Pielgrzymka do Bahrajnu służyła promowaniu braterstwa i dialogu

O znaczeniu zakończonej w minioną niedzielę wizycie w Bahrajnie mówił Ojciec Święty podczas dzisiejszej audiencji ogólnej. Streścił ją w trzech słowach: dialog, spotkanie i pielgrzymowanie.

Drodzy bracia i siostry, dzień dobry!

Zanim powiem to, co przygotowałem, chciałbym zwrócić uwagę na tych dwoje dzieci, chłopów, którzy tutaj przyszli. [Papież nawiązał do sceny na początku audiencji, kiedy podeszło do niego dwóch chłopców]. Nie pytali o pozwolenie, nie mówili: boję się – przyszli wprost. Takimi powinniśmy być w relacji z Bogiem: mieć relację bezpośrednią. Dali nam przykład, jak mamy się zachowywać wobec Boga, Pana. Iść naprzód: On zawsze na nas czeka. Ucieszyłem się, widząc ufność tych dwóch chłopców. Był to wzór dla nas wszystkich. Tak powinniśmy zawsze podchodzić do Pana: z wolnością. Dziękuję.

Przed trzema dniami powróciłem z podróży do Królestwa Bahrajnu, którego wcześniej nie znałem, nie wiedziałem, co to za królestwo. Pragnę podziękować wszystkim, którzy wspierali tę wizytę modlitwą, i ponowić wdzięczność Jego Królewskiej Wysokości, innym przedstawicielom władz, lokalnemu Kościołowi i mieszkańcom za serdeczne przyjęcie.

Chcę też podziękować organizatorom podróży. Aby można było odbyć taką podróż, jest wiele krzątaniny. Sekretariat Stanu pracuje wiele, aby przygotować przemówienia, aby opracować logistykę, jest wiele krzątaniny… potem tłumacze, Korpus Żandarmerii Watykańskiej, który jest świetny, Korpus Gwardii Szwajcarskiej, który jest świetny. To ogromna praca. Wszystkim im chciałbym publicznie podziękować za wszystko, co czynią, aby papieska podróż się udała. Dziękuję.

Spontanicznie pojawia się pytanie: dlaczego papież zechciał odwiedzić ten mały kraj z bardzo znaczącą większością islamską? Jest tyle krajów chrześcijańskich, dlaczego nie jedzie do jednego z nich? Chciałbym odpowiedzieć poprzez trzy słowa: dialog, spotkanie i pielgrzymowanie.

Dialog. Okazją do upragnionej od dawna podróży było zaproszenie króla na forum poświęcone dialogowi między Wschodem a Zachodem. Dialogowi służącemu odkrywaniu bogactwa tych, którzy należą do innych narodów, innych tradycji, innych przekonań religijnych. Bahrajn, archipelag składający się z wielu wysp, pomógł nam zrozumieć, że nie wolno żyć izolując się od siebie, lecz zbliżając się do siebie. Wymaga tego sprawa pokoju, a dialog jest „tlenem pokoju”. Nie zapominajcie, że dialog jest tlenem pokoju, także pokoju domowego. Jeśli macie wojnę między mężem a żoną, to poprzez dialog idzie się naprzód w pokoju. W rodzinie też trzeba prowadzić dialog, bo poprzez dialog zachowuje się pokój.

Niemal sześćdziesiąt lat temu Sobór Watykański II, mówiąc o budowaniu gmachu pokoju, stwierdził, że „dzieło to wymaga, aby [ludzie] wykraczali myślą i duchem poza granice własnego narodu, wyzbywali się egoizmu narodowego oraz ambicji panowania nad innymi narodami i żywili głęboki szacunek wobec całej ludzkości, która z takim trudem podąża już ku swojej większej jedności" (Gaudium et spes, 82). W Bahrajnie dostrzegłem tę potrzebę i wyraziłem życzenie, aby na całym świecie przywódcy religijni i świeccy byli zdolni do spojrzenia poza własne granice, własne wspólnoty, aby zatroszczyć się o całość. Tylko w ten sposób można podjąć pewne problemy uniwersalne, takie jak zapomnienie o Bogu, tragedia głodu, troska o świat stworzony, o pokój. W tym względzie Forum Dialogu, zatytułowane „Wschód i Zachód dla ludzkiego współistnienia”, wezwało do obrania drogi spotkania i odrzucenia drogi konfrontacji. Jakże bardzo jest to nam potrzebne! Jakże bardzo potrzebujemy spotykania się. Myślę o szalonej wojnie, której ofiarą jest udręczona Ukraina, i wielu innych konfliktach, które nigdy nie zostaną rozwiązane dzięki infantylnej logice broni, a jedynie poprzez łagodną silę dialogu. Ale poza Ukrainą, która jest krajem udręczonym, pomyślmy o wojnach, które trwają od lat. Pomyślmy o Syrii, od ponad dziesięciu lat, myślimy o dzieciach w Jemenie, myślimy o Mjanmie. Teraz najbliżej jest Ukraina. Ale co sprawiają wojny? Niszczą. Niszczą człowieczeństwo, niszczą wszystko. Konflikty nie zostaną rozwiązane poprzez wojnę.

Ale nie może być dialogu bez – tu pojawia się drugie słowo - spotkania. W Bahrajnie spotkaliśmy się kilkakrotnie i słyszałem pragnienie, aby między chrześcijanami a muzułmanami dochodziło do większej liczby spotkań, aby nawiązywane były silniejsze relacje, abyśmy bardziej troszczyli się o siebie nawzajem. W Bahrajnie - jak to jest w zwyczaju na Wschodzie - ludzie gdy kogoś witają, przykładają rękę do serca. Ja też to zrobiłem, żeby uczynić w sobie przestrzeń dla tych, których spotkałem. Bo bez akceptacji dialog pozostaje pusty, pozorny, pozostaje sprawą idei, a nie rzeczywistości. Wśród wielu spotkań wspominam szczególnie to spotkanie z moim drogim bratem, Wielkim Imamem Al-Azharem, i to z młodzieżą ze Szkoły Najświętszego Serca Jezusowego, uczniami, którzy dali nam wielką lekcję: uczą się razem, chrześcijanie i muzułmanie. Od młodości, od dzieciństwa musimy się poznawać, aby braterskie spotkanie zapobiegło podziałom ideologicznym. I w tym miejscu pragnę podziękować szkole Najświętszego Serca Jezusowego, podziękować siostrze Rosalyn, która tak dobrze prowadzi tę szkołę, oraz dzieciom, które uczestniczyły swoim słowem, ze świadectwami, śpiewem, tańcem. Dobrze je pamiętam i bardzo dziękuję. Ale także starsi dawali świadectwo braterskiej mądrości: wracam myślami do spotkania z Muzułmańską Radą Starszych, międzynarodową organizacją założoną kilka lat temu, która promuje dobre relacje między wspólnotami islamskimi, pod sztandarem szacunku, umiarkowania i pokoju, przeciwstawiając się fundamentalizmowi i przemocy.

W ten sposób docieramy do trzeciego słowa: pielgrzymowanie. Podróż do Bahrajnu nie powinna być postrzegana jako odosobnione wydarzenie, jest ona częścią drogi, zainaugurowanej przez św. Jana Pawła II, kiedy udał się do Maroka. Zatem pierwsza wizyta papieża w Bahrajnie stanowiła nowy krok pielgrzymowania między wierzącymi chrześcijanami i muzułmanami: nie po to, by pomieszać lub rozwodnić wiarę, nie, dialog nie woda, lecz aby budować braterskie przymierza w imię ojca Abrahama, który był pielgrzymem na ziemi pod miłosiernym spojrzeniem jedynego Boga nieba, Boga pokoju. Dlatego motto podróży brzmiało: „Pokój na ziemi ludziom dobrej woli”. A dlaczego mówię, że dialog nie rozwadnia? Bo żeby dialogować, trzeba mieć własną tożsamość, trzeba zacząć od swojej tożsamości. Jeśli nie masz tożsamości, nie możesz prowadzić dialogu: aby dialog był dobry, musisz zacząć od własnej tożsamości, być świadomym swojej tożsamości i dzięki temu możesz prowadzić dialog.

Dialog, spotkanie i pielgrzymowanie w Bahrajnie dokonywały się także między chrześcijanami: istotnie pierwsze spotkanie miało charakter ekumeniczny - modlitwy o pokój, z drogim Patriarchą i bratem Bartłomiejem oraz z braćmi i siostrami różnych wyznań i obrządków. Odbyło się ono w katedrze, poświęconej Matce Bożej Arabskiej, której kształt przywołuje na myśl namiot, ten, w którym według Biblii Bóg spotkał Mojżesza na pustyni, podczas pielgrzymowania. Bracia i siostry w wierze, których spotkałem w Bahrajnie, naprawdę żyją „w drodze”: są to głównie pracownicy imigrujący, którzy z dala od domu znajdują swoje korzenie w Ludzie Bożym, a swoją rodzinę - w wielkiej rodzinie Kościoła. Wspaniale jest widzieć, jak ci migranci, Filipińczycy, Hindusi i inni chrześcijanie, spotykają się i wspierają w wierze. I idą naprzód z radością, będąc pewnymi, że Boża nadzieja nie zawodzi (por. Rz 5, 5). Spotykając się z pasterzami, osobami konsekrowanymi, pracownikami duszpasterskimi oraz - w uroczystej i wzruszającej Mszy św. odprawionej na stadionie - z tak wieloma wiernymi, pochodzącymi także z innych krajów Zatoki Perskiej, zaniosłem im miłość całego Kościoła. Taka była ta podróż.

A dziś chciałabym przekazać Wam ich autentyczną, prostą i piękną radość. Spotykając się i modląc razem, czuliśmy, że jesteśmy jednym sercem i jedną duszą. Myśląc o ich pielgrzymowaniu, o ich codziennym doświadczeniu dialogu, poczujmy się wszyscy wezwani do poszerzenia naszych horyzontów, proszę o otwarte serca, a nie zamknięte, zatwardziałe serca. Otwórzcie serca, bo wszyscy jesteśmy braćmi i żeby to ludzkie braterstwo poszło dalej. Trzeba poszerzać horyzonty, otwierać i poszerzać nasze zainteresowania, poświęcać się poznaniu innych. Jeśli poświęcisz się poznawaniu innych, nigdy nie będziesz zagrożony. Ale jeśli będziesz się bał innych, sam będziesz dla nich zagrożeniem. Droga braterstwa i pokoju, aby postępować naprzód, potrzebuje wszystkich i każdego z osobna. Wyciągam rękę, ale jeśli po drugiej stronie nie ma drugiej ręki, to niczemu to nie służy. Niech nam w tym pomoże Matka Boża!

tłum. o. Stanisław Tasiemki OP (KAI) / Watykan

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama