Mimo przejawów dyscypliny, pozorów „ładu i porządku” trudno wyciągać jednoznaczne wnioski co do przyszłości Kościoła i narodu kubańskiego
Władze komunistyczne perfekcyjnie opanowały sztukę inwigilacji i podporządkowania społeczeństwa, manifestującego swe poparcie dla reżimu braci Castro – uważa uczestniczący w papieskiej pielgrzymce ks. Mieczysław Puzewicz, z lubelskiego Radia eR. Mimo przejawów dyscypliny, pozorów „ładu i porządku” trudno wyciągać jednoznaczne wnioski co do przyszłości Kościoła i narodu kubańskiego – uważa polski duchowny.
„Musi zmienić się Kuba, ale musi zmienić się także świat”, powiedział przed kilkoma godzinami Benedykt XVI do setek tysięcy Kubańczyków zgromadzonych na Placu Rewolucji podczas pontyfikalnej Mszy św. kończącej oficjalną część wizyty Papieża na wyspie. Ani te, ani inne słowa z papieskiej homilii nie wywołały jednak oklasków, tuż przed Mszą św. komentator zapowiedział, że nie będzie braw i nie było. Gdzie indziej nie do końca by go posłuchano, ale na Kubie słowo z trybuny jest rozkazem.
Pewien szum zdziwienia wywołały teksty czytań liturgicznych. W pierwszym czytaniu, z Księgi Daniela, usłyszeliśmy o niezłomnej postawie proroka, który wraz z towarzyszami nie zamierzał kłaniać się posągom Nabuchodonozora, za co został wtrącony do ognistego pieca, z którego wyszedł jednak cało dzięki mocy Boga. W ewangelii według św. Jana padły słowa Jezusa – poznacie prawdę a prawda was wyzwoli. Akurat te czytania znajdują się w kalendarzu liturgicznym na ten dzień, ale ich wymowa w Hawanie była niezwykła. To nie był przypadek, komentowano. Ten naród już ponad 60 lat czeka na prawdę i wolność.
Koncelebra w porównaniu z warunkami europejskimi była skromna. Kilku kardynałów, ok. 30 biskupów i najwyżej trzystu księży. Skromniej niż przypuszczano było też, jeśli chodzi o udział wiernych, pół miliona to jak na Hawanę naprawdę mało. Przed wejściem na plac znajomą nauczycielkę zagaiła koleżanka z pracy, prosząc, by wpisała ją na listę obecności na Mszy. Hawańczycy mieli obowiązek udziału w uroczystościach, a to niestety mocno zniechęcało. Jeden z ochroniarzy ogarnął okiem plac i skomentował: "słabo, na 1 maja jest dużo więcej, no i zupełnie inna atmosfera".
Niespodzianką w liturgii było "Sanctus", czyli "Święty, święty", wykonane w rytmie salsy, co skłoniło niektórych uczestników Mszy św. do lekkiego tańca.
Po skończonej Mszy św. Raul Castro żwawo wspiął się na schodach ołtarza, uściskał Papieża i odwróciwszy się do półmilionowego tłumu pozdrawiał uczestników. Wtedy dopiero tłum eksplodował oklaskami i wrzawą. Kiedy Raul Castro schodził do sektora dla VIP-ów, został jeszcze serdecznie wyściskany przez koncelebransów, choć rzecz jasna nie wszystkich.
W pół godziny po Mszy św. na Plac Rewolucji podjechały ciężarówki z setkami wolontariuszy, którzy sprawnie zajęli się sprzątaniem miejsca celebry. Nad placem znowu góruje olbrzymi słup – obelisk, upamiętniający sukces rewolucji. Jeden z moich rozmówców, Kubańczyk, emigrant, przebywający w USA, rozmarzył się: "kiedyś dobudujemy tu belkę poziomą i powstanie wielki krzyż. To będzie w czasie, gdy Kubańczycy wyzwolą się z tego ustroju". Jakieś sto metrów od obelisku widnieje gigantyczny baner: „Socialismo: hoy, manana, siempre”. "Socjalizm dziś, jutro i na zawsze". Socjalizm dziś, na pewno na Kubie trzyma się mocno. Trudno powiedzieć jaka będzie sytuacja w przyszłości, gdy słowa Benedykta XVI będą rodziły owoce w życiu poszczególnych Kubańczyków i całego narodu.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.