Ponad 60 tys. wiernych przybyło na mszę odprawioną w czwartek przez papieża Franciszka na stadionie narodowym w stolicy Tajlandii, Bangkoku. Obecni byli też katolicy z Kambodży, Laosu i Wietnamu. W homilii papież mówił o pladze prostytucji i handlu ludźmi.
Emocje tak gorące jak temperatura powietrza w oczekiwaniu na @Pontifex_pl na Stadionie Narodowym w #Bangkok #PopeVisitThailand... przybyli pielgrzymi z różnych stron #Tajlandia i z krajów ościennych #Laos #Wietnam #Kambodża 🇻🇦🇹🇭☀️❤️ pic.twitter.com/BVImdzajH4
— Magdalena Wolinska (@mwolinskariedi) 21 listopada 2019
Na stołecznym stadionie, zbudowanym w 1998 roku, zgromadziło się około 60 tysięcy osób. Większość z nich zajęła miejsca na trybunach. Ci, którzy nie otrzymali kart wstępu - te rozeszły się błyskawicznie - pozostali wokół ogromnego ośrodka sportowego Hua Mak. Ludzie gromadzili się także na małym stadionie obok, gdzie papież przywitał się z nimi przed mszą.
Pobliskie ulice udekorowano białymi i żółtymi barwami Watykanu. Na papieską mszę zmierzały rodziny w tradycyjnych strojach tajskich oraz zorganizowane grupy pielgrzymów, którzy przybyli z najdalszych zakątków Tajlandii. Wiele osób trzymało biało-żółte chorągiewki i portrety Franciszka.
W homilii papież mówił o pierwszych misjonarzach, którzy przybyli na ziemie obecnej Tajlandii przed prawie czterema wiekami. "Słuchając słowa Pana, starając się odpowiedzieć na Jego pytania, mogli zobaczyć, że należą do rodziny znacznie większej niż ta, która jest zrodzona z więzów krwi, kultury, regionu lub przynależności do określonej grupy" - powiedział Franciszek.
Misjonarze "pobudzeni mocą Ducha Świętego i napełniwszy swoje torby nadzieją zrodzoną z dobrej nowiny Ewangelii, wyruszyli w drogę, by szukać członków tej swojej rodziny, których jeszcze nie znali" - wskazał papież. "Bez tego spotkania chrześcijaństwu brakowałoby waszego oblicza; zabrakłoby śpiewów, tańców, które stanowią tajski uśmiech, tak typowy dla waszych ziem" - dodał.
Papież tłumaczył, że planu Bożego "nie można sprowadzać do garstki osób lub do określonego kontekstu kulturowego". "Uczeń-misjonarz nie jest najemnikiem wiary ani werbownikiem prozelitów, lecz żebrakiem, który uznaje, że brakuje mu braci, sióstr i matek, z którymi mógłby celebrować i świętować nieodwołalny dar pojednania, jaki Jezus daje nam wszystkim" - zauważył.
Przywołując 350-lecie utworzenia Wikariatu Apostolskiego Syjamu, czyli obecnej Tajlandii, Franciszek ocenił, że rocznica ta nie oznacza nostalgii za przeszłością, ale "ogień nadziei", aby móc odpowiedzieć na wyzwania obecnych czasów z "determinacją, mocą i ufnością".
Franciszek poruszył jeden z największych problemów społecznych Tajlandii, mówiąc o "dzieciach i kobietach narażonych na prostytucję i handel, oszpeconych w swojej najbardziej autentycznej godności". Zaznaczył, że są też "niewolnicy narkotyków i nonsensu".
Wspomniał następnie o migrantach pozbawionych swoich domów i rodzin, o "wyzyskiwanych rybakach, lekceważonych żebrakach". "Należą oni do naszej rodziny, są naszymi matkami i naszymi braćmi" - powiedział papież.
Homilię zakończył słowami: "Droga wspólnoto tajska, idźmy naprzód, śladami pierwszych misjonarzy, aby spotkać, odkryć i rozpoznać z radością wszystkie twarze matek, ojców i braci".
Przed mszą Franciszek został przyjęty przez króla Tajlandii Mahę Vajiralongkorna (Ramę X)w Pałacu Królewskim Amphorn. Było to prywatne spotkanie, w którym uczestniczyła też żona monarchy. Franciszek podarował królowi mozaikę przedstawiającą plac Świętego Piotra.
Pałac został zbudowany na początku XX wieku. W 1952 roku, za panowania poprzedniego króla, Ramy IX, została tam założona rozgłośnia radiowa Amphor Sathan, nadająca koncerty jazzowe, w których jako muzyk brał udział sam monarcha.
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
"Dar każdego życia, każdego dziecka", jest znakiem Bożej miłości i bliskości.
To już dziewiąty wyjazd Jałmużnika Papieskiego w imieniu Papieża Franciszka z pomocą na Ukrainę.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
„Organizujemy konferencje i spotkania pokojowe, ale kontynuujemy produkowanie broni by zabijać”.
Pieniądze zostały przekazane przez jałmużnika papieskiego kard. Konrada Krajewskiego.