O zdarzeniu dowiedział się Franciszek. Przesłał błogosławieństwo. Niezwykłą historią dzieli się z nami Sylwia Blady – przyjaciółka szczęśliwych rodziców.
Gdy dowiedzieliśmy się o oświadczynach na Światowych Dniach Młodzieży, nie byliśmy zszokowani, takie historie zdarzały się wcześniej. Gdy przyszła informacja, że miał miejsce ślub, byliśmy zachwyceni. Zaczęliśmy się żartobliwie zastanawiać w redakcji, czy na ŚDM urodzi się dziecko. Nie sądziliśmy, że będzie nam dane rozmawiać z Sylwią, której przyjaciółka Beata podczas Mszy z papieżem na Jasnej Górze zaczęła rodzić.
Sylwia, ze względu na drobne kłopoty ze zdrowiem, nie miała ochoty jechać na ŚDM. – Bałam się tłumu ludzi, z reguły w takich okolicznościach od razu robi mi się słabo. Jak zadzwoniłam do siostry i powiedziałam, że jestem w szpitalu, to zamarła, bo myślała, że to mnie karetka zabrała – opowiada ze śmiechem.
Zgodziła się na wyjazd po rozmowie z Beatą, która była w 9 miesiącu ciąży: – Rozmawiałyśmy w środę przez telefon i usłyszałam: „Przyjeżdżaj, w końcu pracujesz w mediach katolickich, wszystko będzie dobrze”. I dodaje: – Redaktor naczelny Bosko.pl, ks. Wojtek, też mnie wypchnął, powiedział: „nie martw się, wszystko będzie dobrze”. Miałam wrażenie, że oni przeczuwali, że pojadę tam z jakąś nietypową misją. Cóż, takiego materiału prasowego się nie spodziewałam.
Zapytana, czy nie bała się jechać z matką w 9 miesiącu ciąży odpowiada: – Modliłam się tylko po drodze: Panie Boże, pilnuj mojego zdrowia, bo ja muszę pilnować Beaty.
Do Częstochowy Sylwia pojechała dzień wcześniej i jeszcze rozprawiały z Beatą, jak to będzie podczas porodu. – Może te nasze wieczorne śmiechy wywołały skurcze? – zastanawia się Sylwia. Następny dzień był dla nich ekscytujący. Najpierw okazało się, że papież będzie przejeżdżać tuż obok nich. Widząc błogosławiącego Franciszka, obie popłakały się ze szczęścia. Na Jasną Górę dotarły tramwajem, by znaleźć miejsce z dala od tłumu. Już w drodze Beatę złapał skurcz, ale szybko minął. Gdy stanęły przed telebimem na Placu Biegańskiego, przyszedł kolejny skurcz, ale nieregularny, więc Beata pouczyła Sylwię, że to tylko przepowiadające i nie ma się czym martwić.
Rozpoczęła się Eucharystia. W czasie pierwszego czytania przyszedł kolejny skurcz. Po Ewangelii zaczął przemawiać Ojciec Święty. – Gdy nadeszła pełnia czasu, Bóg zesłał swojego Syna zrodzonego z niewiasty – powoływał się Franciszek na św. Pawła. Sylwia zwróciła Beacie uwagę, że nawet papież mówi o porodach. Zaśmiały się, ale uśmiech na twarzy przyjaciółki zmienił się w grymas. Sylwia zaczęła śledzić, jak Beata notuje na kartce kolejne skurcze i coraz mniej potrafiła skupić się na Mszy. Dotarło do niej jedno, bardzo ważne zdanie z homilii Franciszka: Bóg przychodzi do człowieka jako dziecko zrodzone przez matkę. Sylwia zrozumiała, że to się dzieje w tym momencie. Bóg przychodzi jako dziecko. Udały się do karetki. Tam zapadła decyzja, że trzeba jechać do szpitala.
Sylwia została na Mszy, by przyjąć komunię w intencji dziecka i Beaty. Nie wie, jak to się stało, że Franciszek dowiedział się o mamie i rodzącym się dziecku. Przez swojego rzecznika prasowego kazał przekazać, że błogosławi tej kobiecie i jej dziecku oraz że o nich myśli.
Klara urodziła się cała i zdrowa o godzinie 14.33. Imię rodzice wybrali już wcześniej. Rodzice, dla uczczenia tej niezwykłej historii, postanowili dać córeczce na drugie imię Franciszka.
Pytamy, jak się czuje szczęśliwa rodzinka. – Mama odpoczywa, tata dosyła jej rozmaite pyszności, a Klara wita z radością świat – informuje nas Sylwia.
Całą historię Sylwia opisała na swoim blogu.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.