Legalizacja prostytucji powoduje znaczne zwiększenie zjawiska handlu ludźmi. To wniosek z badania, obejmującego 116 krajów i przeprowadzonego przez uczonych z renomowanego London School of Economics and Political Science.
Naukowcy z zespołu prof. Erika Neumayera podeszli do tego tematu chłodno, od strony teorii, rządzących życiem gospodarczym. Założyli, że mogą mieć do czynienia z jednym z dwóch zjawisk ekonomicznych. Pierwsze to efekt skali. Czyli: legalizacja prostytucji powoduje jej upowszechnienie. To powoduje z kolei brak „rąk” do „pracy”, rośnie więc popyt na „żywy towar” i zwiększa się zjawisko handlu ludźmi. Drugie możliwe zjawisko to efekt substytucji. Polegałby on na tym, że skoro prostytucja jest legalna, to handel „żywym towarem” podupadnie, bo zainteresowanie „zawodem” prostytutki będzie dostatecznie duże wśród własnych obywateli/obywatelek.
Okazało się, że w rzeczywistości mamy do czynienia z pierwszym z tych scenariuszy. Legalizacja prostytucji powoduje jej rozpowszechnienie, a następnie wzrost zjawiska handlu ludźmi. I to znaczny. Za dobre ilustracje do wyników całego badania naukowcy uważają trzy kraje: Niemcy, Danię i Szwecję. W Niemczech prostytucja została zalegalizowana w 2002 r. Po tej dacie za Odrą zanotowano gwałtowny wzrost zjawiska handlu ludźmi. W Szwecji kierunek zmian był przeciwny. Prostytucja została tam zdelegalizowana. Za kupowanie seksu grozi tam kara. Efekt? Rocznie do tego kraju przemycanych jest 200-400 kobiet, podczas gdy do sąsiedniej Finlandii – aż 15.000-17.000. Natomiast w Danii, gdzie prostytucja jest legalna, liczba ofiar handlu żywym towarem: była czterokrotnie wyższa niż w Szwecji, choć populacja Szwedów jest o 40 proc. wyższa niż Duńczyków.
Omawiane opracowanie zostanie opublikowane w styczniowym numerze czasopisma „World Developement”.
ONZ szacuje, że w 2008 r. handel ludźmi objął prawie 2,5 mln osób. Zostały one przemycone ze 127 do 137 państw.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.