W idealnym świecie (o którym wspomina papież) ksiądz zna numer telefonu do swojego biskupa. Obawiam się, że w realnym świecie Kościoła w Polsce zwykły ksiądz (podobnie jak zwykły świecki) może znać co najwyżej numer telefonu do sekretarza swojego biskupa, od którego to sekretarza "odbije się" jak od ochroniarza nie uzyskując ani możliwości rozmowy telefonicznej ze swoim biskupem ani sposobności do umówienia się ze swoim biskupem na osobiste spotkanie. Czy bardzo przejaskrawiłem?
Archidiecezja warszawska, to prawie 1000 księży i półtora miliona wiernych. Biskup musiałby chyba nic innego nie robić, tylko odbierać telefony. Proponuję zejść na ziemię.
Biskup został powołany właśnie po to, by służyć wiernym. Jeśli biskupi mają czas dla polityków, mediów i kilku śniadań u zaprzyjaźnionych zakonnic dziennie, a nie mają czasu dla wiernych, to znaczy, że rozminęli się z powołaniem.
@DREMOR_ To są twoje wymysły, natomiast Pismo święte uczy inaczej: «Nie jest rzeczą słuszną, abyśmy zaniedbywali słowo Boże, a obsługiwali stoły (...) Upatrzcież zatem, bracia, siedmiu mężów spośród siebie, cieszących się dobrą sławą, pełnych Ducha i mądrości! Im zlecimy to zadanie. My zaś oddamy się wyłącznie modlitwie i posłudze słowa».
Polecam mimo wszystko lekturę dokumentów Kościoła na temat istoty posługi biskupa. A jest nią właśnie diakonia, o której mówi cytowany przez Ciebie fragment. Tak więc dosłownie rzecz ujmując biskup jest właśnie od "obsługi stołu".
To, o czym mówi papież, to zdrowa relacja między przełożonym i podwładnym. W polskim Kościele bliżej jest do relacji feudalnej, między władcą a poddanym. Nie mówię już nawet o zwykłych wiernych, którzy do biskupa żadnego dostępu nie mają.