Benedykt XVI postanowił pozyskać Turcję dla Europy i przez to wciągnąć muzułmanów do wspólnego frontu walki z "dyktaturą relatywizmu" - twierdzi w Gazecie Wyborczej Katarzyna Wiśniewska.
Turecka pielgrzymka pokazuje, że mogło dojść do przesunięcia akcentów. Papieska wizja nabrała rozmachu. Benedykt XVI postanowił pozyskać Turcję dla Europy i przez to wciągnąć muzułmanów do wspólnego frontu walki z "dyktaturą relatywizmu".
Poparcie dla wprowadzenia do Unii Turcji wpisywało by się w jego program budowania świata opartego na wartościach wypływających z religii. To one mają dać odpór laickiej nowoczesności. Papież wie, że w laickiej Turcji odradza się życie religijne. Muzułmańska wierność religijnej tradycji może więc stanowić pewną równowagę (i przykład) dla zeświecczonej Europy.
Znamienne, że w rozmowie z premierem Erdoganem nazwał Turcję "pomostem pomiędzy religiami". Nieprzypadkowo też w oświadczeniu rzecznika Watykanu ks. Federico Lombardiego po deklaracji w sprawie wejścia Turcji do UE czytamy, że Stolica Apostolska "sprzyja zjednoczeniu Europy na fundamencie wspólnych wartości i zasad". Ks. Lombardi zaznaczył też, że papież wyraził uznanie dla sojuszu cywilizacji promowanego przez premiera Erdogana.
Łatwiej teraz zrozumieć słowa wrześniowej homilii z Monachium, które przez Ratyzbonę poszły całkowicie w niepamięć: krytykując cynizm Zachodu, przeciwstawił mu właśnie "ludy Afryki i Azji", które "podziwiają wprawdzie nasze osiągnięcia techniczne i naszą naukę, a jednocześnie przestrasza je taki rodzaj rozumności, który całkowicie wyklucza Boga z pola widzenia człowieka".
W stronę muzułmanów
Papież pokazał też, że jego koncepcja dialogu chrześcijan z wyznawcami innych religii różni się diametralnie od koncepcji kard. Ratzingera.
W czwartek w Błękitnym Meczecie modlił się z imamem Mustafą Cagrici zwrócony w kierunku Mekki. Mimo delikatnych sprostowań Watykanu, że papież nie modlił się, ale medytował, stała się rzecz niesłychana. W meczecie, ramię w ramię z muzułmaninem, modlił się nieprzejednany strażnik doktryny, autor deklaracji Dominus Iesus, w której podkreślał wyjątkowość katolicyzmu, wreszcie autor krytyk pod adresem Jana Pawła II, gdy ten zwołał międzyreligijne spotkanie w Asyżu.
Kard. Ratzinger ostrzegał wówczas przed relatywizowaniem chrześcijaństwa, obawiając się zapewne, że w oczach wielu zostanie ono zredukowane do roli jednej z wielu religii, na domiar złego z watykańskim imprimatur.
Warto zauważyć, że Benedykt XVI unikał jak ognia drażliwych dla Turcji tematów, np. zaprzeczania ludobójstwu Ormian czy kryzysu wokół Cypru. To nietypowe: dotychczas, podobnie jak Jan Paweł II, pielgrzymki wykorzystywał także po to, żeby pouczyć, odwołać się do bieżących problemów kraju.
Politykę Benedykta XVI przyjęto w Turcji z uznaniem. Muzułmańscy duchowni pojednawcze gesty zauważyli natychmiast. Imam Cagrici powiedział: "Papież przekazał muzułmanom ważne orędzie, mimo że nie zostało ono zawarte w słowach".
Jak na ironię następnego dnia po papieskim poparciu dla Turcji Komisja Europejska zarekomendowała Unii częściowe zamrożenie negocjacji z Turcją w sprawie członkostwa w UE. Czy zatem wizja wielkiego sojuszu religii Benedykta XVI okaże się realna, nie wiadomo. Jedno jest pewne - pielgrzymka do Turcji jest jak dotąd największym majstersztykiem jego pontyfikatu.
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
"Dar każdego życia, każdego dziecka", jest znakiem Bożej miłości i bliskości.
To już dziewiąty wyjazd Jałmużnika Papieskiego w imieniu Papieża Franciszka z pomocą na Ukrainę.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
„Organizujemy konferencje i spotkania pokojowe, ale kontynuujemy produkowanie broni by zabijać”.
Pieniądze zostały przekazane przez jałmużnika papieskiego kard. Konrada Krajewskiego.