Msza zakończyła się jeszcze przed południem. W zakrystii Benedykt XVI przyjął przedstawiciela hiszpańskiej opozycji Mariano Rejoya Breya.
Owacyjnie żegnany odjechał z miejsca celebracji panoramicznym samochodem prosto na lotnisko Manises. Tam, w obecności pary królewskiej, odbyła się oficjalna ceremonia pożegnania. Odegrano hymny Hiszpanii i Watykanu.
Król Juan Carlos żegnając papieża podziękował, że jego ojczyzna wielokrotnie wybierana była na miejsce, ważnych wydarzeń kościelnych, jak to światowe spotkanie rodzin, czy międzynarodowe dni młodzieży w Santiago de Compostela. „Bardzo nas umocniły twe braterskie słowa miłości i nadziei – mówił król. Nie zapominamy mocy twego oddania tym, którzy najbardziej go potrzebują”.
Odpowiadając na słowa monarchy Benedykt XVI podziękował za gościnne przyjęcie na ziemi Lewantyńskiej: „Ufam, że z pomocą Najwyższego oraz macierzyńską opieką Maryi Dziewicy, spotkanie to będzie nadal rozbrzmiewać jak radosna pieśń miłości, życia i wiary dzielonej w rodzinach, pomagając dzisiejszemu światu zrozumieć, że przymierze małżeńskie, na mocy którego mężczyzna i kobieta ustanawiają stały związek, jest wielkim dobrem dla całej ludzkości”.
Airbus 321 hiszpańskich linii Iberia z papieżem na pokładzie odleciał na rzymskie lotnisko Ciampino o godzinie 13:05. Papieska pielgrzymka do Walencji dobiegła końca. To było wielkie święto rodzin. Zjednoczonych, często wielodzietnych. Zdolnych do podjęcia wspólnego wysiłku dla pokrzepienia ducha. I to się udało. Obyło się bez zapowiadanych w mediach ostentacyjnych aktów kontestacji. Mówiono o flagach z napisami ”Ja cię nie oczekuję” W porównaniu z innymi były doprawdy nieliczne. Kilka z nich widzieli moi koledzy. Sam dzień przed przyjazdem Benedykta VI przeszedłem 6 kilometrów ulicami w centrum, którymi miał przejeżdżać papieża. Nie zobaczyłem ani jednej z nich, widziałem natomiast bardzo wiele flag watykańskich, walencyjskich i hiszpańskich. Ozdobione były całe wieżowce, nawet hotele. To było również wielkie święto miasta, święto regionu. Ukazało rodziny szczęśliwe, umocniło nadzieję na przyszłość.
Zaapelował o większą możliwość zaangażowania ich na kierowniczych stanowiskach.
Zapewnił też o swojej bliskości mieszkańców Los Angeles, gdzie doszło do katastrofalnych pożarów.
Papież: - Kiedy spowiadam, pytam penitentów, czy i jak dają jałmużnę.
„Każe płacić nieszczęśliwym ubogim, którzy nie mają niczego, rachunek za brak równowagi”.
Czy za drugim razem będzie lepiej?- zastanawia się korespondent niemieckiej agencji katolickiej KNA.