Komisja Episkopatu Polski ds. Misji jest w stałym kontakcie z polskimi misjonarzami i misjonarkami przebywającymi w Republice Środkowoafrykańskiej.
Od soboty w miejscowości Buar zapanowała radość, ponieważ dotarły tam wojska francuskie. Wciąż jednak nie ustaje migracja ludności do sąsiednich krajów. "Na wyjazd decydują się urodzeni na miejscu muzułmańscy obywatele tego i tak quasi bezludnego państwa" - relacjonuje kapucyn br. Robert Wieczorek. Pasterzanka s. Teresa Truska dodaje: "Zanim sytuacja się tu znormalizuje, jeszcze trochę wody upłynie".
Informacje o sytuacji misjonarzy i misjonarek docierają do Polski za pośrednictwem Komisji Episkopatu Polski ds. Misji.
"Każdy większy ubytek ludności zawsze jest krokiem do tyłu w procesie rozwoju państwa. Tu nie chodzi jedynie o masową ewakuację obcokrajowców, ale i krwotok części rodzimej populacji RŚA" - uważa br. Robert Wieczorek. Jak zauważa, na wyjazd decydują się urodzeni na miejscu muzułmańscy obywatele „tego i tak quasi-bezludnego państwa”.
„Niegdyś gwarne, dzielnice muzułmańskie teraz zieją podwójną pustką: nie mają już mieszkańców, a ich domy ogołocone z dachów straszą oczodołami po oknach i drzwiach. W pobliskiej Bocaranga blachy na domach już dawno zniknęły, a szabrownicy wzięli się za więźbę dachową i stolarkę. Gdy przed tygodniem w Bozoum, naszym mieście wojewódzkim, doszło do starć między Misca strzegącymi dzielnicy muzułmańskiej a anti-balakami ostrzącymi sobie nań apetyt, muzułmanie skapitulowali. Całe dwa i pół tysiąca ludzi wyjechało do Czadu” – opisuje sytuację w afrykańskim kraju.
Z ośmiotysięcznej społeczności islamskiej w Bossangoa pozostało jedynie tysiąc, z trzech tysięcy w Mbaiki - kilkadziesiąt osób. Z kolei z samego Bangui wyemigrowało już 75 proc. ludności. „Nie brakuje komentarzy oceniających ten proces jako tragiczny w konsekwencjach dla ekonomii i demografii tego kraju w powijakach: muzułmanie do tej pory trzymali w swych rękach 90 proc. transportu i handlu w Republice Środkowoafrykańskiej. Są inni, którzy pocieszają, że ten nagły wyjazd nie może być czymś na stałe. Jak się nieco uspokoi, to wrócą. Gdzie życie w wielokulturowych i wieloetnicznych wspólnot funkcjonowało bez napięć, różnice etniczne i religijne przemieniają się pod wpływem manifestacyjnie użytej przemocy w podział na wrogów i przyjaciół. Podziały etniczne i religijne nie są przyczyną konfliktu, ale tylko go intensyfikują” - konkluduje br. Robert Wieczorek.
S. Teresa Struska, pasterzanka z Buar, dodaje: „Zanim sytuacja się tu znormalizuje, jeszcze trochę wody upłynie, ale póki co mamy koniec wojny, przynajmniej tej z Seleka”. Jej zdaniem, pozostaje jednak wciąż bolesny i napięty problem muzułmanów, którzy zmuszeni są uciekać do Kamerunu, „ale to już konsekwencje tego wszystkiego, co działo się przez ponad rok”.
„Jesteśmy bezpieczni w Bouar! Dziś ks. Mirek Gucwa i s. Renia Grzegorczyk pojechali na północ, przez Bocaranga do Ndim i Ngaundaye, i w niedzielę, wracając, zabiorą nasze siostry pasterzanki i Ewelinę z Ngaoundaye do Bouar na jakiś czas, żeby mogły trochę odpocząć po ostatnich przejściach, które były tam wyjątkowo trudne” - dodaje misjonarka.
„Tryptyk Augustiański” zostanie premierowo wykonany 22 listopada.
„Głos Kościoła nadal ma znaczenie, kontynuujmy promocję pokoju”.
Dziś rano zadzwonił do Papieża Mahmud Abbas, prezydent Państwa Palestyńskiego.
Przy tej okazji zwrócił uwagę na nieocenioną rolę modlitwy osób starszych.