Tradycja tomistyczna była przedstawiana jako swego rodzaju model architektoniczny, który należało rozebrać kawałek po kawałku, poddając najmniejsze cegiełki skrupulatnej analizie. Właśnie taki sposób przedstawiania wiary spowodował, że Ratzinger, Balthasar i inni z ich pokolenia skarżyli się, że tomizm był dla nich jałowy i niezdolny do tego, by przekazać odbiorcy poczucie wspaniałości Objawienia.
Jednym z najwybitniejszych przedstawicieli neotomistów był Réginald Garrigou-Lagrange OP (1877-1964), profesor teologii dogmatycznej i teologii duchowości w Angelicum w latach 1909-1959. Francuski pisarz François Mauriac przedstawił go jako „monstre sacré” tomizmu[1]. W oczach innych był „tomistą ścisłej obserwancji”. Chociaż nie brał udziału w Soborze i zmarł na początku roku 1964, bez wątpienia wywarł wpływ na myślenie jego uczestników. Tomiści „leonińscy”, czyli pokolenie roku 1879 oraz neotomiści, którzy przyszli po nich, znajdowali się pod silnym wpływem teologii kontrreformacji, zwłaszcza pism Kajetana (1469-1534), Suáreza (1548-1617) i Bellarmina (1542-1621). Jak można się było spodziewać, na dominikanów większy wpływ wywarł Kajetan, natomiast jezuici zanurzeni byli bardziej w myśli Suáreza i Bellarmina. Tomiści leonińscy przygotowali wiele tłumaczeń pism Akwinaty w tym słynne Leonina, czyli krytyczne wydania jego tekstów, nad których edycją czuwał Tommaso Maria Francesco Zigliara OP (1833-1893), a na fali tych działań kardynał Désiré-Joseph Mercier (1861-1926) założył Wyższy Instytut Filozofii na uniwersytecie w Lowanium, gdzie zaczęto wydawać „Le Revue néo-scolastique de Philosophie”.
Co najmniej od lat czterdziestych dwudziestego wieku tomiści leonińscy i neotomiści są krytykowani za przesadne korzystanie z szesnasto- i siedemnastowiecznych komentarzy do Tomasza. Bardzo często prezentowali oni nauczanie Tomasza w uproszczonej formie twierdzeń, których należało nauczyć się na pamięć, co nie sprzyjało poważnej pracy naukowej. Ich starania sprowadzające się do anachronicznego odczytywania Akwinaty jako polemisty Kartezjusza i Kanta także spotkały się z krytyką.
Ostatnio także Alasdair MacIntyre w podobny sposób skrytykował czołowych tomistów leonińskich za „deformowanie najważniejszych stanowisk chrześcijaństwa dla celów apologetycznych”, a zwłaszcza za przedstawianie zagadnień tomistycznych w kategoriach kantowskich[5]. Aby bronić Tomasza i - spoglądając szerzej – chrześcijaństwa przed oskarżeniami oświecenia, przyjęli oni milcząco, a nawet sprytnie kantowską wizję racjonalności, starając się wtłoczyć myśl Tomasza w jej kategorie. Wszystkim tym krytycznym ocenom towarzyszy utyskiwanie, iż typowa leonińska prezentacja myśli świętego Tomasza była często dość odpychająca. Tradycja tomistyczna była przedstawiana jako swego rodzaju model architektoniczny, który należało rozebrać kawałek po kawałku, poddając najmniejsze cegiełki skrupulatnej analizie. Właśnie taki sposób przedstawiania wiary spowodował, że Ratzinger, Balthasar i inni z ich pokolenia skarżyli się, że tomizm był dla nich jałowy i niezdolny do tego, by przekazać odbiorcy poczucie wspaniałości Objawienia. Było to bardzo skarlałe przedstawienie kerygmatu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.