Hasłem 35. pielgrzymki zagranicznej były słowa: „Umacniajcie się nawzajem w wierze”
Modlitwa z migrantami
W kościele Świętego Krzyża, gdzie zgromadzili się przedstawiciele mgrantów Ojca Świętego powitał łaciński patriarcha Jerozolimy. Zauważył, że po radosnych i ciepłych spotkaniach papieża ze miejscową wspólnotą katolicką i prawosławnymi „było słuszne i potrzebne, przed zakończeniem tej pielgrzymki, skierować spojrzenie również na bolesną i trudną rzeczywistość wyspy, symbolicznie ukazującą dramaty, którymi żyje na co dzień rejon Morza Śródziemnego”. Są to „przede wszystkim tysiące rodzin uchodźców i migrantów, pochodzących z różnych części świata, głównie z umęczonego Bliskiego Wschodu, z którym sąsiaduje nasze wyspa”. Przypomniał, że to właśnie „Cypr jako pierwsza wyspa śródziemnomorska doświadczył dramatu tysięcy migrantów, uciekających przed wojną i biedą, którzy tu się zatrzymali, nie mając dróg wyjścia ani jasnych perspektyw na przyszłość”.
Zaznaczył, że „zjawisko migracji nie ma wymiaru lokalnego, nie dotyczy oddzielnie Cypru, Bliskiego Wschodu, Afryki Północnej, Grecji, Turcji, Włoch czy Polski, ale ma zasięg globalny, występuje wszędzie, wymaga odpowiedzi globalnych a wspólnota międzynarodowa musi na nie odpowiedzieć”. Podkreślił, że „historia uczy nas, iż wznoszenie zapór nigdy nie jest rozwiązaniem, ponieważ pokazują one strach i usuwają wszelkie plany na przyszłość, świadczą o naszym braku wizji”. A jej właśnie ogromnie potrzebujemy tu i na całym świecie – stwierdził ap Pierbattista Pizzaballa.
Zwrócił uwagę, że także kraje „pierwszego świata” nie mogą nie wiedzieć, że ich przyszłość zależy od odpowiedzi na ten wielki problem. Jego zdaniem przyszłość Europy rozstrzyga się nad Morzem Śródziemnym, gdzie przechodzą nie tylko źródła energii i bogactw, ale także osoby i narody, z którymi trzeba się zmierzyć i bez czego nie będzie ani rozwoju, ani przyszłości.
Za papieżem arcybiskup powtórzył, że „nasze wzorce społeczne, gospodarcze i rozwojowe wymagają przemyślenia”. Tworzą one bogactwo dla niektórych i ubóstwo dla wielu, coraz większe zanieczyszczenie i wielotysięczne, a może wielomilionowe rzesze migrantów, za którymi stoją ogromne dramaty rodzinne i osobiste, o których się nie wie, ale które głęboko naznaczają ich życie.
Kościół nie jest w stanie wpłynąć na te wielkie procesy, ale może być głosem tych osób, nadać im twarz i imię – zaznaczył abp hierarcha. Podkreślił, że „naszą misją jest przywrócenie godności i tożsamości tym ludziom, których być może wielu wolałoby nie widzieć, ale którzy istnieją, są rzeczywistością i czekają na naszą odpowiedź”.
Następnie wysłuchano świadectw: przedstawicielki Caritas Cypr i czworga młodych migrantów.
Pełniąc naszą misję mamy świadomość, że każda osoba jest jedyna i zasługuje na uwagę – powiedziała Elisabeth Chrysanthou, członkini Biura Caritas Cypru. Zauważyła, że Cypr przyjmuje obecnie więcej próśb o azyl niż jakikolwiek inny kraj Unii Europejskiej i tutejsza Caritas stara się odpowiedzieć na te wyzwania i troszczyć się o tych ludzi. W dużym stopniu dzięki współpracy z Catholic Relief Service i z innymi organizacjami, Kościołami, wspólnotami i pojedynczymi osobami „mogliśmy utrzymać otwarte nasze drzwi przez cały czas pandemii i pomóc ponad 10 tysiącom ludzi na całej wyspie” – powiedziała przedstawicielka Caritas.
Pierwsza przedstawicielka migrantów – z Bliskiego Wschodu – przyznała, że nieraz pytała samą siebie: „Kim jestem i dlaczego jestem”. Nasuwało się to raczej jako policzek: „Kim jesteście? Dlaczego jesteście tutaj? Jaki jest wasz status? Czy myślisz o pozostaniu tutaj? Dokąd pójdziesz?”. „Codziennie muszę zmniejszać to wszystko, czym mogłabym lub chciałabym być, do jednego kwadracika formularza” – mówiła dalej migrantka. Musi wybierać między takimi słowami jak: cudzoziemiec, ofiara, prosząca o azyl, uchodźca, migrantka, inna, a w rzeczywistości chciałaby „krzyczeć: osoba, brat, przyjaciel, wierzący, bliźni”.
Drugi świadek – z Afryki – powiedział, że czuje się zraniony nienawiścią, której kiedyś doświadczył i której nie może zapomnieć. To ona może popchnąć człowieka do zamachu na życie ludzkie, spoglądając zimno w jego oczy. Może też być pozbawionymi uczuć rachubami, prowadzącymi do rozmieszczenia bomby, mając świadomość, że zniszczy ona kogoś, kto nieświadomie na nią wejdzie. „W jakimś stopniu cierpię z powodu braku miłości, który sprawia, że czuję się gorszy od innych, niechciany, ciężarem” – powiedział przybysz z Afryki.
Jako trzeci zabrał głos migrant z Afryki Południowej, określając się jako ktoś w drodze. Wyznał, że musiał uciekać przed przemocą, bombami, nożami, głodem i cierpieniem. Musiał przemierzać zakurzone drogi, wepchnięty do samochodu, ukryty w bagażniku, wrzucony do przeciekających łodzi, upokorzony, wykorzystywany, zapomniany, odrzucony. „A jednak podróż ta prowadziła dokądś” – powiedział młody imigrant. Podkreślił, że codziennie podróżuje, gorąco pragnąc osiągnąć nowe przeznaczenie, bezpieczne i zdrowe miejsce, gdzie znajdzie wolność i możliwość wyboru, gdzie będzie mógł dać i otrzymać miłość, gdzie będzie mógł dumnie wyznawać swą wiarę i swe tradycje, dzieląc je z innymi.
Ostatnie świadectwo przedstawiła młoda kobieta. Wyznała, że marzy o świecie, w którym nikt nie będzie zmuszany do walki, bicia się, poddawania się, uciekania lub do płaczu (chyba że z radości). Marzy o świecie, w którym nikogo nie wyrzucą z jego łóżka w środku nocy, pozbawiając go ulubionych zabawek i wszystkiego innego, aby wyruszyć w drogę. „Marzę o pokoju światowym, o krajach, które nie walczą ze sobą i o ludziach z tego samego kraju, którzy nie ranią się wzajemnie” – mówiła dalej młoda migrantka. Dodała, że marzy też o pięknie, które budzi uśmiech na twarzy, o dzieciach z rodzicami, o zjednoczonych rodzinach, kwitnących kwiatach, płynącej wodzie i o głosach zjednoczonych w śpiewie. „Ale są też małe marzenia: o zapachu kuchni mojej babci, o zapachu pola po obfitym deszczu, szumu morza” – dodała.
Na zakończenie jeszcze raz zabrała głos migrantka z Bliskiego Wschodu, podkreślając: „Wszyscy jesteśmy podróżnymi, którzy walczą, aby iść codziennie naprzód z ufnością, szukając światła i ciepła. Wszyscy odbywamy podróż, którą łatwiej przemierzyć razem”.
W swoim przemówieniu papież odniósł się do usłyszanych świadectw. „Bóg przemawia do nas przez wasze marzenia. Wzywa także nas, abyśmy nie godzili się na świat podzielony, na podzielone wspólnoty chrześcijańskie, ale abyśmy szli przez historię urzeczeni marzeniem Boga: o ludzkości bez murów podziału, wolnej od wrogości, w której nie ma cudzoziemców, a jedynie współobywatele. Oczywiście różniący się i dumni z tych cech, które są dla nas charakterystyczne, a które są darem Bożym, ale zarazem będący pojednanymi współobywatelami” – powiedział Franciszek.
Wymieniając inspiracje, płynące z wysłuchanych świadectw, mówił nie tylko o potrzebie braterstwa, uzdrowienia ze „zranień nienawiścią”, ale też o konieczności nieustannego podążania drogą „od konfliktu do komunii”. „Podążając tą drogą, długą i pełną wzlotów i upadków, nie powinniśmy obawiać się różnic między nami, ale raczej naszych zamknięć i uprzedzeń, które uniemożliwiają nam prawdziwe spotkanie i wspólne wędrowanie. Zamknięcia i uprzedzenia odbudowują między nami ten mur oddzielenia, który zburzył Chrystus, mianowicie: wrogość. I tak nasza droga do pełnej jedności może się rozwijać, o ile wszyscy razem będziemy wpatrywać się w Niego, który jest naszym pokojem, który jest kamieniem węgielnym – zachęcał papież. – A On, Pan Jezus, wychodzi nam na spotkanie z obliczem brata zepchniętego na margines i odrzuconego. Z obliczem migranta pogardzanego, odrzuconego, zniewolonego. Ale także migranta, który jest w podróży ku czemuś, ku nadziei, ku bardziej ludzkiemu współistnieniu”.
Na zakończenie Franciszek wyraził nadzieję, że Cypr może stać się „laboratorium braterstwa”. Wyjaśnił, że może się to dokonać pod dwoma warunkami: pełnego uznania godności człowieka i ufnego otwarcia się na Pana Boga. „W tych warunkach możliwe jest przełożenie marzenia na codzienną podróż, na którą składają się konkretne kroki od konfliktu do komunii, od nienawiści do miłości. Jest to cierpliwe pielgrzymowanie, które dzień po dniu prowadzi nas do ziemi, którą Bóg dla nas przygotował, do ziemi, gdzie na pytanie: «Kim jesteś?», możesz odpowiedzieć otwarcie: «Jestem twoim bratem»” – podsumował Ojciec Święty.
W modlitwie ekumenicznej powierzano Bogu Kościoły chrześcijańskie obecne na Cyprze. Proszono Go o odwagę głoszenia Ewangelii pokoju w świecie. Za wstawiennictwem św. Barnaby, patrona wyspy, modlono się o to, by wszyscy jej mieszkańcy żyli w braterskiej zgodzie, a także by wizyta Franciszka umocniła ich w miłości i służbie Chrystusowi. Na zakończenie odmówiono „Ojcze nasz”, a Franciszek udzielił błogosławieństwa. Wychodząc z kościoła witał się z migrantami.
W sali przylegającej do kościoła spotkał się jeszcze z członkami Religious Track of the Cyprus Peace Process (Religijnego Szlaku Cypryjskiego Procesu Pokojowego). Pod auspicjami ambasady Szwecji inicjatywa ta od 2011 roku gromadzi zwierzchników religijnych Cypru, działających wspólnie na rzecz praw człowieka, pokoju i pojednania.
Rozmawiał też z niektórymi spośród uchodźców, którzy w najbliższych tygodniach wyjadą do Włoch dzięki porozumieniu zawartemu między Sekretariatem Stanu Stolicy apostolskiej a władzami włoskimi i cypryjskimi przy współpracy Sekcji ds. Migrantów i Uchodźców w Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju Człowieka oraz Wspólnoty św. Idziego.
Następnie Franciszek poszedł na kolację do nuncjatury, znajdującej się w tym samym kompleksie budynków klasztoru franciszkanów.
W sobotę 4 grudnia rano Ojciec Święty zakończył wizytę na Cyprze i, żegnany prze prezydenta, z lotniska w Larnace odleciał do Aten w Grecji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Posługa musi być służbą ludziom, a nie jedynie chłodnym wypełnianiem prawa.
Dbajcie o relacje rodzinne, bo one są lekarstwem zarówno dla zdrowych, jak i chorych
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.