W Libanie Benedykt XVI „uciekł do przodu” od wszelkiej maści polityków i politykierów, ukazując jedyną sensowną drogę, prowadzącą do pojednania ludzi różnych kultur i religii.
To nie jest krzyk bezradności. To świadomość, że nasza siła nie jest w nas. Jest nią Bóg. To świadomość, że zwycięstwo Boga dokonało się na krzyżu, nie w walce zbrojnej.
Papież jedzie do Libanu. Tymczasem w regionie jest co raz niespokojniej. Po doniesieniach (niekoniecznie prawdziwych), że twórcą antyislamskiego filmu jest chrześcijanin, może być jeszcze goręcej.
Jest beznadziejnie, a będzie jeszcze gorzej. Chrześcijaństwo na Bliskim Wschodzie wymiera.