Wojska Sudanu Południowego wycofały się z pól naftowych w Kordofanie Południowym, spornej z Sudanem prowincji granicznej, po najpoważniejszej od czasu podziału konfrontacji armii obu państw. Negocjatorzy stron wyrazili gotowość do rozmów w stolicy Etiopii.
"Wróg opuścił Sudan. Na naszej ziemi nie ma ani jednego żołnierza z Południa" - oświadczył w czwartek minister ds. ropy naftowej Sudanu Awad Ahmad ed-Dżaz podczas wizyty w zagłębiu naftowym w Heglig. Jak powiedział, wydobycie ropy w Heglig - na poziomie 60 tys. baryłek dziennie, co stanowi połowę dziennej produkcji w Sudanie - nie ucierpiało.
Na terenie zagłębia do tej pory znaleziono ciała trzech żołnierzy armii Sudanu Południowego (SPLA). Według agencji Reutera terytorium jest ściśle strzeżone przez żołnierzy Sudańskich Sił Zbrojnych (SAF).
Ostatnia odsłona kryzysu sudańsko-sudańskiego rozpoczęła się w poniedziałek, gdy oddziały SPLA zaatakowały Heglig. Akcja miała być odwetem za bombardowanie pól naftowych w prowincji Unity w Sudanie Płd. Skala zniszczeń nie jest jeszcze znana. Rząd prezydenta Sudanu Omara el-Baszira zaprzeczył, jakoby samoloty SAF miały bombardować terytorium Południa.
Po secesji Południa od Sudanu w ubiegłym roku, w granicach nowo powstałego państwa pozostały tereny roponośne produkujące ponad 350 tys. baryłek dziennie.
Chartum i Dżuba od dłuższego czasu obrzucają się nawzajem oskarżeniami o wspieranie grup rebelianckich działających na szkodę sąsiada. Rząd Baszira oskarża Południe o wspieranie Ludowego Ruchu Wyzwolenia Sudanu Północnego (SPLM-N), który walczy z SAF od czerwca w prowincjach Kordofan Południowy i Nil Błękitny. Południe zaprzecza.
Po ostrej reakcji wspólnoty międzynarodowej rządy obu państw zadeklarowały, że nie chcą, by konflikt w rejonach granicznych przerodził się w wojnę, i postanowiły rozpocząć rozmowy w stolicy Etiopii. Do Addis Abeby przybyły delegacje, które będą próbowały załagodzić sytuację i nie dopuścić do dalszych interwencji militarnych obu stron.
Po poniedziałkowych atakach odwołana została oficjalna wizyta prezydenta Baszira w Dżubie. Tym samym nie doszły do skutku rozmowy o wytyczeniu dokładnej granicy między obu państwami oraz o warunkach korzystania z rurociągu, który prowadzi z Południa do sudańskiego portu nad Morzem Czerwonym.
W styczniu Sudan Południowy wstrzymał całkowicie wydobycie ropy ze względu na spór o wysokość opłat za korzystanie z rurociągu. Gospodarka tego najmłodszego państwa na świecie w 98 procentach zależy od sprzedaży ropy, jednak rząd w Dżubie postanowił nie wznawiać wydobycia do czasu uzgodnienia warunków z Północą.
Sudan Południowy oddzielił się od Północy w lipcu 2011 roku na mocy porozumień pokojowych z 2005 roku, które zakończyły 22-letnią wojnę domową. Po dokonaniu rozdziału, 75 proc. zasobów ropy znalazło się w granicach Sudanu Południowego.
W wojnie domowej pomiędzy arabską, muzułmańską Północą a chrześcijańsko-animistycznym Południem zginęło ponad 2,5 mln ludzi, a ponad 4 mln zmuszono do opuszczenia domów. Prezydent Sudanu Omar Baszir jest ścigany listem gończym przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze za ludobójstwo i zbrodnie przeciwko ludzkości, jakich sudańskie siły dopuszczały się podczas konfliktu etnicznego w prowincji Darfur, położonej na zachodzie kraju.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.