrym włoskim jedzeniu. O wszystkim mówił z pasją i z miłością. Capovilla siedział nad stosem świeżych gazet (codziennie robił prasówkę), gestykulował, co chwila odbierał telefony, udzielał rad (każdego rozmówcę na koniec błogosławił). Wszystkich mieszkańców alpejskiej wioski znał z imienia i nazwiska. Do dwupiętrowej willi, która jest dziś muzeum świętego papieża, ciągle ktoś pukał. „Ludzie z całego świata przyjeżdżają tu, żeby pobyć chwilę z papieżem Janem” – mówił Capovilla. Przekonałam się o tym sama.
Poniżej zapis niepublikowanej rozmowy z – jeszcze wtedy – abp. Capovillą (Franciszek podniósł go do godności kardynalskiej w ubiegłym roku). Miał pod koniec życia dwa marzenia: doczekać kanonizacji Jana XXIII i pełnej jedności wśród chrześcijan, także w samym Kościele. Spełnienia pierwszego doczekał. O drugie pewnie z perspektywy nieba się teraz modli.
Joanna Bątkiewicz-Brożek: Ile lat był Ksiądz Arcybiskup sekretarzem Jana XXIII?
ABP Loris Capovilla: Ja nie „byłem” sekretarzem papieża, jestem nim nadal! Gdy ktoś zwraca się do mnie per „ekssekretarz Jana XXIII”, to się denerwuję. „Jak to eks-? – pytam. – Jestem żywy”. Codziennie kiedy odprawiam Mszę, czuję obecność papieża Jana. Oddałem mu całe moje życie.
Kiedy spotkaliście się po raz pierwszy?
W 1950 roku. Pracowałem w kurii weneckiej, zajmowałem się duszpasterstwem młodzieży. Abp Roncalli był nuncjuszem w Paryżu. Przyjechał na chwilę do Wenecji. Kiedy po trzech latach został patriarchą Wenecji, poprosił mnie od razu, bym z nim pracował. Miałem wtedy 20 lat!
I nie spodziewał się Ksiądz, że szybko zostanie sekretarzem papieża!
W drodze na konklawe ustalaliśmy, co trzeba zrobić po powrocie. Patriarsze nie pasował ten wyjazd do Rzymu, miał mnóstwo pracy w Wenecji. Pamiętam, jak po raz pierwszy zobaczyłem go w bieli. Spacerował równym krokiem w tę i we w tę po korytarzu Pałacu Apostolskiego. Zaciskał różaniec w ręku. Wydawało mi się, że oglądam film. Nie umiałem się ruszyć z miejsca. Nie potrafiłem się odnaleźć w tej sytuacji. Papież to wyczuł. Spojrzał na mnie i powiedział właściwym sobie żartobliwym tonem: „Loris, między nami nic się nie zmieniło”. (śmiech) Tylko że teraz zamiast w Wenecji jesteśmy w Watykanie!
Pamięta Ksiądz Arcybiskup pierwsze zmiany, jakie wprowadził w Watykanie były patriarcha Wenecji?
Podwyższył pensje pracownikom świeckim, a obniżył kardynałom. (śmiech) Naprawdę! Kiedy Jan XXIII został papieżem, w Watykanie pracował jeszcze kierowca Piusa XII, Angelino. Ze zmianą papieża zwykle wiązały się zmiany personalne. Papież kazał zawołać Angelina i pyta: „Przyjacielu, czy zechciałbyś nadal wozić papieża?”. Ten przytaknął. „A ile zarabiasz?” – pytał go dalej. Angelino podał jakąś kwotę. Na co papież: „Jestem dwa razy większy niż mój poprzednik, od dziś będziesz więc zarabiał podwójnie”. (śmiech) Kiedy Angelino zachorował, poszliśmy z papieżem odwiedzić go w domu z ostatnim namaszczeniem. Reakcje były bardzo różne. „Jak to? Papież idzie do swojego kierowcy?”
Zrywał się wiatr rewolucji.
Lekkimi podmuchami. Dziś, szczególnie po pontyfikacie Jana Pawła II, nas to nie dziwi, ale wtedy np. takie wydarzenia jak „eskapada” papieża do więzienia to był rodzaj skandalu.
Ksiądz sam się temu dziwił
Był wieczór 26 grudnia 1958 r. Papież nagle wstał i powiedział mi: „Loris, płaszcz! Idziemy do więzienia”. I nie było dyskusji. (śmiech)„Nie możecie przyjść do mnie – mówił w Regina Coeli – więc ja przyszedłem do was”. Trzeba wiedzieć, że w tamtych czasach więźniowie nosili pasiaki z wyszytymi numerami. Papież był tym oburzony. Zwrócił się do władz więzienia: „Ci więźniowie mają przecież imiona. I swoją godność. Są tu nie dlatego, że chcemy się na nich zemścić za zło, jakie uczynili, ale by ich wyleczyć”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.