Katecheza Benedykta XVI z 3 października 2012.
Nie zapominajmy jednak: Chrystusa odkrywamy, poznajemy jako żywą osobę w Kościele. Jest on „Jego Ciałem”. Cielesność tę można pojąć wychodząc od biblijnych słów odnoszących się do mężczyzny i kobiety: dwoje stają się jednym ciałem (por. Rdz 2,24; Ef 5,30 nn; 1 Kor 6,16n). Nierozerwalny związek między Chrystusem a Kościołem, przez jednoczącą moc miłości, nie znosi „ty” i „ja”, lecz wznosi je ku ich najgłębszej jedności. Odnalezienie swej tożsamości w Chrystusie oznacza osiągnięcie komunii z Nim, która mnie nie przekreśla, lecz podnosi do najwznioślejszej godności, godności syna Bożego w Chrystusie: „Historia miłości między Bogiem a człowiekiem polega właśnie na fakcie, że ta wspólnota woli wzrasta w jedności myśli i uczuć, i w ten sposób nasza wola i wola Boga stają się coraz bardziej zbieżne” (Encyklika „Deus caritas est”, 17). Modlenie się oznacza wznoszenie się do poziomu Boga, poprzez niezbędne stopniowe przekształcenie naszego istnienia.
W ten sposób uczestnicząc w liturgii przyswajamy język Matki Kościoła, uczymy się nim i przez niego mówić. Oczywiście, jak już wspomniałem, dzieje się to stopniowo, krok po kroku. Muszę coraz bardziej zanurzać się w słowa Kościoła, z moją modlitwą, życiem, cierpieniem, radością, z moją myślą. Jest to droga, która przekształca.
Myślę więc, że te rozważania pozwalają nam odpowiedzieć na pytanie, jakie postawiliśmy na początku: jak uczę się modlić, jak rozwijam moje życie modlitewne? Spoglądając na wzór, jakiego nauczył nas Jezus, modlitwę „Ojcze nasz”, widzimy, że pierwsze słowo to „Ojcze”, zaś drugie - to „nasz”. Odpowiedź jest więc jasna: ucząc się modlitwy, umacniam moją modlitwę, zwracając się do Boga jako Ojca i modląc się z innymi, z Kościołem, przyjmując dar jego słów, które stopniowo stają mi się znajome i bogate w znaczenia. Dialog, który Bóg nawiązuje z każdym z nas, a my z Nim, w modlitwie zawsze zawiera jakieś „z”; nie możemy modlić się do Boga w sposób indywidualistyczny. W modlitwie liturgicznej, zwłaszcza w Eucharystii i – ukształtowani przez liturgię - w każdej modlitwie, mówimy jedynie jako poszczególne osoby, pomimo że wkraczamy w „my” modlącego się Kościoła. I musimy przekształcić owo „ja” wkraczając w owo „my”.
Chciałbym przypomnieć kolejny ważny aspekt. W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy: „W liturgii Nowego Przymierza każda czynność liturgiczna, szczególnie celebracja Eucharystii i sakramentów, jest spotkaniem Chrystusa i Kościoła” (n. 1097); tak więc celebruje „Christus totus”, cała wspólnota, Ciało Chrystusa zjednoczone ze swą Głową. Tak więc liturgia nie jest jakimś rodzajem „ auto-manifestacji” wspólnoty, lecz przeciwnie wyjściem ze zwykłego „bycia sobą”, zamknięcia w samych sobie i przyjściem na wielką ucztę, wejściem do wielkiej żywej wspólnoty, w której karmi nas sam Bóg. Liturgia implikuje powszechność i ten powszechny charakter musi ciągle na nowo wkraczać do świadomości wszystkich. Liturgia chrześcijańska jest kultem powszechnej świątyni, jaką jest Zmartwychwstały Chrystus, którego ramiona są wyciągnięte na krzyżu, aby wszystkich przyciągnąć w ucisku odwiecznej miłości Boga. Jest to kult otwartego nieba. Nigdy nie jest on jedynie wydarzeniem odizolowanej wspólnoty, w jej umiejscowieniu w czasie i przestrzeni. Ważne jest, aby każdy chrześcijanin czuł się i był naprawdę wszczepiony w owo powszechne „my”, stanowiące podstawę i schronienie dla „ja”, w ciele Chrystusa, którym jest Kościół.
Ojciec Święty przyjął na audiencji duszpasterzy osób starszych.
"To dzieło nie okazało się chwilową inicjatywą, ale nabrało poważnego charakteru".
Szczególnie na terenach, gdzie istnieją głębokie rany spowodowane długotrwałym konfliktami.
Papież przyjął przedstawicieli Konferencji Medycznej Ameryki Łacińskiej i Karaibów.
Papież przyjął w Watykanie uczestniczki kapituły generalnej sióstr paulistek.