O swojej 28 podróży zagranicznej do Kazachstanu mówił Ojciec Święty wiernym podczas dzisiejszej audiencji ogólnej. Papież przypomniał jej poszczególne elementy a także podziękował Bogu i ludziom za możliwość jej odbycia.
Drodzy bracia i siostry, dzień dobry!
W zeszłym tygodniu pojechałem, od wtorku do czwartku, do Kazachstanu, ogromnego kraju w Azji Środkowej na siódmy Kongres Przywódców Religii Światowych i Tradycyjnych. Ponownie wyrażam wdzięczność Prezydentowi Republiki i innym władzom Kazachstanu za zgotowane mi serdeczne przyjęcie i za szczodry wysiłek, jaki włożyli w jego organizację. Podobnie serdecznie dziękuję biskupom i wszystkim ich współpracownikom za wielką pracę, jaką wykonali, a zwłaszcza za radość, jaką sprawiła mi możliwość spotkania i zobaczenia ich wszystkich razem.
Jak już wspomniałem, głównym motywem wyjazdu był udział w Kongresie Przywódców Religii Światowych i Tradycyjnych. Inicjatywa ta jest realizowana od dwudziestu lat przez władze kraju, który ukazuje się światu jako miejsce spotkania i dialogu, w tym przypadku na płaszczyźnie religijnej, a więc jako zaangażowany uczestnik w promowaniu pokoju i ludzkiego braterstwa. Była to siódma edycja tego Kongresu. Kraj, który w ciągu trzydziestu lat niepodległości zorganizował już siedem edycji tych kongresów, co trzy lata. Oznacza to umieszczenie religii w centrum wysiłków zmierzających do zbudowania świata, w którym słuchamy się wzajemnie i szanujemy w różnorodności. A nie jest to relatywizmem, lecz słuchaniem i okazaniem szacunku. I należy to przypisać rządowi Kazachstanu, który wyzwoliwszy się spod jarzma ateistycznego reżimu proponuje teraz drogę kultury łączącej politykę i religię, nie mieszając ich i nie rozdzielając, wyraźnie potępiając fundamentalizm i ekstremizm. Jest to stanowisko wyważone, stanowisko jedności.
Kongres omówił i zatwierdził Deklarację Końcową, nawiązującą do tej podpisanej w Dubaju w lutym 2019 r. o ludzkim braterstwie. Chętnie tłumaczę ten krok naprzód jako owoc procesu, która sięga daleko wstecz: myślę oczywiście o historycznym międzywyznaniowym spotkaniu na rzecz pokoju zwołanym przez św. Jana Pawła II w Asyżu w 1986 r., bardzo krytykowane przez ludzi nie myślących przyszłościowo; myślę o dalekowzrocznym spojrzeniu św. Jana XXIII i św. Pawła VI, a także o spojrzeniu wybitnych postaci innych religii - wspomnę tylko Mahatmę Gandhiego. Ale jakże nie pamiętać o tak wielu męczennikach, mężczyznach i kobietach ze wszystkich grup wiekowych, języków i narodów, którzy zapłacili życiem za wierność Bogu pokoju i braterstwa? Wiemy: chwile uroczyste są ważne, ale potem jest codzienne zaangażowanie, konkretne świadectwo budujące lepszy świat dla wszystkich.
Oprócz Kongresu podróż ta dała mi możliwość poznania władz Kazachstanu i żyjącego tam Kościoła.
Po złożeniu wizyty u pana prezydenta Republiki - któremu raz jeszcze dziękuję za życzliwość - udaliśmy się do nowej Sali Koncertowej, gdzie mogłem porozmawiać z rządzącymi, przedstawicielami społeczeństwa obywatelskiego i korpusu dyplomatycznego. Podkreśliłem powołanie Kazachstanu do bycia krajem spotkania: współistnieje tam bowiem około stu pięćdziesięciu grup etnicznych i mówi się ponad osiemdziesięcioma językami. Powołanie to, wynikające z cech geograficznych i historii, to powołanie do bycia krajem spotkania kultur i języków, zostało zaakceptowane i przyjęte jako droga, która zasługuje na zachętę i wsparcie. Życzyłem też aby mogła być kontynuowana budowa coraz dojrzalszej demokracji, zdolnej do skutecznego odpowiadania na potrzeby całego społeczeństwa. Jest to zadanie żmudne, które wymaga czasu, ale już teraz należy przyznać, że Kazachstan dokonał bardzo pozytywnych decyzji, takich jak wyrzeczenie się broni jądrowej oraz dobra polityka energetyczna i środowiskowa. To było odważne. W czasie, gdy ta tragiczna wojna srawia, że niektórzy myślą o broni jądrowej, o szaleństwie, ten kraj już od samego początku mówi "nie" broni jądrowej.
Jeśli chodzi o Kościół, bardzo ucieszyłem się spotkaniem ze wspólnotą osób szczęśliwych, radosnych, pełnych entuzjazmu. W tym ogromnym kraju katolików jest niewielu. Ale ten stan, jeśli jest przeżywany z wiarą, może przynieść ewangeliczne owoce: przede wszystkim błogosławieństwo małości, bycia zaczynem, solą i światłem, polegania wyłącznie na Panu, a nie na jakiejś formie ludzkiego znaczenia. Ponadto, niedobór liczbowy zachęca do rozwijania relacji z chrześcijanami innych wyznań, a także do braterstwa ze wszystkimi. A więc mała trzódka, tak, ale otwarta, nie zamknięta, nie broniąca się, otwarta i ufna w działanie Ducha Świętego, który tchnie swobodnie gdzie i jak chce. Wspominaliśmy także ten okres mroczny, męczenników, męczenników tego świętego ludu Bożego, który przez wiele dziesięcioleci doznawał prześladowania ateistycznego, aż po wyzwolenie przed trzydziestu laty; mężczyzn i kobiety, którzy tak wiele wycierpieli za wiarę w długim okresie prześladowania, będąc zabijani, torturowani, więzieni ze względu na wiarę.
Z tą małą, ale radosną trzódką sprawowaliśmy Eucharystię, także w Nur Sułtan, na placu Expo 2017, w otoczeniu ultranowoczesnej architektury. Było to święto Podwyższenia Krzyża Świętego. I to skłania nas do refleksji: w świecie, w którym postęp i regres splatają się ze sobą, Krzyż Chrystusa pozostaje kotwicą zbawienia: znakiem nadziei, która nie zawodzi, ponieważ opiera się na miłości Boga, miłosiernego i wiernego. Do Niego kierujemy nasze podziękowania za tę podróż i naszą modlitwę, aby była ona bogata w owoce dla przyszłości Kazachstanu i dla życia Kościoła pielgrzymującego na tej ziemi.
tlum. o. Stanisław Tasiemski OP (KAI) / Watykan
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.