O nieznanych dotąd kulisach ustąpienia Benedykta XVI - z ks. prałatem Alfredem Xuerebem, drugim sekretarzem papieża Benedykta, a obecnym sekretarzem osobistym Franciszka, rozmawia Anna Artymiak.
Ksiądz prałat był u boku Benedykta w czasie konklawe. Jak przeżywał ten czas Papież emeryt?
Oczekiwał konklawe, wyboru. Był bardzo ciekawy, kto będzie jego następcą. Dla mnie osobiście było bardzo wzruszające, kiedy w trakcie rozmowy telefonicznej, którą od razu wykonał nowy Papież do Papieża Benedykta – ja byłem obok i podałem mu słuchawkę – usłyszałem, jak mówi: „Dziękuję Ojcze Święty, że od razu pomyślałeś o mnie. Obiecuję Ci natychmiast moje posłuszeństwo. Obiecuję moją modlitwę za Ciebie. I natychmiast, jak już powiedziałem, obiecuję moje posłuszeństwo!”. Usłyszeć te słowa od osoby, z którą mieszkałem, i która była dla mnie moim Papieżem, było bardzo silnym doświadczeniem.
Później nadeszła chwila pożegnania…
Byłem z nim przez dwa, trzy dni po wyborze Papieża Franciszka. Dzień, w którym musiałem go opuścić, pamiętam minuta po minucie, ponieważ – jeśli mogę użyć takiego przymiotnika – był dla mnie druzgocący. Żyć prawie sześć lat u boku osoby, która troszczyła się o mnie jak ojciec, z którą łączyła mnie zażyłość, zawsze pełna szacunku, i nagle przychodzi dzień rozstania...
Papież Benedykt napisał przepiękny listy do nowego Papieża, którego kopię mi wręczył, i którą przechowuję jak skarb. Wymienił w nim niektóre moje zalety - chcąc może uniknąć opisywania moich wad – zapewniając, że pozostawia mnie wolnym.
Pamiętam również sposób, w jaki spakowałem walizki. Jedna osoba powiedziała mi: „Pośpiesz się, ponieważ Papież Cię potrzebuje, sam otwiera listy. Nie ma nikogo przy sobie. Szybko, wyślij tutaj swoje rzeczy”. Nie wiedziałem, co dzieje się w Świętej Marcie, nie wiedziałem nawet, że Papież nie ma sekretarza.
Później nastąpił wzruszający moment, kiedy wszedłem do gabinetu Benedykta XVI by go osobiście pożegnać. Płakałem i powiedziałem, na ile mogłem: „Ojcze Święty, ciężko mi jest odejść od Ciebie. Dziękuję Ci bardzo za wszystko, czym mnie obdarzyłeś”. Moja wdzięczność nie wiązała się z tym, że pozwolił mi być u boku nowego Papieża, ale była wdzięcznością za jego wspaniałe ojcostwo.
Papież Benedykt wstał, ja uklęknąłem tak, jak mieliśmy to w zwyczaju, by ucałować jego pierścień. I nie tylko pozwolił mi ucałować pierścień, ale również podniósł swoją dłoń i pobłogosławił mnie. Tak się pożegnaliśmy. Później był obiad, ale ja oczywiście nie byłem w stanie wypowiedzieć ani słowa.
Wspomnijmy teraz początki. Jak dowiedział się Ksiądz o swojej nominacji na drugiego sekretarza Papieża Benedykta XVI?
Już wtedy pracowałem na seconda loggia jako prałat antykamery, by towarzyszyć osobom, które miały prywatną audiencję w Bibliotece papieskiej. Jednego dnia powiedziano mi: „Papież chce z Tobą rozmawiać”. Byłem zaskoczony, że na miejscu, na które przez kilka lat – najpierw z Janem Pawłem II, potem z Benedyktem XVI – zapraszałem osoby, by zasiadły przy biurku Papieża, tym razem znalazłem się ja. Benedykt XVI chciał osobiście mi powiedzieć o nominacji i skierował do mnie przepiękne słowa: „Jak Ksiądz wie, ksiądz prałat Mietek teraz wraca na Ukrainę. Byliśmy bardzo zadowoleni z jego pracy i pomyślałem, że Ksiądz mógłby go zastąpić. Wiem – powiedział – że był Ksiądz w Niemczech, a zatem zna trochę niemiecki”.
Powiedziałem, że byłem w Münster, gdzie zrobiłem praktyki w szpitalu, który, jak się okazało, znał Ojciec Święty. Kojarzył także dzielnicę, gdzie mieszkałem, i parafię, a nawet proboszcza, ponieważ w tamtych okolicach wykładał przez kilka lat na uniwersytecie. Znał również dwóch profesorów.
Ojciec Święty później wspomniał coś o Malcie, że zapewne moi rodacy będą się cieszyć, że ich krajan będzie służyć Papieżowi z bliska. Powiedział mi na koniec: „Oczywiście teraz każdy będzie miał swoje obowiązki”. Rozpocząłem pracę natychmiast.
Wyobrażam sobie, że w tamtym momencie walizki Ksiądz pakował z radością...
Także z emocjami. Dużymi emocjami.
Benedykt XVI kontynuował tradycję Jana Pawła II, który codziennie modlił się w napływających nieustannie intencjach.
Tak, robił to już Jan Paweł II i było to zadanie don Mietka – był on moim poprzednikiem, jeśli mogę tak go nazwać – które odziedziczyłem po nim. To było bardzo piękne zadanie. Prośby napływały prawie każdego dnia, wiele innych nie docierało do nas, ale przekazywane były bezpośrednio do Sekretariatu Stanu z odpowiedzią, że Papież poleca je w intencji ogólnej podczas osobistej modlitwy.
Benedykt XVI był pod wrażeniem, jak wiele jest różnych chorób, których nie znaliśmy, i jak wiele rodzin przeżywa dramaty z nimi związane. Myślał nie tylko o osobie, którą bezpośrednio dotknęło nieszczęście, ale również o całej rodzinie, która dniem i nocą, w Boże Narodzenie i na Wielkanoc, latem i zimą musiała troszczyć się o chorego, czasami w bardzo ciężkim stanie. Ile rodzin cierpiało, bo tragedia dotykała małe dzieci. A kiedy prośba o modlitwę była z mojej miejscowości lub Malty, dopytywał mnie: „Ksiądz zna tych ludzi?”. Nieraz mówiłem, że tak. Ale to, co mnie uderzało to fakt, że Papież często po kilku dniach zwracał się do mnie i pytał: „Czy miał Ksiądz później wiadomości o tym panu, o tej pani, których wymieniał po imieniu”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Wierni Ewangelii i fundamentalnym wartościom wiary chrześcijańskiej”.
Prezentacja dokumentu nastąpi 9 października w Biurze Prasowym Stolicy Apostolskiej.
Ojciec Święty przyjął na audiencji duszpasterzy osób starszych.
"To dzieło nie okazało się chwilową inicjatywą, ale nabrało poważnego charakteru".
Szczególnie na terenach, gdzie istnieją głębokie rany spowodowane długotrwałym konfliktami.
Papież przyjął przedstawicieli Konferencji Medycznej Ameryki Łacińskiej i Karaibów.