"Udzieliłem wywiadu, autoryzowałem każde słowo, zadbałem nawet o to, by wywiad przeprowadzili dwaj uczciwi faceci. Nie przyszło mi do głowy że powinienem autoryzować także tytuł. Mój błąd." - pisze znany podróżnik na swojej stronie internetowej po tym, jak jeden z tygodników opublikował wywiad z jego udziałem pod kontrowersyjnym tytułem.
Zamieszanie powstało po publikacji w tygodniku "Do Rzeczy" wywiadu z Wojciechem Cejrowskim. Na okładce twarz znanego podróżnika i pisarza oraz wielki tytuł "Mógłbym zostać prezydentem".
Choć treść wywiadu została przez Cejrowskiego autoryzowana, to jednak jego zdaniem tytuł ustawia rozumienie całego tekstu.
- Udzieliłem wywiadu, autoryzowałem każde słowo, zadbałem nawet o to, by wywiad przeprowadzili dwaj uczciwi faceci. Nie przyszło mi do głowy że powinienem autoryzować także tytuł. Mój błąd. - pisze Cejrowski na swojej stronie internetowej. - Ten konkretny tytuł, pozbawione kontekstu słowa o prezydenturze, powoduje, że Czytelnik dochodzi do fałszywego wniosku: WC ma ambicje polityczne. Uprzejmie proszę, by zignorowali Państwo tytuł - krzykliwy i nieprawdziwy - kontynuuje podróżnik.
Znany m.in. z programu "Boso przez świat" Wojciech Cejrowski dementuje w ten sposób rozprzestrzeniające się w sieci po publikacji wywiadu plotki, jakoby miał zamiar włączyć się czynnie w życie polityczne.
- Mam temperament na barykady, nie na urzędy - podsumowuje.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.