Gdyby mnie dziś ktoś zapytał jaki okres był dla mnie najbardziej pracowity bez wahania odparłbym że ostatnie trzy dni. Wszystko przez to iż naszą misję odwiedził Krzyż Światowych Dni Młodzieży.
Gdyby mnie dziś ktoś zapytał jaki okres był dla mnie najbardziej pracowity bez wahania odparłbym że ostatnie trzy dni. Wszystko przez to iż naszą misję odwiedził Krzyż Światowych Dni Młodzieży. Pierwszego dnia jeszcze przed 7 rano odwiedziłem 3 szkoły załatwiając premiso dla ministrantów a następnie 4 samochodami pojechaliśmy do wioski Panorama gdzie miało nastąpić przekazanie Krzyża. na miejsce dojechaliśmy po dwóch godzinach czyli półtorej mieliśmy w zapasie - chociaż w Boliwii godzina w jedną czy w drugą stronę jakoś nie robi nikomu różnicy. Ale jak sie okazało na tą uroczystość dotarli również ludzie z 3 pobliskich wiosek więc z wioski która liczy jakieś 50 osób zrobiło się ok 200 co mnie bardzo ucieszyło.
Po przejęciu krzyża i uroczystościach w Panoramie udaliśmy się pieszo do pobliskiej wioski gdzie nasz biskup odprawił Mszę Świętą. Tam też mieliśmy okazje podziwiać tańce regionalne w oryginalnym wykonaniu zarówno pod względem kroków jak i stroju. Następnie w "karawanie" udalismy się do Concepcion gdzie znajduje się nasza misja. do miasta mieliśmy dojechać na 17.00 - dojechaliśmy na 19 ale nawet taki poślizg nie zmniejszył radości ludzi którzy na nas czekali a chyba nawet ją to wyczekiwanie zwiększyło.
Po przyjeździe już na pieszo udaliśmy się do jednej ze szkół i jednej kaplicy a następnie do kościoła gdzie odprawiliśmy Eucharystię. Kolejnym punktem była "podwójna procesja" najpierw mała po placu a następnie duża po mieście - podwójna dlatego że ta mała miała się odbyć przed Mszą no ale poślizg czasowy nam to uniemożliwił. Wszystko zakończyło się o 23 gdy wróciliśmy do Kościoła i tam już ludzie mogli pojedynczo oddać cześć Krzyżowi. Tak upłyną dzień pierwszy ... na opisanie kolejnego postaram się zmobilizować jutro bo dziś już zbytnio padam ze zmęczenia a jeszcze czeka mnie spotkanie z młodzieżą i Eucharystia.
Przybycie Papieża było także wsparciem w trudnościach, z jakimi mierzą się Libańczycy na co dzień.
Ziemia Święta zeszła z pierwszych stron gazet, a to od razu...
Pokój, jedność, braterstwo, przyszłość: oto bogactwo przesłania, którego nikt nie zapomni.
W samolocie, w drodze powrotnej z Libanu do Rzymu Leon XIV spotkał się z dziennikarzami.
Papież zakończył trwającą od 27 listopada podróż apostolską do Turcji i Libanu.
Trzeba rozbroić nasze serca, zrzucić pancerze naszych etnicznych i politycznych izolacji...