Komórka, internet, telefon, telewizja - nie tędy droga. Wiadomość, ma którą
czekają miliony, pójdzie z dymem. W poniedziałek zaczęło się. Niestety.
Białawy dym okazał się czarny. Trzeba dalej wpatrywać się w komin. Aż do
skutku. Z nadzieją i z modlitwą.
Konklawe – dzień pierwszy
Od rana świeci słońce. Błękitne niebo. Loggia w Bazylice św. Piotra już przygotowana. Pojawiły się nad nią czerwone zasłony. Zerkam na komin na kaplicy sykstyńskiej. Zamontowano go parę dni temu. Jest niepozorny, ledwie widoczny. Być może wieczorem pojawi się dym. Nie wiadomo, czy już dziś będzie pierwsze głosowanie. Zadecydują o tym kardynałowie.
O godz. 10.00 w Bazylice zaczyna się Msza św. w intencji wyboru nowego papieża. Koncelebrują kardynałowie, przewodniczy kard. Ratzinger. „W tej godzinie wielkiej odpowiedzialności słuchajmy z uwagą, co mówi do nas Pan” – tak zaczyna swoją homilię. Kończy wezwaniem: „Nade wszystko błagajmy Pana, by po wielkim darze, jakim był papież Jan Paweł II, dał nam nowego pasterza według swego serca, pasterza, który by prowadził nas do poznania Chrystusa, do Jego miłości, do prawdziwej radości”. Kard. Ratzinger kilkakrotnie ociera pot.
O godz. 16 30 rozpoczęło się. 115 kardynałów z 52 krajów przeszło w procesji z Auli Błogosławieństw do Kaplicy Sykstyńskiej. Po raz pierwszy w historii te sceny transmituje telewizja watykańska. Procesji towarzyszy śpiew Litanii do Wszystkich Świętych. Po przybyciu do Kaplicy Sykstyńskiej rozbrzmiewa: „Veni Creator Spiritus”. Duchu Święty oświecaj ludzi, którym powierzono wielką odpowiedzialność. Umocnij tego, którego sam wskażesz! Potem uroczyste ślubowanie kardynałów na księgę Ewangelii. Po nim padają słowa: Extra omnes! Drzwi Kaplicy zamykają się. Przed kardynałami niełatwe zadanie. Tym bardziej, że prawie wszyscy są nowicjuszami. Tylko dwóch kardynałów uczestniczyło w poprzednim konklawe. Nam pozostaje czekać i modlić się.
O godz. 18.00 jestem przed Bazyliką św. Piotra. Plac wypełniony jest w jednej trzeciej. Jest bardzo chłodno jak na tę porę roku i Rzym. Dym zapowiadano na 19.00. Mijają minuty i nic. Klimat oczekiwania, niepewności. Zaczyna robić się ciemno. Jestem już tak zziębnięty, że mówię do moich kolegów księży, że czekam tylko do 20.00. Tym bardziej, że nie jest pewne, czy dzisiaj w ogóle będzie głosowanie. Na telebimie widać z bliska podświetlony komin.
O godz. 20.00 jest, jest! Ogarnia nas euforia. Oklaski, radość. Wszyscy wpatrują się uważnie. Biały czy czarny? Nie bardzo wiadomo. Niepewność trwa kilka sekund. Bianco, bianco – zaczynają wołać Włosi. Tak, nie do wiary. A jednak, widzimy biały dym. Pędzimy w stronę balkonu, na którym ukaże się papież. Wszyscy chcą zająć jak najlepsze miejsca.