Indianie w Boliwii modlą się cztery tysiące metrów nad poziomem morza. To prawdziwa „chwałana wysokości”. Ich biskupem zostanie Polak: ks. Krzysztof Białasik. Nic dziwnego,spędził tam połowę życia.
Wysoko. Na polskie Rysy można spoglądać z góry. Powietrze rozrzedzone. Jak reaguje nieprzyzwyczajony organizm? Serce wariuje. Bije tak mocno, jakby miało wyskoczyć z piersi; człowiek często wpada w panikę. Po wyjściu z samolotu ma się wrażenie, że nogi są z waty. Łatwo zemdleć. Nocą często brak powietrza powoduje duszności. Niewielu kapłanów decyduje się na pracę w Boliwii. Ksiądz Krzysztof Białasik, polski werbista, pojechał tam przed dwudziestu laty. Oruro to jego dom. We wrześniu przyjmie święcenia biskupie. Będzie pasterzem Indian.
Pan Bogu świeczkę, a diabłu cygaro
Boliwijski Kościół ma olbrzymie poparcie społeczne, sięgające aż 85 proc. To fenomen. Biskupa nie może zabraknąć na najważniejszych uroczystościach. – Gdyby Krzysiek nie pojawił się na karnawale, wszystkie gazety opisałyby to na pierwszych stronach – śmieją się koledzy biskupa nominata. Bo karnawał to dla Boliwijczyków świętość. Tańczą dla Matki Boskiej, której wizerunki są dosłownie wszędzie. Często poprzebierani są w demoniczne maski. – Tu nawet diabły tańczą dla Maryi – śmieje się ks. Krzysztof.
Wierzenia indiańskie są tak ściśle wymieszane z katechizmem Kościoła, że misjonarze często nie próbują nawet tego prostować. By nie rozzłościć złych duchów, na wszelki wypadek Indianie składają im dary. W usta figurki, zwanej popularnie „wujkiem” (el tío), wkładają liście koki, cygara, papierosy. To popularna między Odrą a Bugiem zasada: Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek, tyle że bardziej spektakularna – śmieją się werbiści. Matka-ziemia (Pachamama) ma dla nich wymiar sakralny, przypisują jej charakter osobowy. Ziemia jest „kimś”, a nie „czymś”.
Podlewają alkoholem ziemniaki
Niełatwo mówi się Boliwijczykom o Bogu miłosiernym – opowiada ks. Białasik. I choć nie ma właściwie kościoła, w którym nie byłoby obrazu „Jezu, ufam Tobie”, a Koronka do Miłosierdzia Bożego jest jedną z najpopularniejszych modlitw, Indianie często są przekonani, że Bóg karci za zło. Tak nauczyli ich przed wiekami misjonarze, którzy dotarli do Ameryki Południowej.
Boliwijczycy są twardzi, z trudem wyrywają skalistej ziemi jej owoce. To ludzie ogromnie ciężkiej pracy. Na wysokości 4000 metrów nic nie rośnie, rolnictwo na Altiplano jest przedsięwzięciem trudnym i mało intratnym. Jednym z największych świąt jest sadzenie ziemniaków. Indianie Ajmara stroją wtedy swe kapelusze w kwiaty.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wizyta w tym kraju, w którym nie był nigdy żaden papież, była marzeniem Franciszka.
Papież przyjął działaczy, którzy przed rokiem zorganizowali "Arenę Pokoju".
Przez 12 lat pontyfikatu Franciszek nigdy nie był tam na urlopie.
Realizowany jest tam eko-projekt inspirowany encykliką Franciszka "Laudato si' ".