Nauka religii w Polsce długo szukała swego miejsca po II wojnie światowej. Zanim wróciła do szkół, była nauczana w różnych miejscach: w kościołach, salkach katechetycznych, zakrystiach. Jak wyglądała w PRL sala katechetyczna, można przekonać się na wystawie w Białymstoku.
Roman Koszowski /GN
W czterech ścianach małej salki...
Jak wyglądała w PRL sala katechetyczna? Można się o tym przekonać na wystawie w Białymstoku
W sali archiwum archidiecezjalnego w Białymstoku ustawiono drewniane, pomalowane na zielono ławki z dziurkami na kałamarze, na których leżą autentyczne, liczące kilkadziesiąt lat zeszyty do religii. Jest też oryginalny dziennik z 1966 r. z nazwiskami uczniów uczęszczających na religię do księdza Tadeusza Krawczenki z wpisami późniejszego pierwszego metropolity białostockiego abp Edwarda Kisiela, który był wtedy wizytatorem nauczania religii. Wystawa "W czterech ścianach małej salki..." została zorganizowana w 20. rocznicę śmierci abp. Kisiela.
Na ścianach wiszą reprodukcje dziecięcych rysunków o tematyce religijnej. Można też m.in. zobaczyć oryginalny, dawny program nauki religii w szkołach wydany przez Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Polskiego. Jest też katechizm, różne pomoce dydaktyczno-duszpasterskie z 1974 roku wydane przez kurię białostocką, zdjęcia z nauczania religii, dyplomy ukończenia nauki religii. Jest też np. zaświadczenie z 1946 roku o tym, że ks. Edward Kisiel brał wówczas udział w kursie katechetycznym.
Wyeksponowano również wykaz księży, których władza pozbawiła prawa nauczania religii w roku szkolnym 1950/51 za to, że nie chcieli podpisywać tak zwanego apelu sztokholmskiego o pokój na świecie, który władza wykorzystywała do celów propagandowych i używała go do walki z Kościołem. Prof. Hanna Konopka mówiła, że w całym kraju z tego powodu zwolniono z pracy 365 księży.
Ks. dr Bogdan Skłodowski mówił na konferencji naukowej towarzyszącej otwarciu wystawy, że po II wojnie światowej religia była dwa razy usuwana ze szkoły i wracała do parafii, gdzie została do 1990 roku. Mówił, że krótko po wojnie religia była obecna w szkole, ale potem się to zmieniło. Komunistyczna władza zniosła obowiązek nauki religii i to miało swoje konsekwencje, bo zaczęły się pojawiać szkoły bez religii, które miały szerzyć kulturę świecką. Organizacja nauki religii stała się coraz trudniejsza w latach 1947-49, gdy zwalniano katechetów. Oskarżano ich o buntowanie młodych ludzi przeciwko władzy państwowej. Ks. Skłodowski mówił, że mało było w tamtych czasach pomocy dydaktycznych do katechezy, często jedyną pomocą była książeczka do nabożeństwa. Od 1950 roku - mimo porozumienia rządu z episkopatem, które nie działało jednak z praktyce - Kościół zaczął na dobre organizować religię w parafiach. Po 1952 roku wraz z nową konstytucją postępowała laicyzacja państwa.
Rok 1956 przyniósł tak zwaną katechezę zsynchronizowaną - mówił ks. Skłodowski. Kościół łączył treści nauczania. Dzieci na religii i rodzice na kazaniu otrzymywali wiedzę z tego samego tematu.
75 proc. szkół w Polsce w 1960 r. nie miało religii, a katecheza w parafiach zaczęła się na dobre. Oficjalnie w 1961 roku Sejm ustawą o rozwoju systemu oświaty usunął religię ze szkół. W ocenie ks. Skłodowskiego Kościół nie był do całkowitego przejęcia katechezy przygotowany. Brakowało wszystkiego, dlatego religia odbywała się w najróżniejszych pomieszczeniach, np. zakrystiach, kościelnych wieżach, na chórach, nawet w pomieszczeniach gospodarczych, a czasem się jej także nie prowadziło. Mówił, że w roku szkolnym 1961/62 było 15 tys. punktów nauczania katechezy, w roku 1969/70 18 tys., a w latach 80. 22 tysiące. W latach 70. i 80. udawało się Kościołowi dostać od władz pozwolenia na budowę sal katechetycznych. Rangę nauczania religii miały podnosić dzienniki, oceny czy świadectwa nauki. W 1981 roku, po staraniach episkopatu, władze uznały, że nauka religii to sprawa wewnątrzkościelna i przedmiot ten przestał podlegać kontroli władz oświatowych. W 1990 roku, po zmianach ustrojowych w Polsce, religia wróciła do szkół.
Wystawę można oglądać do 29 grudnia.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.