Tekst wystąpienia Ojca świętego, podczas spotkania z rzymskim duchowieństwem 14 lutego 2013.
I wreszcie ekumenizm. Nie chciałbym tu wchodzić w te zagadnienia, ale było oczywiste - szczególnie po „mękach” chrześcijan w okresie narodowego socjalizmu - że chrześcijanie mogą odnaleźć jedność, przynajmniej dążyć do jedności. Było też jednak jasne, że tylko Bóg może obdarzyć jednością. Jesteśmy wciąż na tej drodze. W tych kwestiach „przymierze nadreńskie”, jeśli można tak powiedzieć, wykonało swoją pracę.
Druga część Soboru jest znacznie bardziej obszerna. Bardzo pilny wydawał się temat: świat współczesny, czasy nowoczesne a Kościół. Wraz z nim kwestie odpowiedzialności za budowanie tego świata, społeczeństwa, odpowiedzialności za przyszłość tego świata i nadziei eschatologicznej, odpowiedzialność etyczna chrześcijanina, gdzie znajduje on wskazania. Następnie wolność religijna, postęp i stosunki z innymi religiami. W tym czasie w dyskusję włączyły się wszystkie grupy Soboru – nie tylko Ameryka, Stany Zjednoczone, z wielkim zainteresowaniem sprawą wolności religijnej. W trzecim okresie powiedzieli oni papieżowi: nie możemy powrócić do siebie bez uchwalonej przez Sobór deklaracji o wolności religijnej. Papież wykazał jednak stanowczość i chęć, cierpliwość, by przenieść tekst na czwarty okres, aby dojść do pewnej dojrzałości i osiągnąć w miarę pełny konsensus ojców soborowych. Mogę powiedzieć, że nie tylko Amerykanie z wielką siłą włączyli się w Sobór, lecz także Ameryka Łacińska, dobrze znając nędzę ludu, kontynentu katolickiego i odpowiedzialności wiary za sytuację tych ludzi. Także Afryka, Azja widziały potrzebę dialogu międzyreligijnego.
Muszę przyznać, że narosły problemy, których my, Niemcy, na początku, nie widzieliśmy. Nie mogę teraz tego wszystkiego opisać. Świetny dokument „Gaudium et Spes” bardzo dobrze przeanalizował zagadnienie związku między chrześcijańską eschatologią a postępem doczesnym, między odpowiedzialnością za społeczeństwo jutra a odpowiedzialnością chrześcijanina wobec wieczności i w ten sposób odnowił etykę chrześcijańską, podstawy. Ale, powiedzmy, nieoczekiwanie pojawił się poza tym wielkim dokumentem, inny, odpowiadający w sposób bardziej syntetyczny i konkretny na wyzwania czasu, a mianowicie „Nostra aetate”. Od początku Soboru obecni byli nasi żydowscy przyjaciele, którzy powiedzieli, zwłaszcza nam, Niemcom, ale nie tylko nam, że po smutnych wydarzeniach tego nazistowskiego wieku, dekady nazistowskiej, Kościół katolicki powinien powiedzieć jakieś słowo o Starym Testamencie, o narodzie żydowskim. Mówili, że choć jest oczywiste, iż Kościół nie jest odpowiedzialny za Holokaust, to ci, którzy popełnili te zbrodnie, byli w większości chrześcijanami. Musimy więc pogłębić i odnowić sumienie chrześcijańskie, nawet jeśli dobrze wiemy, że prawdziwi wierzący zawsze przeciwstawiali się tym rzeczom. I tak oto okazało się, że przedmiotem refleksji powinna być relacja do świata starożytnego Ludu Bożego. Można zrozumieć, że biskupi z krajów arabskich nie byli z tego zadowoleni. Obawiali się trochę jakiegoś wychwalania Państwa Izrael, czego oczywiście nie chcieli. Powiedzieli: no cóż, wskazanie naprawdę teologiczne o narodzie żydowskim jest dobre, konieczne, ale jeśli o tym mówicie, to trzeba też mówić o islamie, w ten sposób będzie równowaga. Także islam jest wielkim wyzwaniem, a Kościół powinien wyjaśnić swój stosunek do islamu, rzecz, której my w tym czasie nie bardzo rozumieliśmy, trochę, lecz nie bardzo. Dziś wiemy, jak bardzo było to konieczne.
Kiedy zaczęliśmy pracować nad islamem, powiedziano nam: ale są też inne religie świata, cała Azja! Pomyślcie o buddyzmie, hinduizmie .... I tak, zamiast deklaracji, która pierwotnie miała dotyczyć tylko starożytnego Ludu Bożego, powstał tekst o dialogu międzyreligijnym, wyprzedzając to, co trzydzieści lat później ukazało się w całej swej intensywności i znaczeniu. Nie mogę teraz zgłębić tego tematu, ale kiedy czyta się ten tekst, widać, że jest bardzo gęsty i przygotowany przez ludzi, którzy naprawdę znali realia i krótko wskazuje, w kilku słowach, to, co jest najistotniejsze. Jest on więc także podstawą do dialogu, przy uwzględnieniu różnic, różnorodności, wierząc w wyjątkowość Chrystusa, który jest jeden. A człowiek wierzący nie może myśleć, że wszystkie religie są wariacją na ten sam temat. Nie, istnieje rzeczywistość Boga żywego, który przemówił i jest jeden Bóg, Bóg wcielony, a więc Słowo Boże, które jest naprawdę Słowem Boga. Ale istnieje doświadczenie religijne zawierające pewne ludzkie światło stworzenia. Tak więc konieczne jest i możliwe nawiązanie dialogu, a tym samym otwarcie się na drugiego i otwarcie wszystkich na Boży pokój, wszystkich Jego dzieci i całej Jego rodziny.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.