Słuchanie bardziej sprawców niż ofiar, niedocenianie skali i skutków nadużyć oraz uleganie manipulacjom sprawców – to najczęstsze błędy przełożonych kościelnych, uznane po fakcie również przez nich samych – podkreślał ekspert Amerykańskiej Konferencji Biskupów ks. Stephen Rossetti. Jego referat był, zdaniem o. Adama Żaka SJ, jednym z ważniejszych głosów podczas niedawnej, międzynarodowej konferencji w Monachium.
Poprzedziło ją doroczne spotkanie partnerów Centrum Ochrony Dziecka, działającego pod auspicjami Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego. To właśnie ta instytucja szkoli – od września br. również Polaków – jak rozpoznawać nadużycia seksualne wobec nieletnich i jak im zapobiegać.
Referat amerykańskiego duchownego, który od ponad 30 lat zajmuje się przypadkami nadużyć seksualnych w Kościele, w tym również terapią sprawców, był według o. Żaka SJ szczególnie istotny. – Mówił o tym, czego powinniśmy nauczyć się, by nie powtarzać tych samych błędów, które wcześniej popełnili Amerykanie czy Irlandczycy – relacjonuje dla KAI koordynator KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży.
Zdaniem ks. prof. Rossettiego, praktycznie wszystkie Kościoły lokalne w różnych krajach popełniają te same błędy. – A ci, którzy je popełnili, sami je uznali – dodał o. Żak.
Pierwszy istotny błąd, który bardzo mści się na sposobie stawienia czoła nadużyciom, polega na tym, że przełożeni kościelni czyli biskupi lub przełożeni zakonni konfrontując swoich podwładnych z oskarżeniami o pedofilię lub tym podobne, bardziej słuchają sprawców niż ofiar. Sprawcy mają swoje usprawiedliwienia, zaprzeczenia i sposoby na pomniejszanie własnej odpowiedzialności a praktyka często była taka, że przełożeni mieli do czynienia tylko ze sprawcami a nie mieli kontaktu z ofiarami – wskazywał ks. Rossetti.
Jak tego błędu nie popełniać? Trzeba w sposób zdecydowany postawić ofiary na pierwszym miejscu, przewidzieć to, że sprawcy mają wiele usprawiedliwień. Jeśli przełożeni naocznie nie widzą szkód, jakie sprawcy wyrządzili ofiarom, gdy nie widzą ich zranień, wówczas jedynym głosem, który pozostaje im w pamięci jest kajanie się sprawcy, choć ma ono później niewielki skutek jeśli chodzi o jego nawrócenie – przytaczał rady ks. Rossettiego o. Żak.
Kolejnym błędem jest niedocenienie skali i skutków nadużyć tzn. tego, że co najmniej niektóre nadużycia seksualne wobec nieletnich pozostawiają ślady w psychice tych młodych ludzi. „Każdy z przełożonych – mówił ks. Rossetti – widzi tylko rzeczywistość swojej diecezji czy prowincji zakonnej, za którą jest odpowiedzialny i myśli tak: „mam przypadki, ale nie mam problemu bo sobie radzę z przypadkami”. Tymczasem diecezji jest wiele, prowincji zakonnych również – i okazuje się, że konieczne jest uświadomienie sobie szerszej skali problemu, po to żeby móc zareagować w sposób adekwatny”.
- Ważny jest kontakt i słuchanie ofiar, bo tylko wtedy można zrozumieć, że te przypadki nadużyć, które zdarzyły się w jakiejś prowincji zakonnej lub diecezji, to nie jest sprawa mała, ale jest to zdarzenie zabójcze dla wiary i dla zaufania ludzi, wręcz zabójcze dla świadectwa Kościoła i ewangelizacji – przytaczał wystąpienie ks. Rossettiego o. Żak. Ekspert biskupów amerykańskich apelował też, by „wydobyć prawdę o skali nadużyć i krzywd”. Podkreślał, że powinno to być główną motywacją szerokich działań prewencyjnych.
Innym z błędów, które jako pierwsi popełnili Amerykanie, a za nimi kolejne Kościoły lokalne, jest naiwna wiara, że sprawców można łatwo wyleczyć i przestaną być zagrożeniem, przez co uniknie się ryzyka recydywy. – Przełożeni nie wiedzieli jak bardzo sprawcy potrafią manipulować również terapeutami. Nie trzeba ich demonizować, ale trzeba wiedzieć, że potrzeba bardzo specyficznej wiedzy i specyficznych programów terapeutycznych, żeby proponować sprawcom „zdrowy duchowo, psychicznie i emocjonalnie sposób życia”. Jeśli podczas terapii sprawcy zmienią swój dotychczasowy sposób funkcjonowania, winien on być na bieżąco poddawany wnikliwej superwizji. W żadnym wypadku przenoszenie sprawcy z miejsca na miejsce nie rozwiązuje sprawy. Tego nauczyli się Amerykanie, a teraz jeden Kościół po drugim uczy się tego samego – opowiadał o. Żak.
Ks. Rossetti pytany przez uczestników konferencji dlaczego poszczególne Kościoły lokalne powtarzają te same błędy odpowiedział, że uczenie się jest procesem i wymaga czasu. - Doświadczenia innych Kościołów są zawsze trochę odległe. O sobie, o własnym podwórku myślimy nieco lepiej: „to dzieje się u innych, nie u nas” – relacjonował o. Żak. Tymczasem trzeba zmierzyć się z tymi wydarzeniami nie z nastawieniem obronnym, które, w gruncie rzeczy sprzyja strategiom sprawców i strategii grzechu, tylko z nastawieniem otwarcia się na łaskę, na oczyszczenie, które jest bolesne, na nawrócenie tzn. wołanie do Boga o przebaczenie, światło i działanie w duchu Chrystusowym.
Według amerykańskiego eksperta, czasu wymaga również sam proces nawrócenia - stanięcie w prawdzie, by zobaczyć nadużycia, ich skalę i szkody, tak by to wstrząsnęło człowiekiem, który widzi skalę zła.
Zdaniem koordynatora KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży, wystąpienie ks. Rossettiego było bardzo ważne, gdyż mówił on z punktu widzenia Kościoła. Ponad 30-letnie doświadczenie i zaangażowanie duchownego wskazuje, jak długim procesem jest mierzenie się z nadużyciami seksualnymi w Kościele. - Jeden biskup za innego biskupa tego nie zrobi ani jeden prowincjał za drugiego prowincjała. To wymaga stanięcia w prawdzie przed Bogiem i przed prawdą faktów – podkreśla o. Żak. – Mierząc się z nadużyciami trzeba ustalić fakty, a nie bazować na obrazie, jaki chciałoby się mieć o własnych podwładnych czy współbraciach. Dopiero na tej bazie Ewangelia może się rozwinąć i okazać całą swoją skuteczność. Jeżeli Kościół bierze na siebie grzechy swoich synów, to znaczy że cierpi, cierpi w duchu Chrystusowym – zaznaczył polski jezuita.
W rozmowie z KAI przyznał też, że poruszyła go wypowiedź ks. Rossettiego dotycząca braku znajomości istoty przebaczenia przez kościelnych przełożonych. Nieraz zbyt łatwo udzielają go sprawcom, gdy ci się kajają. – To przebaczenie bywa jak „z przeceny”, bo niewiele kosztuje sprawcę. W tym kontekście ks. Rossetti cytował List Benedykta XVI do katolików w Irlandii, w którym papież wiele uwagi poświęcił sprawie kar. Chodzi bowiem o to, żeby sprawca wiedział, że czyny, które popełnił niosą za sobą konieczność poniesienia kary i że może ona być ważnym elementem w procesie pomocy i leczenia, dlatego nie może być przebaczeniem „z przeceny”.
Ks. Stephen Rossetti jest ekspertem Konferencji Biskupów Katolickich Stanów Zjednoczonych, specjalizuje się od lat w problematyce pedofilii.
Zna z bliska problemy duchownych. W latach 1996-2000, a więc w czasie, kiedy przez USA przetaczała się fala skandali seksualnych z udziałem księży, kierował Instytutem św. Łukasza w Silver Spring w stanie Maryland – czołową amerykańską placówką leczącą księży z problemami alkoholowymi, uzależnionymi od narkotyków, seksu, lub mających inne problemy utrudniające im sprawowanie posługi kapłańskiej.
Zanim wstąpił do seminarium duchownego, ukończył akademię wojskową, pracował w wywiadzie i był też w zakonie kartuzów. Obecnie jest cenionym terapeutą. Wykłada również na Katolickim Uniwersytecie Ameryki w Waszyngtonie.
Po polsku ukazał się jego wykład pt. „Ucząc się na własnych błędach” wygłoszony podczas międzynarodowego sympozjum dla biskupów pt. „Ku uzdrowieniu i odnowie” w 2012 r. na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, w wydanej przez WAM książce pod tym samym tytułem.
W minionym tygodniu w Monachium odbyło się dwudniowe spotkanie partnerów Centrum Ochrony Dziecka a następnie doroczna konferencja naukowa. Uczestniczyli w nich koordynatorzy z krajów biorących udział w pilotażowym szkoleniu nt. prewencji nadużyć seksualnych z 9 krajów świata, w tym również Polski.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.