Redaktor katolickiego tygodnika The Herald w Malezji ks. Lawrence Andrew został oskarżony o podżeganie do działalności niezgodnej z obowiązującym w tym kraju prawem. Duchowny oświadczył bowiem, że tam, gdzie liturgię w kościołach na terenie stanu Selangor sprawuje się w języku lokalnym, tam też nadal będzie używane słowo „Allah”.
„Byłem przesłuchiwany przez policję ze względu na artykuł, który opublikowałem w The Malaysian Insider. Przedstawiłem pełne wyjaśnienie tej sprawy” – powiedział ks. Andrew. W zeznaniach duchowny podkreślił, że malezyjska konstytucja federalna zapewnia wszystkim obywatelom tego państwa wolność religijną. Ponadto wskazał, że słowo „Allah” oznaczające Boga jest tam używane przez chrześcijan od bardzo długiego czasu. Przedstawił organom ścigania wyciąg z ponad stuletnich modlitewników zawierających cytaty biblijne z tym właśnie słowem.
Konflikt o stosowanie przez chrześcijan słowa „Allah” trwa już w Malezji od dawna, bo tak właśnie w lokalnym języku określa się Boga. Według władz jest to jednak niezgodne z prawem stanowym Selangoru. Stwierdza ono, że ludzie nie będący muzułmanami nie mogą używać słowa „Allah”.
Warto dodać, że niedawno tamtejszy stanowy Wydział ds. Islamskich JAIS dokonał ataku na siedzibę Malezyjskiego Towarzystwa Biblijnego, rekwirując egzemplarze Pisma Świętego zawierające słowo „Allah”. Wszczęto też dochodzenie przeciwko jego pracownikom. Władze tłumaczą, że była to standardowa procedura, gdyż napłynęły skargi na tę działalność od okolicznych mieszkańców. Celem inspekcji miało być zdobycie dowodów na potwierdzenie szkodliwej i niezgodnej z prawem działalności stowarzyszenia.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.