Franciszek lubił ludzi...
Franciszek lubił ludzi...
Roman Koszowski /Foto Gość

Franciszek i jego przyjaźń z młodym Ukraińcem

Brak komentarzy: 0
KAI

publikacja 01.05.2025 07:53

Nigdy nie pozwól nikomu powiedzieć, że nie kocham Ukrainy.

„Opowiadałem mu, co działo się na froncie, dzieliłem się historiami żołnierzy, więźniów, kapelanów, wdów, dzieci. A on pamiętał. Pamiętał nazwiska. Pytał o nich. W jednym z listów napisał do mnie: „Jak się czuje Gennadij?” (ukraiński kapelan wojskowy). A jak się czuje jego żona? A te dzieci? Czy wszystkie żyją po bombardowaniu?” – opowiada Koliada.

Niesienie krzyża

Oprócz listów między Franciszkiem a „drogim chłopcem”, jak go nazywał, odbyło się 25 spotkań w Watykanie. Nigdy nie zostały upublicznione, odbyły się tylko po to, aby wysłuchać siebie nawzajem: historii Denisa i historii ludzi w stanie wojny, które mu przywiózł, słów pasterza ojca wszystkich. „Prawdziwa, cicha, uparta obecność”.

„Kiedy byłem przepełniony gniewem - gniewem tych, którzy widzą umierające każdego dnia dzieci, tych, którzy widzą zniszczone domy, złamaną nadzieję - pisałem do niego. I nie zawsze z powściągliwością, czasami z surowością i rozpaczą. Zawsze odpowiadał: `Nie dźwigaj swojego krzyża sam. Chrystus też potrzebował Szymona`, powtarzał mi kilka razy. Jakby wiedział, że znowu upadnę, że będę chciał opuścić to pole bólu. I w tych słowach znalazłem siłę, by pozostać. Dobrze pamiętam jedną z naszych rozmów. Widziałam, jak bardzo był zmęczony. Wtedy zasugerowałem mu: `Drogi Ojcze, nie dźwigaj swojego krzyża sam. Krzyż niesie także ciężar solidarności z trzodą`” – opowiada Denis.

Jestem grzesznikiem, ale nie masz prawa mówić, że nie kocham Ukrainy

Jest jeszcze jedno zdanie, którego Denis Koliada nigdy nie zapomni. Było to w czasie, gdy wielu w Ukrainie mocno krytykowało papieża Franciszka za niektóre jego wypowiedzi. Spotkałem się z nim i powiedziałem: „Wielu w Ukrainie jest zranionych. Wielu mówi, że nas nie kochasz”. Z prostotą odpowiedział: „Możesz powiedzieć, że jestem grzesznikiem. I będziesz miał rację. Ale nie masz prawa mówić, że nie kocham Ukrainy”.

„Nie mogłem milczeć w obliczu faktu, że wojna jest złem. I że słowa o pokoju, jeśli nie są dobrze wyjaśnione, mogą brzmieć jak zniewaga dla tych, którzy umierają. Poszedłem na to spotkanie jako człowiek, który cierpi. Powiedziałem mu: `Wasza Świątobliwość, nawet dobre słowo może stać się raną, jeśli nie zostanie wyjaśnione tym, którzy wołają z bólu. Nawet najlepsze intencje potrzebują jasności, gdy mówi się o wojnie`. Spojrzał mi w oczy i odpowiedział: `Dziękuję, że mi to powiedziałeś. Może się myliłem. Jeśli to konieczne, przyjdź ponownie. Porozmawiajmy o tym jeszcze raz. Chcę to zrozumieć” – opowiada Denis.

Ból okrucieństwa wobec ludzi

Czasami to sam papież przejmował inicjatywę i kontaktował się z Denisem. Zrobił to, gdy zobaczył obrazy tortur, jakich doświadczają ukraińscy żołnierze. „To straszne. To jest wasza droga krzyżowa... Ale wy jesteście nie tylko świadkami ofiary. Jesteście świadkami Zmartwychwstania” - napisał kiedyś. „Dobrze wiedział, co się dzieje. I głęboko cierpiał”, mówi Koliada.

„Okrucieństwo nigdy nie uczyniło go twardym. Wręcz przeciwnie, pozostał łagodny, potrafił słuchać, pamiętać, modlić się za ludzi, których być może nigdy nie spotkał. I wierzę, że to była jego prawdziwa odpowiedź na wojnę: nie usprawiedliwienia, nie teorie, ale współczucie, które się nie poddaje. Miłość, która nie boi się stanąć u boku rannych. Zobaczyłem człowieka, który naprawdę starał się być blisko. Widziałem też, jak często, okrutnie i celowo, jego słowa były wyrywane z kontekstu. Jak budowano obraz obojętnego papieża, nie słuchając tego, co naprawdę mówił” – wspomina Koliada.

oceń artykuł Pobieranie..

Reklama

Reklama