Przemówienie papieża Franciszka do biskupów w katedrze meksykańskiej 13.02.2016
Jeśli nasze spojrzenie nie świadczy o tym, że widzieliśmy Jezusa, wówczas słowa, którymi wspominamy o Nim, są jedynie pustymi figurami retorycznymi. Być może wyrażają tęsknotę tych, którzy nie mogą zapomnieć o Panu, lecz mimo to, są tylko mamrotaniem sierot nad grobem, słowami w ostatecznym rachunku niezdolnymi do przeszkodzenia temu, aby świat pozostał porzucony i sprowadzony do własnej rozpaczliwej potęgi.
Myślę o konieczności ofiarowania macierzyńskiego łona młodym. Niech wasze spojrzenia będą zdolne do spotkania się z ich spojrzeniami, do kochania ich i zdobywania tego, czego oni szukają z tą siłą, z jaką wielu, takich jak oni, pozostawili łodzie i sieci nad brzegiem morza (por. Mk 1, 17-18), porzucili stoły poborców podatków, aby pójść za Panem prawdziwego bogactwa (por. Mt 9, 9).
Szczególnie niepokoją mnie ci liczni, którzy kuszeni próżną potęgą tego świata, wysławiają chimery i przywdziewają ich makabryczne symbole, aby skomercjalizować śmierć w zamian za pieniądze, które na końcu „mol i rdza niszczą a złodzieje włamują się i kradną” (por. Mt 6, 20). Proszę was, abyście nie lekceważyli wyzwania etycznego i antycywilizacyjnego, jakie stanowi dla całego społeczeństwa meksykańskiego, łącznie z Kościołem handel narkotykami.
Rozmiary tego zjawiska, złożoność jego przyczyn, rozległość jego zasięgu niczym przerzut choroby, która pożera, powaga przemocy, która rozbija i jej bulwersujące powiązania nie pozwalają, abyśmy my, pasterze Kościoła, uciekali się do ogólnikowych potępień, ale wymagają od nas proroczej odwagi oraz poważnego i wykwalifikowanego planu duszpasterskiego, aby przyczyniać się stopniowo do utworzenia tej delikatnej sieci ludzkiej, bez której wszyscy bylibyśmy od początku zniszczeni przez tak podstępne zagrożenie. Jedynie rozpoczynając od rodzin, zbliżając się i obejmując peryferie ludzkie i egzystencjalne obszarów oddalonych od naszych miast, angażując wspólnoty parafialne, szkoły, instytucje społeczne, wspólnoty polityczne, struktury bezpieczeństwa, tylko w ten sposób będzie się można wyzwolić całkowicie z wód, w których niestety pogrążyło się tak wiele istnień ludzkich – czy to tych, którzy zmarli jako ofiary, czy tych, którzy przed Bogiem będą mieli zawsze ręce splamione krwią, nawet gdyby mieli kieszenie pełne brudnych pieniędzy i niewrażliwe sumienie.
Spojrzenie zdolne do tkania
Na płaszczu duszy meksykańskiej Bóg utkał nićmi noszącymi metyskie rysy swego ludu, oblicze swego objawienia się w „Czarnej Panience”. Bóg nie potrzebuje kolorów przygaszony, niewyraźnych, aby nakreślić swe oblicze. Boże rysy nie są uwarunkowane kolorami i nićmi, ale określone są nieodwracalnością Jego miłości, która pragnie nieugięcie na nas się odcisnąć.
Bądźcie zatem, biskupami zdolnymi do naśladowania tej wolności Boga, wybierając to, co pokorne, aby uczynić widzialnym majestat Jego oblicza i aby naśladować tę boską cierpliwość w tkaniu delikatną nicią ludzkości, którą spotkacie, tego nowego człowieka, na którego czeka wasz kraj. Nie dajcie się pochłonąć daremnymi próbami zmiany ludu, jak gdyby miłość Boża nie miała wystarczającej mocy, aby go zmienić.
Odkrywajcie zatem na nowo mądrą i pokorną stałość, z jaką ojcowie wiary tej ojczyzny potrafili wprowadzać kolejne pokolenia w semantykę tajemnicy Bożej. Najpierw nauczywszy się, a następnie nauczając języka niezbędnego do dialogu z tym Bogiem, ukrytym w ciągu wieków ich poszukiwania a który stał się bliski w osobie swego Syna Jezusa, którego dziś tak wielu rozpoznaje w wizerunku skrwawionym i upokorzonym jako postać własnego losu. Naśladujcie Jego zbliżanie się do człowieka i Jego umiejętność uniżania się. Nigdy nie zrozumiemy dostatecznie faktu, że za pomocą nici metyskich naszego ludu Bóg uplótł oblicze, dzięki któremu daje się poznać! Nigdy nie będziemy wystarczająco wdzięczni.
Proszę was o szczególnie delikatne spojrzenie na ludy tubylcze oraz ich fascynujące a nierzadko zmasakrowane kultury. Meksyk potrzebuje swych korzeni „amerindias” [ amerykańsko-indiańskich], aby nie trwać w jakiejś nierozwiązywalnej zagadce. Pierwotna ludność Meksyku ciągle jeszcze czeka, aby rzeczywiście uznano bogactwo jej wkładu i owocność jej obecności, aby odziedziczyć tę tożsamość, która przeobrazi was w naród wyjątkowy, a nie tylko jeden między innymi.
Często mówiono o rzekomym niespełnionym przeznaczeniu tego narodu, o „labiryncie samotności”, w którym miałby on być uwięziony, o geografii jako przeznaczeniu, które wpędza go w pułapkę. Niektórzy uważają, że wszystko to ma być przeszkodą dla stworzenia obrazu jednolitego oblicza, dojrzałej tożsamości, szczególnego miejsca w koncercie narodów i wspólnej misji.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.