O znaczeniu walki człowieka z Bogiem, by otrzymać Jego błogosławieństwo i przemieniać świat poświęcił Benedykt XVI swą katechezę podczas dzisiejszej audiencji ogólnej w Watykanie. Na placu św. Piotra zgromadziło się ponad 15 tys. wiernych.
Drodzy bracia i siostry,
Dzisiaj chciałbym się zastanowić nad tekstem z Księgi Rodzaju, opowiadającym o dość szczególnym epizodzie w dziejach patriarchy Jakuba. Jest to fragment trudny do zinterpretowania, ale ważny dla naszego życia wiary i modlitwy. Chodzi o opowieść o walce z Bogiem przy brodzie potoku Jabbok.
Jak pamiętacie Jakub wykradł swemu bliźniakowi, Ezawowi pierworództwo w zamian za miskę soczewicy i później podstępnie wykradł błogosławieństwo swego, bardzo już starego ojca Izaaka, wykorzystując jego ślepotę. Uciekając przed gniewem Ezawa schronił się u jednego z krewnych, Labana; ożenił się, wzbogacił a teraz powracał do swej ojczystej ziemi, gotów, by stawić czoła bratu, poczyniwszy wpierw pewne rozsądne środki ostrożności. Kiedy jednak wszystko jest gotowe na to spotkanie, po przekroczeniu wraz z osobami, które były z nim u brodu potoku, oddzielającego terytorium Ezawa, Jakub będąc sam został nieoczekiwanie zaatakowany przez kogoś Nieznanego, z którym walczy przez całą noc. Właśnie to zmaganie, oko w oko, jakie odnajdujemy w 32 rozdziale Księgi Rodzaju staje się dla niego swoistym doświadczeniem Boga.
Gemäldegalerie, Berlin
Walka Jakuba z aniołem. Rembrandt
Kiedy, na żądanie nieznanego Jakub wyjawia swe imię, oddaje się w ręce przeciwnika, jest to forma poddania się, całkowitego oddania siebie drugiemu. Jednakże w tym geście poddania Jakub okazuje się paradoksalnie zwycięzcą, ponieważ otrzymuje nowe imię wraz z uznaniem przez przeciwnika swego zwycięstwa
Noc jest okresem sprzyjającym działaniom w ukryciu, jest więc dla Jakuba najlepszym czasem by wkroczyć na terytorium swego brata, tak aby nikt go nie widział, łudząc się, że zaskoczy Ezawa. Ale to właśnie on zostaje zaskoczony niespodziewanym atakiem, na który nie był przygotowany. Wykorzystał cały swój spryt, aby próbować uchronić się przed niebezpieczeństwem, myśląc, że wszystko ma pod kontrolą, a tymczasem staje w obliczu tajemniczej walki, która zaskakuje go w samotności, nie pozwalając na zorganizowanie odpowiedniej obrony. Bezradny patriarcha Jakub walczy z kimś w nocy. Tekst nie określa tożsamości adwersarza: używa terminu greckiego, wskazującego w sposób ogólny "człowieka", "kogoś". Chodzi o określenie niejasne, nieokreślone, które celowo utrzymuje napastnika w tajemnicy. Jest ciemno, Jakub nie potrafi jasno widzieć swego rywala, a pozostaje on nieznany także dla czytelnika; ktoś przeciwstawia się patriarsze i są to jedyne pewne dane przedstawione przez narratora. Dopiero na końcu, kiedy walka już niemal się zakończy a ów "ktoś" niebawem zniknie, Jakub go nazwie i będzie mógł powiedzieć, że walczył z Bogiem.
Wydarzenie rozgrywa się więc w ciemności i trudno nie tylko dostrzec tożsamość adwersarza, ale także przebieg walki. Kiedy czytamy ten fragment trudno ustalić, który z dwóch przeciwników przeważa; czasowniki są często używane bez wyraźnego podmiotu, a działania rozwijają się w sposób niemal sprzeczny, tak, że kiedy myślimy, że góruje jeden z dwóch - dementują to natychmiast następne działania i przedstawiają drugiego jako zwycięzcę. Faktycznie na początku Jakub wydaje się silniejszy, a jak powiada tekst przeciwnik: "widząc, że nie może go pokonać" (w. 26) dotknął jego stawu biodrowego i wywichnął Jakubowi ten staw. Należałoby więc myśleć, że Jakub powinien się ugiąć, ale to właśnie drugi prosi, aby go puścił a patriarcha odmawia, stawiając jeden warunek: "Nie puszczę cię, dopóki mi nie pobłogosławisz" (w. 27). Ten, który podstępem pozbawił swego brata błogosławieństwa pierworodnego, teraz domaga się go od nieznanego, którego boskie konotacje być może zaczyna dostrzegać, chociaż nie może go jeszcze tak naprawdę rozpoznać.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.