Nikt nie będzie misjonarzem, jeśli sam nie będzie zachowywał zażyłej relacji z Jezusem – przypomniał Papież na audiencji dla uczestników konferencji o duchowości św. Jana Chrzciciela Scalabriniego. Żył on na przełomie XIX i XX w. Jako biskup Piacenzy odznaczył się wielkim zaangażowaniem w katechizację. Zorganizował też duszpasterstwo dla włoskich emigrantów, przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych.
Franciszek przypomniał, że przyszły święty w pełni zdawał on sobie sprawę z dramatu, jaki stanowił dla włoskiej biedoty wyjazd na obczyznę. Z myślą o nich założył zgromadzenie misjonarzy, którzy mieli dbać o ich wiarę i zachowanie jedności.
Chciał pomagać włoskim migrantom duchowo i materialnie
„Będąc jeszcze młodym proboszczem, wspomina, jak znalazł się na Dworcu Centralnym w Mediolanie przed masą włoskich migrantów wyjeżdżających do Ameryki. Zaznacza, że widział «trzysta lub czterysta biednie ubranych osób, podzielonych na różne grupy. Na ich twarzach [...] naznaczonych przedwczesnymi zmarszczkami, które odcisnął na nich niedostatek, burza uczuć, jakie poruszały ich serca w tym momencie. [...] Byli emigrantami. [...] Byli gotowi opuścić swoją ojczyznę». Obrazy, które niestety są znane również i nam. A święty, znajdując się pod wrażeniem tej wielkiej nędzy, zrozumiał, że jest to dla niego znak od Boga: wezwanie do pomocy tym ludziom materialnie i duchowo, aby nikt z nich, pozostawiony samemu sobie, nie zginął, tracąc wiarę; aby mogli przybyć, jak mówi prorok Izajasz, na świętą górę Jeruzalem ze wszystkich narodów jako ofiara dla Pana. […] Dla Scalabriniego tą Jerozolimę stanowi Kościół katolicki, który jest powszechny, ponieważ jest matką, ponieważ jest miastem otwartym dla każdego, kto szuka domu i bezpiecznej przystani.“
Papież zauważył, że misjonarze, których posyłał św. Jan Chrzciciel Scalabrini do włoskiej diaspory, mieli podejmować swą działalność we współpracy z Duchem Świętym. W zażyłości z Bogiem mieli czerpać siłę do bezinteresownej miłości.
Powrócić do adoracji Najświętszego Sakramentu
„Misjonarz musi zachowywać intymną relację miłości z Jezusem, Wcielonym Synem Bożym, i pielęgnować ją szczególnie poprzez Eucharystię, sprawowaną i adorowaną. Podkreślam to słowo «adorowana». Myślę, że zatraciliśmy sens adoracji. I dlatego mamy modlitwy, aby coś robić, piękne modlitwy, ale chodzi o to, by adorować w ciszy. Współczesna mentalność odebrała nam sens adoracji. Trzeba to ponownie odzyskać. Wiemy, jak bardzo Scalabrini kochał adorację, której poświęcał się nawet w nocy, pomimo zmęczenia wyczerpującym harmonogramem pracy, i której nie wyrzekał się w ciągu dnia, nawet w chwilach największej aktywności. Nie miał złudzeń: bez modlitwy nie ma misji! Mówił: «[Nie] dajcie się sprowadzić na manowce pewnemu szalonemu pragnieniu pomagania innym, zaniedbując samych siebie [...]. To słuszne, że staracie się być wszystkim dla wszystkich ludzi; ale [...] pamiętajcie o Aniołach, którzy po drabinie Jakuba wstępowali do Boga i zstępowali na ziemię [...]. Bo i wy jesteście aniołami Pańskimi». Wstępowanie do Boga pozostaje niezbędne, aby potem umieć zejść na ziemię, być «aniołami z dołu», blisko najmniejszych: to nie przypadek, że drabina Jakuba (por. Rdz 28, 10-22) znajduje się w samym centrum herbu biskupiego Scalabriniego.“
«« | « |
1
| » | »»