- Jakie nadzieje wiąże wspólnota obrządku ormiańsko-katolickiego w Polsce z
pielgrzymką Ojca Świętego do Armenii?
- Czy nie sądzi Ksiądz, że wspólnota ormiańska w Polsce, zasymilowana od wieków kulturalnie i zachowująca szczątkowo swój odrębny obrządek, rozpłynie się jednak w morzu obrządku większościowego?
- Nie sądzę. Nasza wspólnota jest pomostem dla tzw. nowych Ormian, czyli tych, którzy przybyli do Polski w ciągu ostatnich 10 lat. Według szacunków jest ich ok. 40-60 tys. W tych nowych osobach upatruję przyszłość naszej wspólnoty. Trzeba zdawać sobie sprawę, że nazywamy się Ormianami jedynie z tradycji. Naprawdę jesteśmy Polakami ormiańskiego pochodzenia. Do naszego duszpasterstwa garną się nie tylko Ormianie katolicy. Przychodzi także wiele osób należących do Kościoła Apostolskiego. Wszystkich otaczam opieką, nie czyniąc żadnych różnic.
- Jak liczna będzie delegacja Ormian polskich, wybierająca się do starej ojczyzny na spotkanie z Papieżem?
- Z różnych miast wyjedzie zaledwie kilkadziesiąt osób. Spowodowane to zostało m.in. niemożliwością wyczarterowania osobnego samolotu. Poza tym wiele osób wycofało się na wieść o tragicznych wydarzeniach w Ameryce. Sytuacja na Kaukazie jest cały czas napięta. Armenia na przykład nadal pozostaje w stanie wojny z Azerbejdżanem o Górny Karabach. Lecimy do Armenii różnymi samolotami - część przez Moskwę, część przez Odessę i Kijów.
- Czy wykorzystacie pielgrzymkę do nawiązania więzów ze starym krajem?
- Moja rodzina jest już od czterystu lat poza Armenią. Wielkim wydarzeniem będzie więc dla mnie, że jako pierwszy członek rodziny stanę po czterystu latach na ormiańskiej ziemi. Ci Ormianie, którzy mieszkali w Polsce, bardzo rzadko mieli okazję odwiedzania Armenii w czasach, gdy była podzielona między Turcję i Rosję. Kontynuowali jednak tradycje narodowe i religijne. Teraz jest okazja do bliższego poznania ojczyzny przodków.