Ks. prof. Jan Sochoń wyjaśnia, że jury SWK przyznało nagrodę Feniks wydawnictwu „Rafael” za film „Eugenika – w imię postępu” Grzegorza Brauna, kierując się merytoryczną oceną tego obrazu. Jednak „nie rozpoznaliśmy w zaistniałych okolicznościach ważności kontekstów socjologicznych, uwikłań i sympatii politycznych” – dodaje przewodniczący jury.
A oto pełen tekst oświadczenia ks. Jana Sochonia:
Pełniąc funkcję przewodniczącego gremium, którego członkowie przyznają coroczne nagrody i wyróżnienia „Feniksa”, jestem zobligowany do oficjalnego zabrania głosu, wobec narastającej z wielu stron krytyki dotyczącej wyróżnienia Grzegorza Brauna za film: „Eugenika – w imię postępu”, a bardziej precyzyjnie powiedziawszy, uhonorowania Domu Wydawniczego Rafael za ten właśnie obraz. Krytyka, jak rozumiem, dotyka nie tyle wymowy i przesłania zawartego w filmie Brauna, ile raczej postawy obywatelskiej tego reżysera, wypowiedzi wygłaszanych przez niego przy okazji prezentacji swoich utworów; często rzeczywiście zdań nierozważnych, szkalujących i obrażających wiele osób, nie wyłączając tych, którzy są już, jak wierzymy, po stronie Zmartwychwstania.
Poddając ocenie wspomniany film przyjęliśmy następującą wykładnię interpretacyjną: każde dzieło sztuki żyje swoim obiektywnym istnieniem, zasadniczo niezależnym od jego twórcy. Jego odczytywanie zależy przeto od wielu różnych warunków i czytelniczych umiejętności samych interpretatorów (tu zawsze zasadne są polemiki i tzw. konflikt interpretacji). Oddzieliliśmy zatem dzieło od jego autora, zwracając uwagę na walory tego pierwszego. Tymczasem chóralne sprzeciwy mają zasadnicze źródło w ocenie zachowań i wystąpień reżysera, które – przyznajemy – bywały naganne, domagające się wyraźnego i stanowczego przekreślenia.
Przy okazji tej kwestii warto dodać, że jakakolwiek ocena ludzkiej osoby mająca wymiar jednoznaczny prowadzi do akceptacji krzywdzących wniosków. Określenie kogoś w języku jednoznacznym po prostu go zabija, nakłada nań negatywną i niezmienną tabliczkę wartościującą. Tymczasem człowiek jest osobą, budującą swój profil osobowościowy przez całe swoje życie, wciąż podejmując różnorakie decyzje. Zawsze może, choć oczywiście nie musi, zmienić się na kogoś lepszego, szlachetniejszego.
Jednoznaczność zaś pozbawia go takiej szansy. Także i dlatego uznaliśmy, że wyróżnienie filmu godnego merytorycznej dyskusji, odnoszącego się do problematyki współcześnie ważnej, wręcz palącej, nie powinno wzbudzić tak ostrego sporu.
Stało się jednak inaczej, czego, przyznaję uczciwie, nie zdołaliśmy przewidzieć. Ponieważ jednak ogłoszony przez nas laur wzburzył wiele osób, zmuszając ich niejako do gniewnego wyrzucenia w naszą stronę gromów i emocjonalnych wykrzykników, stąd też wyrażamy ubolewanie z powodu faktu, że umożliwiliśmy zainicjowanie tego rodzaju reakcji. Nie rozpoznaliśmy w zaistniałych okolicznościach ważności kontekstów socjologicznych, uwikłań i sympatii politycznych. Pozostawiamy jednakże w mocy przekonanie o pozytywnym widzeniu filmu Grzegorza Brauna i nie wyrzucamy go poza obszar zainteresowania współczesnej kultury.
Moja rezygnacja z przewodniczenia pracom jury Stowarzyszenia Wydawców Katolickich wniesie zapewne nieco uspokojenia w tę – jak to zwykle bywa – zbyt chyba nagłośnioną kontrowersję. Ufam także, zgodnie zresztą z katolicką tradycją, że nie będę w żaden sposób pozbawiany prawa do dalszej twórczej i publicznej aktywności, ani uznany do kogoś, kto stracił wszelkie szanse doskonalenia własnego myślenia, stylu życia oraz postępowania.
Ks. prof. dr hab. Jan Sochoń, przewodniczący kapituły Stowarzyszenia Wydawców Katolickich
Warszawa-Bielany, kwiecień 2012 rok.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.