O drodze do niewiary i powrocie do Kościoła z Peterem Seewaldem, człowiekiem znanym głównie jako biograf Benedykta XVI. Kluczowy okazał się jeden gest biskupa.
Jako katolicki autor nie jest Pan odporny na pewne wyznaczniki tzw. „dziennikarstwa opinii”. Gdzie, a przede wszystkim, jak wyznaczyć granicę?
– Jak już powiedziałem, konieczny jest jasny i niezależny obraz tego, co się dzieje. Miarą jest pisanie prawdy, nawet jeśli rani to niektórych ludzi, nawet jeśli myślimy na przykład o skandalicznym wykorzystywaniu seksualnym – rani to również ciebie. Sprawozdawczość sądowa nikomu nie pomaga. Spojrzenie na sprawy z chrześcijańskiego punktu widzenia zwykle zapewnia większą jasność niż spojrzenie przez ideologiczne okulary oferowane przez tak zwane wiodące media. Uważam za oczywiste, że media katolickie informują o wydarzeniach, które są celowo ukrywane przez media świeckie. I wreszcie, co nie mniej ważne, prześladowani i uciskani w wierze również zasługują na głos, który zwykle jest spychany na margines na rzecz dwóch lub trzech teologów, którzy są gotowi dostarczyć to, co nakazują redaktorzy „ducha czasu”.
Szwedzki pisarz Henning Mankell napisał, że zawsze istnieją dwa rodzaje narratorów. Jeden kopie łopatą i ukrywa. Drugi kopie, aby ujawnić. To drugie z pewnością obejmuje zawsze niezbędne objawienie przesłania Ewangelii.
Kiedy pewnego dnia stanie Pan przed Stwórcą i będzie zmuszony spojrzeć wstecz na swoje życie, na które momenty chciałby Pan, aby Bóg „przymknął oko”?
– O Boże, nie mówimy tu o jakimkolwiek „momencie”, ale o całej masie „momentów”. I o rzeczach, które lepiej poruszyć w trakcie spowiedzi. Spowiedzi jako sposobu autorefleksji i doskonalenia siebie, że tak powiem, aby stać się lepszym człowiekiem. Co, jak wiemy, rzadko działa. Mogę więc mieć tylko nadzieję na miłosiernego Stwórcę, który nie osądza, ale wyprostowuje.
Mówiąc hipotetycznie, jak zacząłby Pan rozmowę, gdyby nagle znalazł się twarzą w twarz zarówno z papieżem Benedyktem XVI, jak i byłym bawarskim ministrem prezydentem Franzem Josefem Straußem po śmierci? Z pierwszym z nich przeprowadził Pan kilka razy wywiady, a w drugiego rzucał kulkami z farbą na plakatach.
– Nie wiemy, jak ludzie będą się komunikować w zaświatach. Prawdopodobnie nie będzie już żadnych pytań bez odpowiedzi, nic, co wydawało nam się sprzeczne na tym świecie. Wszystko będzie jasne. Czysta świętość, oświecenie i spełniona radość.
Poprosiłbym papieża Benedykta – wszyscy będziemy naprawdę na równych prawach – aby odegrał swój ulubiony skecz Karla Valentina, którym jako kardynał zachwycił byłego burmistrza Monachium, Christiana Ude, podczas wizyty w Watykanie. Potem zapytałbym go ponownie o jego mistyczne oblicze, któremu zawsze zaprzeczał w naszych rozmowach tu na ziemi.
Przeprosiłbym Straußa. I powiedziałbym mu, że ulotka z karykaturą przedstawiającą go z małym Hitlerem mówiącym z jego ust nie była moja. W naszej komunistycznej grupie po prostu podpisywałem prawie wszystkie ulotki jako osoba odpowiedzialna zgodnie z prawem prasowym.
I nie musiał Pan za to odpowiadać?
– Tak, Strauß na mnie doniósł. Jego adwokat przeprowadził sensacyjny proces w sądzie rejonowym w Pasawie. Musiałem odbyć karę w ciągu czterech weekendów w formie „ścisłych dni”, jak to oficjalnie nazywano, w więzieniu dla nieletnich. O chlebie i wodzie. Udało mi się jednak przemycić do celi książkę Fryderyka Engelsa, co uczyniło mój pobyt bardziej znośnym.
Napisał Pan kilka książek z Wikariuszem Chrystusa na ziemi. Ale gdyby teraz miał okazję przeprowadzić wywiad nie tylko z Wikariuszem, ale z samym Jezusem Chrystusem, jak by się do tego przygotował? Jakie byłoby Pana pytanie otwierające wywiad z Jezusem Chrystusem?
– W życiu pozagrobowym prawdopodobnie nie będzie już pytań bez odpowiedzi. Wszystko będzie jasne, rozsądne i zrozumiałe. Jeśli jednak tak miałoby nie być to przygotowanie od „a” do „z” jest zawsze podstawą „dobrej historii”. Mamy przekonujące dokumenty historyczne o Jezusie i współczesne mu zapisy wiarygodnych świadków. Musimy jednak rozwijać nowe obrazy. Jezus nie utknął gdzieś w kosmosie, a Bóg nie jest starcem z białą brodą. Niekoniecznie trzeba zakładać, że za Trójcą stoi zaawansowany technologicznie Bóg, ale inteligencja i energia, które wykraczają poza wszelką ludzką wyobraźnię. Dzięki wiedzy naszych czasów, na przykład dzięki odkryciom badań kwantowych, większemu zrozumieniu wszechobecności i rzeczywistości ducha, możemy dziś na nowo podjąć sztukę lectio divina, pobożnej lektury, która była w stanie odczytywać między wierszami Ewangelii i zobaczyć obszary, które pozostają ukryte przed obserwacją powierzchowną.
Potem w rozmowie z Jezusem mówiłbym o „Dzienniczku” zmarłej w 1938 roku św. s. Faustyny Kowalskiej, której Jezus kazał przygotować ludzkość na Jego powrót, który będzie widoczny dla wszystkich. I zapytał, czy rosnąca liczba objawień Matki Bożej, jak w Medziugorju, ma z tym coś wspólnego. Ekscytujący temat.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.