Prof. Kochański: to cenzura naukowa

Trwa nagonka na eksperta episkopatu ds. bioetycznych za stanowisko ws. in vitro.

Media, a szczególnie „Gazeta Wyborcza”, wszczęły alarm, że lekarz jeździ po Polsce i straszy niebezpieczeństwami związanymi z metodą zapłodnienia pozaustrojowego in vitro. Profesora skrytykował także minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Urzędnik zwrócił się w tej sprawie do Polskiej Akademii Nauk, która odcięła się od naukowca, tłumacząc, że głosi on opinie prywatne, nieautoryzowane przez PAN.

Ekspert episkopatu wyjaśnia, iż posługuje się tylko faktami naukowymi, opierając się m.in. o wyniki badań naukowców z USA, Australii oraz Europy. „Nie mówię rzeczy, które są niesprawdzone. Przede mną leży teraz artykuł z prestiżowego amerykańskiego czasopisma JAMA z 2013 roku autorstwa Svena Sandina i współpracowników opierający się na ocenie dużej grupy dzieci urodzonych z zapłodnienia pozaustrojowego (ART). We wnioskach pracy zostało napisane, że wiąże się ono ze wzrostem ryzyka wystąpienia niepełnosprawności intelektualnej. Takie są wyniki światowych badań” - mówi w rozmowie z „Rz”.

„To próba zastraszania naukowców” - mówi prof. Kochański. Zauważa, iż w Polsce doświadcza cenzury naukowej. Ogranicza się jego wolność w głoszeniu poglądów w pracach naukowych. Obawia się, że w tej sytuacji trudno mu będzie pozyskać środki na rzetelne badania tematyki związanej z in vitro.

Z wystąpieniami naukowca dzieją się dziwne rzeczy. „Miałem problem z referatem. Najpierw zostałem zaproszony na pewien kongres naukowy. Następnie zaproszenie wycofano. Później znowu znalazł się w programie konferencji” - tłumaczy Kochański.

Profesor w rozmowie z gosc.pl wyjaśnia, że podstawowym prawem naukowców jest możliwość wygłaszania podczas wykładu różnych tez. Prawem innych naukowców jest z kolei krytyka i prowadzenie polemiki z wygłaszanymi tezami. „Wybieranie tylko jednej informacji nie może być przedmiotem medialnej nagonki” - tłumaczy.

Do zagadnienia in vitro należy podchodzić z wielką ostrożnością, tym bardziej nie można więc mówić o tej metodzie tylko jednostronnie. Podkreśla znaczenie debaty, bo „bez różnicy zdań trudno mówić o dobrej nauce” - wyjaśnia w rozmowie z „Rz”.

Czy Kochański może być jednak ekspertem obiektywnym? Pracuje przecież dla Episkopatu - zastanawia się redaktor „Rz”. „Zarzut, że jestem mało obiektywny, jest krzywdzący. Jeśli inżynier, który ocenia wytrzymałość jakiejś konstrukcji i wykonuje ekspertyzę na terenie Kościoła, to czy wyniki tej ekspertyzy są od tego zależne? Ekspert ma oczywiście swoje poglądy, ale nie mogą one „wchodzić" w zakres ekspertyzy” - odpowiada mu Kochański.

Kochański jest lekarzem genetykiem, na co dzień pracującym w poradni genetycznej. „Tam spotykam się z chorymi dziećmi urodzonymi po zastosowaniu procedury zapłodnienia pozaustrojowego. Grupa rodzin z tymi dziećmi powiększa się. To jest wprawdzie bardzo niewielka grupa, ale pamiętajmy o tym, że nawet w najbogatszych krajach szacuje się, że tylko ok. 1,5 proc. dzieci rodzi się z zapłodnienia pozaustrojowego. Dlatego trudno się tu spodziewać dominacji tej grupy pacjentów, ale jednak są i z nimi się spotykam” - mówi w wywiadzie dla „Rz”.

Przeczytaj nasz komentarz: Nagonka na eksperta episkopatu

Zobacz wykład Kochańskiego, dotyczący tej tematyki:

Archidiecezja Gnieźnieńska "Nie eksperymentujmy na człowieku" prelekcja prof. A. Kochańskiego

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama