Niby drobiazg

Dziś w subiektywnym przeglądzie prasy głównie o tym, jak fundamentalne znaczenie dla widzenia spraw mogą mieć drobiazgi.

W Rzeczpospolitej artykuł Piotra Zychowicza, „Czy kobiety biskupi pogrążą anglikanizm”. Autor przypomina, co stało się niedawno: na wyświęcanie kobiet na biskupki zgodziły się izba biskupia i izba pastorów anglikańskiego Synodu Generalnego. Zablokowała ją izba laikatu. To znaczy większość była za, ale do zmian potrzeba 2/3 głosów. To cios dla postępowców (których bastionami jest Europa i Ameryka), radość dla konserwatystów (których poglądy podziela Azja i Afryka). Sytuacja staje się coraz bardziej napięta, a ostateczny rozłam wspólnoty anglikańskiej coraz bardziej prawdopodobny. Na potrzeby artykułu komentuje ją Daphne McLeod, szefowa brytyjskiej organizacji katolickiej „Pro Ecclesia et Pontifice”, która przy okazji stwierdza, że sytuacja jest przestrogą dla Kościoła katolickiego. Zacytuję: „Cały czas słyszymy, że nasz Kościół musi się «otworzyć na świat» i zliberalizować. Jakie są skutki podobnych zmian pokazuje jednak przykład konającego Kościoła anglikańskiego. Im bardziej Kościół odchodzi od swoich dogmatów, tym bardziej traci autorytet i wiernych”.

Przyznam, że ten komentarz nie bardzo mi się podoba. Bo brakuje w nim konkretu: co mianowicie rozumiemy przez otwarcie się na świat i zliberalizowanie? Pomyślałbym, że odrzucenie dogmatów. Problem w tym, że trudno tak nazwać kwestię święcenia kobiet. To po prostu wywodząca się od Chrystusa i czasów apostolskich tradycja. Owszem, ważna, ale żeby robić z niej zaraz prawdę wiary, to chyba jednak przesada. O jakie „dogmaty” więc chodzi? Liberalizować wymogów Ewangelii na pewno nie powinniśmy. Dlaczego jednak uznawać za złe „otwarcie się na świat”? Chyba że ktoś pod tym hasłem rozumie właśnie owo łagodzenie wymogów Ewangelii. Nie zostało to jednak jasno powiedziane. I wygląda na to, że pani McLeod idzie na przekór choćby takim inicjatywom, jak nowa ewangelizacja. Bo zakładają one przecież otwarcie się na drugiego człowieka, a nie trwanie za murami obronnymi…

W Gazecie Wyborczej, na pierwszej stronie krótka notka  o apelu ministra Boniego do Kościołów złożonym na ręce abp Sławoja Leszka Głodzia, aby przeciwstawiły się „nietolerancji i mowie nienawiści”. „Nie możemy być wobec tego obojętni” – pisze minister Boni. Zgadzam się: Kościół i ludzie Kościoła powinni jasno odciąć się od niemoralnych metod prowadzenia politycznego dyskursu. Obojętnie czy łamią one przykazanie piąte czy ósme. I to niezależnie od tego, jakimi metodami posługuje się druga strona. Wydaje mi się jednak, ze skoro przedstawiciel rządu wystosowuje taki apel, to powinien też jednak zaapelować do samego siebie. Wprowadzanie pewnych rozwiązań z pominięciem normalnej ścieżki parlamentarnej sprzyja rozwijaniu się ekstremizmów.  Bo są one w jakiejś części – trudno mi powiedzieć jakiej – odpowiedzią na arogancję władzy i bezsilność wobec niej. Mówiąc obrazowo: jeśli ktoś najpierw wykręci mi rękę, a potem opluje, a w odpowiedzi usłyszy ode mnie, że jest świnią, to apelowanie do mnie, żebym nie używał takiego języka a pominięcie milczeniem tego co stało się wcześniej, jest draństwem do kwadratu.

Na stronie dziewiątej Gazeta Wybiorcza donosi w tekście Agnieszki Filipiak z Wilna, że Akcja Wyborcza Polaków na Litwie zgodziła się na koalicję z socjaldemokratami, ale zamierza bronić wartości chrześcijańskich. Chodzi o sprawy dotyczące aborcji, in vitro i religie w szkole. Brawo. Mogą się niektórzy wykrzywiać, ale normalna demokratyczna gra o dobre prawo to na pewno rzecz godna pochwały.

Na pierwszej stronie Naszego Dziennika – wojennie. „Rząd szuka wroga” – to Maciej Walaszczyk pyta, czy władza przy pomocy służb specjalnych nie próbuje pacyfikować prawicowej opozycji. Jest też zajawka tekstu ze strony 14, „Irracjonalna wojna z Telewizją Trwam”. Ale jest też początek ciekawego wywiadu z Andrzejem Morką z VAT, „Stawiam na inżynierię odwrotną”. To w kontekście między innymi badań prof. Biniendy nad  tzw. „pancernej brzozą” ze Smoleńska. Przepytywany doktor inżynier zauważa, że istnieją różna gatunki brzóz, że materiał ten zachowuje się różnie w różnych porach roku, że inaczej zachowuje się gdy jest jednorodny, inaczej gdy pojawiają się sęki. Na dodatek zauważa też, że i skrzydło samolotu nie jest strukturą jednorodną i że takie sprawy jak grubość blachy w konkretnym miejscu, obecność nitów czy otworów w ożebrowaniu ma wielkie znaczenie dla zachowania się skrzydła w momencie uderzenia w brzozę. Co ciekawe skoro uszkodzone zostały zarówno brzoza jak i skrzydło być może mamy do czynienia z jakąś sytuacją graniczną - uważa dr inż Andrzej Morka -  w której szczegóły są niezmiernie ważne. Słowem, uznaje dotychczasowe ustalenia prof. Biniendy za zbytnio uproszczone.

To bardzo ważna publikacja. Pokazuje, jak bezsensowne są opinie tych publicystów aktywnych w sporze o smoleńską katastrofę, których drobiazgi nie interesują.

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama