Wenecja, która zawsze była miejscem spotkań i wymiany kulturowej, jest wezwana do bycia znakiem piękna dostępnego dla wszystkich, począwszy od ostatnich, znakiem braterstwa i troski o nasz wspólny dom" - podkreślił Franciszek w homilii podczas Mszy św. na Placu św. Marka w Wenecji.
Wenecja, która zawsze była miejscem spotkań i wymiany kulturowej, jest wezwana do bycia znakiem piękna dostępnego dla wszystkich, począwszy od ostatnich, znakiem braterstwa i troski o nasz wspólny dom" - podkreślił Franciszek w homilii podczas Mszy św. na Placu św. Marka w Wenecji. Papież z uznaniem powiedział, że w Wenecji można oddychać atmosferą „Biennale”, które gromadzi, bada i rozpowszechnia wielopostaciowe bogactwo sztuki. "Chciałbym wam powiedzieć: także Ewangelia, przemieniając i kształtując nasze życie, pragnie uczynić nas artystami zdolnymi do szerzenia wszędzie owoców miłości i radości" - zaznaczył Ojciec Święty.
HOMILIA OJCA ŚWIĘTEGO
Msza św.
Plac św. Marka
Jezus jest krzewem winnym, a my latoroślami. A Bóg, miłosierny i dobry Ojciec, jak cierpliwy rolnik, pracuje nad nami, aby nasze życie było pełne owoców. Dlatego Jezus zaleca, abyśmy pielęgnowali bezcenny dar, jakim jest więź z Nim, od której zależy nasze życie i owocowanie. Z uporem powtarza: „Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać.. [...] Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity” (J 15, 4. 6). Tylko ten, kto trwa zjednoczony z Jezusem, przynosi owoc. Zastanówmy się nad tym.
Jezus wkrótce zakończy swoją misję doczesną. Podczas Ostatniej Wieczerzy z tymi, którzy będą Jego apostołami, przekazuje im, wraz z Eucharystią, kilka kluczowych słów. Jednym z nich jest właśnie to: „trwajcie”, to znaczy zachowujcie żywą więź ze Mną, pozostańcie ze Mną zjednoczeni jak latorośle z krzewem winnym. Posługując się tym obrazem, Jezus podejmuje metaforę biblijną, którą lud dobrze znał i z którą spotykał się także w modlitwie, jak na przykład w psalmie, który powiada: „Powróć, o Boże Zastępów! Wejrzyj z nieba, zobacz i nawiedź tę winorośl” (Ps 80, 15). Izrael jest winnicą, którą Pan zasadził i o którą się zatroszczył. A kiedy lud nie przynosi owoców miłości, jakich oczekuje Pan, prorok Izajasz formułuje oskarżenie, używając właśnie przypowieści o rolniku, który uprawiał swoją winnicę, oczyścił ją z kamieni, zasadził piękne winorośle, oczekując, że przyniesie dobre wino, ale zamiast tego wydaje tylko niedojrzałe grona. Prorok konkluduje: „Otóż winnicą Pana Zastępów jest dom Izraela, a ludzie z Judy szczepem Jego wybranym. Oczekiwał On tam sprawiedliwości, a oto rozlew krwi, i prawowierności, a oto krzyk grozy” (Iz 5, 7). Sam Jezus, nawiązując do Księgi Izajasza, opowiada dramatyczną przypowieść o rolnikach-mordercach, podkreślając kontrast między cierpliwym działaniem Boga a odrzuceniem Go przez Jego lud (por. Mt 21, 33-44).
Tak więc metafora krzewu winnego, wyrażając pełną miłości troskę Boga o nas, z drugiej strony przestrzega nas, ponieważ jeśli zerwiemy tę więź z Panem, nie będziemy w stanie przynieść owoców dobrego życia, a nam samym grozi, że staniemy się suchymi gałęziami, to okropne, gdy stajemy się suchymi gałęziami, tymi gałęziami które zostaną odrzucone.
Bracia i siostry, na tle obrazu użytego przez Jezusa, myślę również o długiej historii, która wiąże Wenecję z pracą w winnicy i produkcją wina, o trosce jakże wielu winiarzy i wielu winnic, które wyrosły na wyspach laguny i w ogrodach między miejskimi calli [wąskimi uliczkami], a także tych, które sprawiały, że mnisi podejmowali produkcję wina dla swoich wspólnot. W tej pamięci krzewu winnego, wina nie trudno zrozumieć przesłanie przypowieści o krzewie winnym i latoroślach: wiara w Jezusa, więź z Nim, nie ogranicza naszej wolności, lecz wręcz przeciwnie, więź z Jezusem otwiera nas na przyjęcie życiodajnych soków Bożej miłości, która pomnaża naszą radość, dba o nas z troską dobrego winiarza i sprawia, że rodzą się pędy nawet wtedy, gdy gleba naszego życia staje się nierodzajna. A jakże często nasze serce staje się bezowocne…
Ale metaforę, która wyszła z serca Jezusa, można również odczytać, myśląc o tym mieście zbudowanym na wodzie i uznanym za jedno z najbardziej fascynujących miejsc na świecie. Wenecja stanowi doskonałą jedność z wodami, na których jest wzniesiona, a bez opieki i ochrony tego naturalnego otoczenia mogłaby nawet przestać istnieć. Podobnie jest z naszym życiem: my również, zanurzeni od niepamiętnych czasów w źródłach Bożej miłości, zostaliśmy odrodzeni w chrzcie, odrodziliśmy się do nowego życia przez wodę i Ducha Świętego i zostaliśmy wszczepieni w Chrystusa, jak latorośle w winny krzew. W nas płyną życiodajne soki tej miłości, bez których stajemy się suchymi gałęziami, które nie przynoszą owocu. Błogosławiony Jan Paweł I, kiedy był patriarchą tego miasta, powiedział kiedyś, że Jezus „przyszedł, aby przynieść ludziom życie wieczne [...]. I mówił następnie „ To życie jest w Nim i przechodzi od Niego do Jego uczniów, tak jak soki wznoszą się od pnia do gałęzi winorośli. Jest to świeża woda, którą On daje, zawsze tryskające źródło” (A. LUCIANI, Venezia 1975-1976. Opera Omnia. Discorsi, scritti, articoli, t. VII, Padova 2011, 158).
Bracia i siostry, oto co się liczy: trwać w Panu, przebywać w Nim. Pomyślmy o tym przez chwilę: trwanie w Panu, przebywanie w Nim. I ten czasownik - trwać - nie powinien być interpretowany jako coś statycznego, jakby chciał nam powiedzieć, abyśmy stali w miejscu, zatrzymani w bierności. Przeciwnie, słowo to – trwać zaprasza nas do wyruszenia w drogę, ponieważ trwanie w Panu oznacza wzrastanie w relacji z Nim, dialog z Nim, przyjmowanie Jego Słowa, podążanie za Nim na drodze do Królestwa Bożego. Dlatego jest to kwestia wyruszenia za Nim, trwania w Panu i podążania, to wyruszenie za Nim, dając się pobudzić Jego Ewangelii i stając się świadkami Jego miłości.
Dlatego też Jezus mówi, że ten, kto trwa w Nim, przynosi owoc. I nie jest to byle jaki owoc! Owocem gałęzi, do których spływają soki, jest winne grono, a z winogrona pochodzi wino, które jest znakiem mesjańskim par excellence. Jezus bowiem, Mesjasz posłany przez Ojca, wnosi wino Bożej miłości do ludzkiego serca i napełnia je radością i napełnia nadzieją.
Drodzy bracia i siostry, to jest owoc, do którego wydania jesteśmy wezwani w naszym życiu, w naszych relacjach, w miejscach, które nawiedzamy każdego dnia, w naszym społeczeństwie, w naszej pracy. Patrząc dziś na Wenecję, podziwiamy jej urzekające piękno, ale niepokoi nas również wiele problemów, które jej zagrażają: zmiany klimatyczne, które mają wpływ na wody laguny i na terytorium; kruchość budynków, dziedzictwa kulturowego, ale także ludzi; trudność stworzenia środowiska na ludzką skalę poprzez odpowiednie zarządzanie turystyką; a także wszystko to, co te realia mogą generować pod względem chaotycznych relacji społecznych, indywidualizmu i samotności.
A jak możemy na to odpowiedzieć my, chrześcijanie, którzy jesteśmy latoroślami zjednoczonymi z krzewem winnym, winnicą Boga, który troszczy się o ludzkość i stworzył świat jak ogród, abyśmy mogli w nim kwitnąć i sprawić by rozkwitał? Trwając zjednoczeni z Chrystusem będziemy mogli przynosić owoce Ewangelii w rzeczywistości, w której żyjemy: owoce sprawiedliwości i pokoju, owoce solidarności i wzajemnej troski; wybory troski o środowisko, ale także o ludzkie dziedzictwo: nie zapominajmy o dziedzictwie humanistycznym, naszym wspaniałym człowieczeństwie, które przyjął Bóg, aby iść razem z nami. Potrzebujemy naszych wspólnot chrześcijańskich, naszych dzielnic, naszych miast, aby stały się miejscami gościnnymi, przyjaznymi, włączającymi. A Wenecja, która zawsze była miejscem spotkań i wymiany kulturowej, jest wezwana do bycia znakiem piękna dostępnego dla wszystkich, począwszy od ostatnich, znakiem braterstwa i troski o nasz wspólny dom. Wenecjo, ziemio, która czynisz braćmi, dziękuję.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.