Poszedł śladem Jezusa

Kiedy Jezus umarł i zmartwychwstał w liturgii Kościoła, w następnym tygodniu Ojciec Święty poszedł Jego śladem - mówił ks. prał. Mieczysław Mokrzycki w kazaniu podczas Mszy św. odprawionej w rocznicę śmierci Jana Pawła II przy jego grobie.

„Modlitwa w Getsemani wciąż trwa” – mówił wówczas z niepokojem. Bóg przyjął jego wezwanie. Kazał mu stanąć na czele Kościoła, by jako Piotr czuwał wraz z nim na modlitwie i pocieszał konającego Jezusa, który dopiero co mówił: Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity (J 12, 23n). Zaraz potem przyszła Męka i Śmierć.

Pan Bóg przed rokiem pozwolił Ojcu Świętemu przeżyć na ziemi ostatnie Święte Triduum Paschalne Tajemnicy Zbawienia. Ale kiedy już wszyscy śpiewaliśmy „Alleluja”, można było odnieść wrażenie, że Jezus chce, żeby papież przeżył jeszcze raz Jego Triduum Pachalne w swoim umieraniu, aby we wszystkim był towarzyszem Jego drogi. Kiedy Jezus umarł i zmartwychwstał w liturgii Kościoła, w następnym tygodniu Ojciec Święty poszedł Jego śladem. Zaczął umierać w czwartek po Wielkanocy. Był wtedy z Jezusem w Wieczerniku. W piątek cierpiał na Golgocie. Gdy rozpoczęła się liturgicznie niedziela, stanął u grobu, a raczej u bram zmartwychwstania.

Jeszcze w Wielkanoc, a później w środę ukazał się w oknie, nic nie mówiąc, a jednocześnie mówiąc tak wiele. Bóg jakby zapowiadał, że oto szykuje już swego sługę do ostatniego etapu drogi. Symptomy poważnego pogarszania się stanu zdrowia pojawiły się już w styczniu. Ojciec Święty miał wówczas trudności z przełykaniem. Pierwszy poważny kryzys wystąpił 23 lutego. Następnego dnia trzeba było jechać do kliniki (Gemelli). Myślano, że to tylko angina spowodowała opuchnięcie gardła i zwężenie tchawicy. Po tygodniowym podleczeniu Ojciec Święty pięknie przemówił na Anioł Pański. Niestety, wkrótce znów trzeba było jechać do szpitala. Uznano, że konieczna będzie operacja. Właśnie tę operację przeżył najciężej. Prawdą jest, że napisał wówczas: Coście ze mną zrobili! Ale „cały Twój”! Wśród lekarzy było widać napięcie i obawę, czy organizm zaakceptuje ingerencję. Nastąpiła poprawa. Ojciec Święty zaczął jeść, poczuł się lepiej i wrócił do domu. Miał przezwyciężać trudności w jedzeniu i mówieniu. Pierwszego dnia było dobrze, potem coraz gorzej. Nie mógł przełykać pokarmów. Trwało to kilka dni. W środę zaczęto odżywianie sondą, ale organizm był już bardzo osłabiony. Równocześnie przechodził terapię dla poprawienia wymowy, co nawet przynosiło niezłe efekty.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg