Bez modlitwy grozi nam uduszenie się w natłoku codziennych spraw - ostrzegł Benedykt XVI w katechezie podczas audiencji ogólnej 25 kwietnia na Placu św. Piotra w Watykanie
Święty Ambroży, komentując zdarzenie z Martą i Marią, tak oto zachęca swych wiernych, a także nas: „Starajmy się więc i my, abyśmy mieli to, czego nam nikt zabrać nie zdoła. Nie tylko powierzchowne, ale pilne słuchanie (Słowa Bożego) jest potrzebne; zazwyczaj bowiem i nasiona niebiańskiego słowa mogą być zabrane, jeśli obok drogi je posiano. Niech cię, jak i Marię pragnienie mądrości ożywia; to jest bowiem ważniejsze, doskonalsze zajęcie, tak że nawet działalność nie powinna być przeszkodą dla posiania niebiańskiego słowa”, dla modlitwy (Św. Ambroży, Wykład Ewangelii według św. Łukasza, VII, 85; PL 15, 1720). Święci doświadczyli więc głębokiej jedności życia między modlitwą a działaniem, między całkowitym umiłowaniem Boga a miłością do braci. Święty Bernard, będący wzorem zgodności między kontemplacją a działaniem, w książce „De consideratione”, skierowanej do papieża Innocentego II, aby przedstawić mu pewne spostrzeżenia na temat jego posługi, kładzie nacisk właśnie na doniosłość wewnętrznego skupienia i modlitwy, aby bronić się przed niebezpieczeństwami nadmiernej aktywności, niezależnie od warunków, w jakich by się znajdował i zadania, jakie by pełnił. Święty Bernard stwierdza, że nazbyt wiele zajęć i burzliwe życie często się kończą tym, że twardnieje serce i cierpi duch (por. II, 3).
Jest to cenne wezwanie dzisiaj dla nas, przyzwyczajonych do oceniania wszystkiego na podstawie kryterium wydajności i skuteczności. Omawiany fragment Dziejów Apostolskich przypomina nam o ważności pracy – niewątpliwie została ona stworzona jako prawdziwa i właściwa posługa – zaangażowania w codzienne działania, które należy wykonywać odpowiedzialnie i z oddaniem, ale także o naszej potrzebie Boga, Jego kierownictwa, Jego światła, które dają nam siłę i nadzieję. Bez codziennej modlitwy, przeżywanej w duchu wierności, nasza praca staje się pusta, traci głębokiego ducha, sprowadza się do zwykłego aktywizmu, który ostatecznie pozostawia nas niezaspokojonymi. Oto piękne wezwanie z tradycji chrześcijańskiej do odmawiania przed wszelkim działaniem i które głosi: „Actiones nostras, quæsumus, Domine, aspirando præveni et adiuvando prosequere, ut cuncta nostra oratio et operatio a te semper incipiat, et per te coepta finiatur”, czyli: „Sprawy nasze, prosimy Cię, Panie, racz natchnieniem swoim uprzedzać i pomocą wspierać, aby każda modlitwa i praca od Ciebie się zaczynała i przez Ciebie kończyła”. Każdy krok naszego życia, każde działanie, także w Kościele, winno być czynione przed Bogiem, w modlitwie, w świetle Jego słowa.
W poprzedniej katechezie środowej podkreśliłem jednomyślną modlitwę pierwszej wspólnoty chrześcijańskiej w obliczu prób i jak, właśnie w modlitwie, rozważania Pisma Świętego pozwoliły zrozumieć dziejące się wydarzenia. Gdy modlitwa karmi się Słowem Bożym, możemy spoglądać na rzeczywistość nowymi oczami, oczami wiary, Pan zaś, który przemawia do umysłu i serca, rozświetla nowym światłem drogę w każdej chwili i w każdej sytuacji. Wierzymy w moc Słowa Bożego i modlitwy. Również trudność, jaką przeżywał Kościół w obliczu problemu posługiwania ubogim, wobec miłosierdzia, zostaje przezwyciężona dzięki modlitwie w świetle Boga, Ducha Świętego. Apostołowie nie ograniczają się do potwierdzenia wyboru Szczepana i innych mężów, przedstawionych do posługiwania przy stołach, ale „modląc się, włożyli na nich ręce” (Dz 6, 6). Ewangelista przypomni jeszcze raz te gesty przy okazji wyboru Pawła i Barnaby, gdy czytamy: „Wtedy po poście i modlitwie oraz po nałożeniu na nich rąk wyprawili ich” (Dz 13, 3). Potwierdza to ponownie, że praktyczna służba miłości jest służbą duchową. Obie te rzeczywistości winny kroczyć razem.
Za pomocą gestu nałożenia rąk apostołowie potwierdzają szczególną misję siedmiu mężczyzn, aby otrzymali oni odpowiednią łaskę. Ważne jest to podkreślenie modlitwy – „po modlitwie” – świadczy bowiem właśnie o duchowym wymiarze tego gestu; nie chodzi o zwykłe powierzenie zadania, jak to się dzieje w jakiejś organizacji społecznej, ale jest to wydarzenie kościelne, w którym Duch Święty bierze we władanie siedmiu mężów wybranych przez Kościół, poświęcając ich w Prawdzie, którą jest Jezus Chrystus: to On jest milczącym głównym bohaterem, obecnym w czasie nakładania rąk, aby wybrani zostali przemieni Jego mocą i uświęceni w celu podejmowania wyzwań praktycznych, wyzwań duszpasterskich. A podkreślenie modlitwy przypomina nam ponadto, że tylko z głębokiej więzi z Bogiem, pielęgnowanej każdego dnia, rodzi się odpowiedź na wybór Pana i zostaje powierzona wszelka posługa w Kościele.
Drodzy bracia i siostry, problem duszpasterski, który doprowadził apostołów do wybrania i nałożenia rąk na siedmiu mężów, obdarzonych posługą miłości, aby sami mogli się poświęcić modlitwie i głoszeniu Słowa, wskazuje także nam na pierwszeństwo modlitwy i Słowa Bożego. Dla duszpasterzy jest to pierwsza i najcenniejsza forma posługiwania powierzonej im owczarni. Jeśli płuca modlitwy i Słowa Bożego nie karmią oddechu naszego życia duchowego, grozi nam uduszenie się pośród tysięcy codziennych spraw: modlitwa jest oddechem duszy i życia. I jest to inne cenne wezwanie, które chciałbym podkreślić: w więzi z Bogiem, w wyborze Jego Słowa, w dialogu z Bogiem, także wtedy, gdy znajdujemy się w ciszy kościoła lub naszego pokoju, jesteśmy zjednoczeni w Panu z licznymi braćmi i siostrami w wierze niczym zespół instrumentów, które – mimo swej indywidualności – wznoszą ku Bogu jedną wielką symfonię wstawiennictwa, dziękczynienia i chwały. Dziękuję.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.