Wizyta Franciszka w Marsylii oczyma proboszcza parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Tulonie, ks. Michała Klakusa.
Marsylia, sobota 23 września 16.15: 57 tysięcy wiernych zebranych na stadionie miejskim , ponad ponad 500 księży i 150 biskupów w tym liczni kardynałowie sprawujących Mszę świętą z papieżem Franciszkiem…tak wyglądało zapowiadane od jesieni zeszłego roku zakończenie wizyty Ojca Świętego w tym mieście. Początkowo papież planował jedynie krótką, kilkugodzinną wizytę na zakończenie serii spotkań kulturalno-religijnych zwanych „Spotkaniami śródziemnomorskimi” poświęconych problemom migracji. I tak by zostało gdyby nie upór miejscowego kardynała Jean-Marc Aveline który przekonał Franciszka by zgodził się odprawić taką Mszę i to w miejscu symbolicznym dla mieszkańców tego prawie milionowego miasta (licząc w granicach administracyjnych) - miejsce gry ich legendarnego klubu piłkarskiego „Olympique Marsylia”.
Tegoroczna wiosna w parafii pw. Św. Tereski od Dzieciątka Jezus w Tulonie była naprawdę gorąca- nie tylko z powodu panujących tutaj temperatur ale z powodu zbliżających się Światowych Dni Młodzieży oraz właśnie z powodu rozpoczęcia zapisów na Mszę papieską w Marsylii. Wyznaczony cel: by jak najwięcej osób wzięło w udział w tych wydarzeniach. Takie spotkania pogłębiają wzajemne więzi, budują wspólnotę, przybliżają do Boga i pokazują „młodość” Kościoła – co niezwykle ważne w kraju laickim. Celem „zachęcenia” parafian do udziału kilka osób wypełniało w ich imieniu potrzebne formularze (bilety były imienne), zarezerwowano dojazd by nikt nie musiał się martwić jak dojechać na stadion. W przeciągu kilku tygodni udało się zebrać grupę 200 osób w tym liczna młodzież (około 50 osób) co stanowiło 10% ogólnej liczby miejsc przyznanych diecezji Frejus-Tulon. Nie obyło się bez stresu i dodatkowych trudności. W czerwcu okazało się że każdy uczestnik musi uiść w krótkim kilkudniowym terminie „opłatę organizacyjną” dla diecezji w Marsylii w wysokości 15 euro (łącznie 3000 euro) co jest kwotą znaczącą dla tutejszej parafii. By nie tracić zarezerwowanych wcześniej miejsc parafia zaufała pielgrzymom i wyłożyła potrzebną kwotę licząc oczywiście na zwrot „pożyczki”. Mieliśmy szczęście - od lipca nie było już wolnych miejsc. Z niecierpliwością czekaliśmy na wrzesień- modląc się o zdrowie i siły dla papieża Franciszka.
24 wrzesień: Krótką, bo trwającą niewiele ponad godzinę podróż autobusem do Marsylii poświeciliśmy na odmówienie różańca (na co niektórzy parafianie narzekali – ale już się przyzwyczaiłem że to nie jest pobożność polska) oraz podziwianie przepięknych krajobrazów wybrzeża calanque i… błękitnego nieba. Czytający te słowa mogą pozazdrościć, zresztą raz po raz przypominam parafianom że mieszkają w raju. Na parking dla autobusów w Marsylii przybywamy na trzy godziny przed rozpoczęciem Mszy świętej. Krótki dwu kilometrowy spacer i jesteśmy przed stadionem. Świeccy zajmują wskazane na biletach miejsca a księża odbierają akredytacje i udają się do prowizorycznej zakrystii zorganizowanej w jednym z barów stadionu. Godzinę przed mszą ruszamy w procesji. W tej „świątyni sportu” panuje uroczysta i radosna atmosfera przypominająca bardziej rodzinny piknik niż pobożne oczekiwanie na Eucharystię. Jest mnóstwo młodych ludzi, rodzin z dziećmi. Gołym okiem widać że przynajmniej połowa publiczności to nie rdzenni, „z dziada pradziada” Francuzi. W pewnym momencie tłum rozpoczyna tworzyć „falę” – niesamowity widok. My księża również z radością włączamy się w to widowisko co zostaje przyjęte z oklaskami. Niestety nie jestem pewien, ze względu na zajmowane miejsce, czy również księża biskupi się włączyli w tą piłkarską tradycję. O godzinie 16h00 krótkie ćwiczenie śpiewów wykonywanych podczas Mszy by dziesięć minut później w loży dla „vipów” zasiadł Prezydent Republiki z małżonką, premier, kilku ministrów, lokalne władze. Jednak jak już zapowiedziano wcześniej, by nie zrazić komunistów, socjalistów i masonów, przedstawiciele najwyższych władz jedynie asystowali a nie uczestniczyli aktywie w celebracji. Byli jak widownia w teatrze czy operze. Msza trwała około półtorej godziny. Bardzo sprawnie zorganizowana i nieprzegadana – właściwie prócz papieża głos zabrał jedynie kard. Jean-Marc Aveline pozdrawiając zacnego gościa i na koniec dziękując mu za odwiedziny. Papież, choć uśmiechnięty wydawał się zmęczony napiętym programem wizyty. Właściwie można powiedzieć że Mszę sprawował ordynariusz Marsylii a „aktywność” Franciszka ograniczyła się do prowadzenia obrzędów wstępnych, wygłoszenia homilii i zakończenia. Po godzinie 21h00 wróciliśmy do domów. Na koniec kilka refleksji:
1/ wizyta papieża była osobistym sukcesem kard. Aveline. Arcybiskup Marsylii okazał się sprawnym organizatorem, posiadającym zdolność łatwego nawiązywania kontaktu z ludźmi i zainteresować wizytą papieża również niewierzących a nawet muzułmanów których liczna populacja zamieszkuje północne dzielnice miasta. Wybór miejsca- stadion mogący pomieścić ponad 50 tys. kibiców, był przedsięwzięciem ryzykownym w państwie gdzie praktyki religijne są ponad dziesięciokrotnie niższe niż w naszym kraju a do religii katolickiej przyznaje się niecałe 30% dorosłych Francuzów. Nieprzypadkowo został kardynałem.
2/ Dla papieża Franciszka, co podkreślił w kazaniu, Europa potrzebuje nowego ducha, nowej miłości i nowej nadziei na wzór Marii odwiedzającej Elżbietę by nie stała się, przed czym już przestrzegał w 2014 r. w Strasburgu, starą, zmęczoną i już bezpłodną babcią. W czasie homilii papież zadał każdemu z nas kilka pytań: Czy nadal wierzymy, że Bóg działa w naszym życiu? Czy wierzymy, że Pan w sposób ukryty i często nieprzewidywalny działa w historii, że czyni cuda i działa także w naszych społeczeństwach naznaczonych zeświecczeniem i obojętnością religijną? Zdaniem papieża pozytywna odpowiedź na postawione pytania ma się przejawiać wrażliwością i zaniepokojeniem o potrzeby drugiego człowieka, głównie słabego, w tym również emigranta (a taki był cel wizyty papieża w Marsylii).
3/Dla nas uczestniczących we mszy św. było to przeżycie jedności z papieżem i doświadczenie uniwersalności Kościoła. Papież Franciszek posiada taką siłę oddziaływania, że nawet dla osób które nie zgadzają się z jego poglądami udział w spotkaniu z nim jest wydarzeniem wyjątkowym i niezapomnianym. W każdym razie droga powrotna z Marsylii do Tulonu była dla parafian czasem refleksji i wdzięczności za to spotkanie, świadczącym o żywotności Kościoła. Można mieć tylko nadzieję że entuzjazm nie ostygnie już w niedzielny poranek.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.