Poza instytucjonalnymi ramami Kościoła nie rozciąga się jedynie „próżnia eklezjalna”.
To ks. Grzegorz Ryś (dziś już biskup krakowski) w wywiadzie, jaki rok temu przeprowadziłem z nim przy okazji „Asyżu w Krakowie”. Nie będę szczegółowo rozwodził się w tym miejscu nad tym, czym było pierwsze spotkanie przywódców religijnych z całego świata w Asyżu w 1986 roku, czym był „drugi Asyż” i czym była próba „odtworzenia” tej idei w Krakowie w ubiegłym roku. Domyślam się, że większość zaglądających tu osób „siedzi” w temacie. Wiemy mniej więcej, na czym polegają te spotkania i modlitwy przedstawicieli różnych religii (w tym samym mieście, ale nie razem i nie w tym samym miejscu!), wiemy też, że za dwa tygodnie do Asyżu, na zaproszenie Benedykta XVI, ponownie przyjadą duchowi liderzy z całego świata.
Zahaczam o temat, bo przy okazji tamtych spotkań i przy okazji tego najbliższego kolejny raz wracają pytania, a czasem wątpliwości czy wprost oskarżenia papieży (i Wojtyły, i Ratzingera) o wprowadzanie zamętu wśród wiernych. „Nie wprzęgajcie się z niewierzącymi w jedno jarzmo”, przywołują św. Pawła przeciwnicy Asyżu, oraz „jakaż jest wspólnota Chrystusa z Belialem lub wierzącego z niewiernym? Co wreszcie łączy świątynię Boga z bożkami?” (2 Kor 6,14–16). Jest napięcie i nie ma co ukrywać, że ludzie pytania zadają.
Ja w tym miejscu nie próbuję nawet podawać gotowej i dobrej odpowiedzi. Bo też jej nie mam. Wiem tylko, że po zeszłorocznej rozmowie z biskupem (wtedy jeszcze rektorem seminarium) Grzegorzem Rysiem, wszystko wydało mi się mniej „podejrzane”. Pozostaje mi więc przywołać parę zdań z tamtego wywiadu. Jako próbę poradzenia sobie z naszym problemem z Asyżem.
Na pytanie o sens spotkania chrześcijan z wyznawcami innych religii na modlitwie o pokój, biskup Ryś odpowiada:
„Św. Franciszek żył w czasie, kiedy krucjaty zdążyły się już skompromitować: w 1204 r. krzyżowcy dokonali rzezi chrześcijan w Konstantynopolu. Ci, którzy chcieli walczyć z poganami, łatwo znaleźli usprawiedliwienie, by mordować swych braci w wierze. W takim kontekście Franciszek wybrał się do Ziemi Świętej, by rozmawiać z władcami świata muzułmańskiego. Podjął z nimi dialog w sytuacji, kiedy wszyscy inni chcieli się z nimi bić. Nie sprawiło to, rzecz jasna, masowych konwersji, ale zyskało taki szacunek, że franciszkanie mogli się tam zadomowić i wziąć w opiekę miejsca święte. Tak więc w sytuacji, kiedy religia została użyta jako usprawiedliwienie walki zbrojnej, Franciszek wybrał dialog, i uczynił to w sposób na tyle uczciwy, by druga strona też podjęła rozmowę. To jest duch Asyżu”.
Na wątpliwość, iż powstaje wrażenie, że zapraszając do modlitwy przedstawicieli innych religii, zwalniamy siebie z misji ewangelizacji, uznając ich wierzenia za równie prawdziwe:
„Nie. Uznajemy natomiast, że poza instytucjonalnymi ramami Kościoła nie rozciąga się jedynie „próżnia eklezjalna”. Sobór mówi o ludziach wierzących w jednego Boga i o ludziach wierzących w ogóle w jakąś rzeczywistość boską. Mówi też o tych, którzy – nie wierząc – są ludźmi dobrej woli i idą za głosem swojego sumienia. A przecież w sumieniu człowiek spotyka się z Bogiem. Jeśli nazywamy sumienie „sanktuarium” w człowieku, to uznajemy w nim obecność i działanie Pana Boga. Stąd nie boję się wchodzić z kimkolwiek w rozmowę o jego wierze. Nie oznacza to wcale, że stawiam znak równości między religiami, ale że z równym szacunkiem podchodzę do każdego człowieka”.
Czy dialog międzyreligijny nie wyparł jednak ewangelizacji?
„Może jest i tak. Nie jest to jednak konsekwencją prowadzonego dialogu, lecz słabości naszej wiary! Dialog jest postawą miłości – to, że z kimś rozmawiam, jest znakiem mojego dla niego szacunku. Misje biorą się z tego samego Ducha. Nie posyłamy misjonarzy do świata, który uważamy za wrogi – do ludzi, z którymi nie potrafimy i nie chcemy rozmawiać. Misjonarze podejmują misje w imię miłości do człowieka, a nie tylko dlatego, że „mają rację”. Kiedy Chrystus mówi, że ten będzie zbawiony, kto wytrwa do końca, to nie mówi o trwaniu przy swoich „poglądach”, tylko o wytrwaniu do końca w miłości do człowieka, nawet prześladowcy. Dialog nie jest przeciwieństwem misji, tylko jego warunkiem wstępnym. Na areopagu Paweł w rozmowie z greckimi poganami także wyszedł od ich religijności”.
„Napięcie, do którego ciągle wracamy (między misją a dialogiem) świadczy tylko o tym, że ewangelizacji potrzebują dziś najbardziej sami chrześcijanie! Tymczasem, jak się wydaje, zamiast ewangelizacji wybieramy ciągle walkę o chrystianizowanie instytucji publicznych. A Benedykt XVI z uporem powtarza, że dokąd chcemy działać w świecie jako Kościół, to nie budujemy struktur, tylko szukamy rozwiązań, które są w człowieku. Chrześcijanin jest człowiekiem nadziei, ale my przywykliśmy być ludźmi „postępu”. Więc szukamy dróg „rozwoju”, które biorą w nawias ludzką wolność. Papież mówi, że to są rozwiązania, które dają fałszywe poczucie pewności”.
Czy spotkanie w Asyżu (Krakowie) wierzącej na różny sposób ludzkości można nazwać wydarzeniem mistycznym?
„Pan Bóg, ustanawiając Kościół, a w nim 7 sakramentów, nie skrępował swoich możliwości działania. Pokazując, że są to instrumenty łaski, nie powiedział, że są to jedyne instrumenty łaski. Pierwszym „znakiem” Pana Boga w świecie jest człowiek – stworzony na obraz i podobieństwo Boga. Bóg przekazał mu swoje tchnienie. W tym sensie spotkanie dwojga ludzi, którzy otwierają się na ten wymiar Boga w sobie, zawsze jest mistyczne. To, że Bóg będzie się tu objawiał w każdym dobru, jakie się tutaj dokona, jest absolutnie pewne. Św. Tomasz z Akwinu mówił, że każda prawda, przez kogokolwiek powiedziana, jest powiedziana przez Ducha Świętego”.
Tyle ks. biskup Ryś. Sam nie próbuję inaczej tłumaczyć Asyżu. Pytania pewnie i tak pozostaną.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W tle między innymi spotkanie z prezydentem Zelenskim podczas pogrzebu papieża Franciszka.
Nie wszyscy zwierzchnicy zwierzchnicy dykasterii Kurii Rzymskiej przestają pełnić urząd.
Na całej trasie przejazdu przez Wieczne Miasto tysiące ludzi.
Przewodniczyć jej będzie dziekan Kolegium Kardynalskiego kardynał Giovanni Battista Re.