- Benedykt XVI w dwie minuty rozniósł propagandę komunistów - mówi serwisowi Gość.pl prezes Fundacji Wolność i Demokracja Tomasz Pisula.
Wizyta Benedykta XVI na Kubie bardzo wyraźnie pokazała, że nikt już nie traktuje serio reżimu braci Castro. Jeszcze w 1998 roku liczono się z tym, że komuniści będą tam rządzić długo, dziś ludzie zdają sobie sprawę z tego, że to rządy gerontów, których koniec jest tylko kwestią czasu
Zdaje sobie z tego sprawę także Benedykt XVI. Przejawiało się to w retoryce papieskiej – następca św. Piotra z dużą determinacją demaskował kłamstwa reżimu. Przykładowo w Santiago de Cuba (które jest dla Kubańczyków połączeniem Gniezna i Częstochowy) Raul Castro opowiadał dyrdymały o tym, że Kuba jest państwem, którego mieszkańcy cieszą się swobodami religijnymi, walczy z analfabetyzmem i wysyła lekarzy do krajów III świata (szkoda że nie dodał, że członków ich rodzin przetrzymuje jako zakładników). Przedstawił Kubę jako ofiarę spisku międzynarodowej finansjery, która mimo, iż ma ciągle pod górkę, jest krajem mlekiem i miodem płynącym. Po nim przemawiał Benedykt XVI i w dwie minuty rozniósł tę propagandę. Mówił, że przyjechał na Kubę, by dać jej mieszkańcom wytchnienie (od czego? od panującego tam reżimu). Chce też zwiększenia swobód religijnych na wyspie i że wspiera aspiracje Kubańczyków (w domyśle: do wolności). Pozdrawiając wszystkich Kubańczyków, zarówno mieszkających w kraju, jak i za granicą, przypomniał o kolejnym tabu jakim jest rzesza emigrantów mieszkających w USA, których rząd kubański nie uważa za członków narodu kubańskiego. Nie przejmował się tym, co pomyśli o tym Raul Castro, który wręcz zwijał się podczas tego przemówienia i go nie oklaskiwał, dopiero później przyłączył się do aplauzu.
Przed tą pielgrzymką miałem obawy o to, że być może dyplomacja watykańska jest zbyt uległa wobec reżimu kubańskiego. Jednak jego postawa, jak i arcybiskupa Miami Thomasa Wensky’ego, który wygłosił w trakcie pielgrzymki kazanie w katedrze w Hawanie pokazuje, że Kościół nie idzie na żadne kompromisy. Być może jest tak, że kilku lokalnych biskupów, z kard. Jaime Ortegą na czele, chce się jakoś układać z władzą, widząc w tym być może szansę na poprawę losu katolików w kraju. Ale to nie jest stanowisko Watykanu.
Można odnieść wrażenie, że z braćmi Castro rozmawiał tylko dlatego, że akurat byli na miejscu. Odnosił się za to do samych Kubańczyków, choć opozycjoniści mają mu za złe, że nie spotkał się z dysydentami. Przypomniał mieszkańcom wyspy, że Matka Boża sama upomniała się o ten naród. Nawiązał w ten sposób do figurki Matki Bożej z El Cobre, która w tajemniczy sposób trafiła na Kubę. Przedstawiającą kobietę o ciemnej twarzy, z pewnością nie Europejki, wyłowił z wody czarny niewolnik. Matka Boża trafiła na Kubę sama, nie z Hiszpanami.
Papież wyrażał także radość z ożywienia duchowego w kraju. Reżim go nie docenia, rozluźniając ograniczenia w sprawowaniu kultu myślał, że to będzie wentyl bezpieczeństwa. Tymczasem poruszył lawinę, która może doprowadzić do jego upadku. Niedawno rozmawiałem z kubańskimi siostrami zakonnymi z Miami, które niedawno były w ojczyźnie i mówiły, że ten proces będzie nie do powstrzymania.
Myślę, że tę pielgrzymkę można porównać do przyjazdu Jana Pawła II do Polski w 1983 roku. Wielu mówiło, że niepotrzebnie przybywa do kraju tuż po stanie wojennym, rozmawia z komunistami. Tymczasem miała ona bardzo duże znaczenie dla Polaków u schyłku PRL. Podobne mogą być owoce zakończonej właśnie pielgrzymki Benedykta XVI na Kubę.
Tomasz Pisula - prezes Fundacji Wolność i Demokracja, upowszechniającej polskie doświadczenia walki o niepodległość, demokrację i prawa człowieka. W obszarze jej zainteresowań znajduje się m.in. wspieranie dysydentów na Białorusi i na Kubie.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.
Podczas audiencji generalnej w Watykanie Franciszek przypomniał też, że "umęczona Ukraina cierpi".