Nie warto czekać, aż papież przyjedzie do Polski i powie to samo na Jasnej Górze. Wtedy też przecież będziemy w stanie powiedzieć, że to nie do nas, tylko do “nich”.
Papież Franciszek po raz kolejny odwiedza peryferia. Co nas może obchodzić jego wizyta apostolska w Afryce? Mozambik, Madagaskar, Mauritius... Z czym kojarzymy te kraje? Tak naprawdę... z niczym?
Jakie znaczenie może mieć dla NAS to, co mówi Franciszek gdzieś na końcu świata? Posłuchajmy zatem:
Do polityków:
Pokój to nie tylko brak wojny, ale niestrudzone starania – przede wszystkim tych, którzy zajmują stanowiska o większej odpowiedzialności – aby uznać, zapewnić i konkretnie odbudować często zapomnianą lub lekceważoną godność naszych braci, aby mogli poczuć się protagonistami losu własnego narodu. Nie możemy stracić z oczu faktu, że „bez równych szans różne formy agresji i wojny znajdą żyzną glebę, która wcześniej czy później doprowadzi do wybuchu. Gdy społeczność – lokalna, krajowa czy światowa – pozostawia na peryferiach część siebie, nie będzie programów politycznych ani sił porządkowych czy bezpieczeństwa, które mogłyby w sposób nieograniczony zapewnić spokój”.
Orężem pokoju – tego lokalnego i tego światowego – jest troska o równe szanse i o tych, którzy źle się mają. Dzieci, młodzież, rodziny, ale i bezrobotnych, bezdomnych, uciekających... Wszystkich. Jeśli kogoś wykluczamy, budujemy podłoże wojny. Kogo dziś z “naszego” społeczeństwa (miast, Polski, świata) wykluczamy?
Do młodych:
Dziękowaliście mi, że poświęciłem czas, aby być z wami. Co może być ważniejsze dla pasterza niż przebywanie ze swoim ludem? Cóż jest ważniejsze dla pasterza, niż spotkanie z jego młodymi? Jesteście ważni! Musicie o tym wiedzieć, musicie w to uwierzyć: jesteście ważni!
Ojjj! Niewiele jest tak drogich rzeczy jak czas. Ale to właśnie poświęcony drugiemu człowiekowi czas mówi mu, że jest ważny. Braku czasu, braku zainteresowania, braku relacji nic nie zastąpi. Nie przekonasz o tym dziecka czy młodego człowieka pieniędzmi. Ilu młodych czuje się nieważnych? Nieważnych dla bliskich, nieważnych dla społeczeństwa, nieważnych w Kościele? Nieważnych, bo nikt ich nie widzi i nie słyszy, tylko wygłasza do nich komunikaty? Ilu po próbach zrobienia czegokolwiek pogrążyło się w rezygnacji i niepokoju, już nie chcąc się angażować w nic, bo nie warto, bo się nie da?
“Zadaliście mi dwa pytania, ale myślę, że są one ze sobą powiązane. Jednym z nich było: jak sprawić, aby marzenia młodych stały się rzeczywistością? A drugie: jak sprawić, by ludzie młodzi angażowali się w problemy, które nękają kraj?” - mówi papież. To nie są tylko afrykańskie pytania. I rady Franciszka nie dotyczą tylko Afryki.
W końcu do osób zaangażowanych w Kościół (od kapłanów po świeckich animatorów):
Drodzy bracia i siostry, bez względu na to, czy nam się to podoba, czy też nie, jesteśmy wezwani do stawienia czoła rzeczywistości takiej, jaka jest. Czasy się zmieniają i musimy uznać, że często nie wiemy, jak dopasować się do nowych czasów, do nowych scenariuszy; możemy marzyć o „cebuli egipskiej”, zapominając, że Ziemia Obiecana jest przed nami, a nie z tyłu [...]
W obliczu kryzysu tożsamości kapłańskiej (papież zastrzegł, że te słowa odnoszą się do wszystkich słuchaczy - przyp.) być może musimy opuścić miejsca ważne i dostojne. Musimy powrócić do miejsc, w których zostaliśmy powołani, gdzie było oczywiste, że inicjatywa i moc pochodziły od Boga. Nikt z nas nie został powołany do ważnego miejsca, nikt. Czasami mimowolnie, bez winy moralnej, przyzwyczajamy się do utożsamiania naszej codziennej działalności kapłańskiej, zakonnej, osób konsekrowanych, katechetów z pewnymi obrzędami, ze spotkaniami i rozmowami, gdzie miejsce, które zajmujemy na spotkaniu, przy stole lub w auli, jest hierarchiczne. Jesteśmy bardziej podobni do Zachariasza niż do Maryi. [...]
Wątpliwości i potrzeba wyjaśnienia Zachariasza są dysonansem wobec „tak” Maryi, która prosi jedynie o to, by mogła wiedzieć, jak się to wszystko stanie. Zachariasz nie może uniknąć troski o to, by kontrolować wszystko, nie może zrezygnować z logiki bycia i poczucia odpowiedzialności oraz bycia sprawcą tego, co się wydarzy. Maryja nie wątpi, nie myśli o sobie: powierza się, ufa.
I w końcu:
Kościół Mozambiku jest zaproszony, by był Kościołem Nawiedzenia; nie może być częścią problemu kompetencji, pogardy i podziałów jedni przeciw drugim, ale rozwiązaniem, przestrzenią, w której możliwy jest szacunek, wymiana i dialog.
Ani kryzys tożsamości kapłańskiej nie jest u nas zjawiskiem obcym (wystarczy popatrzeć na liczbę nowych powołań czy głośniejszych lub bardziej dyskretnych odejść), ani poczucie, że w zmieniającym świecie nie bardzo wiadomo, jak iść, więc najlepiej “po staremu”, ani – niestety – napomnienie, by Kościół nie był częścią “problemu kompetencji, pogardy i podziałów jedni przeciw drugim” nie jest nam zbędne.
Nie warto czekać, aż papież przyjedzie do Polski i powie to na Jasnej Górze. Wtedy też przecież będziemy w stanie powiedzieć, że to nie do nas, tylko do “nich”. Ale to nie “oni”, kimkolwiek by nie byli, przede wszystkim mają się nawrócić, tylko ja. I nie 'kiedyś', bo nie wiem, czy 'kiedyś' będzie mi dane, tylko dziś.
Tak, to trudne słowa. Tak, wymagają zmiany myślenia, trybu życia, wysiłku. Mojego myślenia, mojego trybu życia, mojego wysiłku. Ale czy ktoś obiecywał, że pójście za Chrystusem będzie wygodne?
Jeśli tak, kłamał.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.